Rozdział 15

46 6 0
                                    

Castiel był w drodze do Stockton gdzie obecnie mieszka i o dziwo pracuje Chuck. Przez niecałą godzinę myślał nad tym co mu powie. Chłopak już nie mam siły na te obecne problemy. Najpierw staje się człowiekiem potem pojawia się Mycroft a do tego jeszcze Aurora. Obiecał sobie że że jeśli okaże się że Chuck maczał w tym palce bez jakichkolwiek skrupułów zabiję go na miejscu.

Nienawidził swojego obecnego życia. Miał już dość chciał w tym momencie zniknąć, chciał umrzeć, może w niebie było by mu lepiej. Teraz co obecnie dzieje się w jego życiu... Ręce mu padały. Problemy z Mycroftem, problemy z Deanem a teraz prawdopodobnie jeszcze z Aurorą. Jego życie to jest pasmo nieszczęśliwych wydarzeń. A to wszystko wina Chucka. Gdyby nie on teraz Castiel i Aurora nie istnieli by. W sumie to i lepiej i tak ich życie nie było kolorowe.

Do tego Dean. Już nie wiedział co ma robić. Kocha chłopaka ale najwyraźniej bez wzajemnością. Nie wiedzieć czemu ale łudził się że szatyn za nim tęskni i że chociaż trochę mu na nim zależy ale przez ostatnie dni nie odczuwał tego. Może i spali razem w łóżku ale to i tak nic nie znaczyło.

Castiel już po chwili był pod Los Arcos Mexican. Restauracją z meksykańskim jedzeniem. Miejsce nie wyglądało zachwycająco. Budynek był czerwony oraz udekorowany typowym meksykańskim stylem. Kaktusy i inne dziwne kolorowe ozdóbki. Nie mógł uwierzyć, że jego ojciec właśnie tu pracuje ale mężczyzna zawsze miał zły gust.

Kiedy wszedł do środka starał się nie zwracać na okropny wystroju restauracji tylko znaleźdz Chucka. Nagle jego wzrok przykłuł mężczyzna stojący za ladą, który obsługiwał klienta. Po dokładnym przyglądnięciu mu się zorientowałem się, że to jego ojciec. Kiedy obsłużył klienta podszedł do kasy i nic nie mówiąc zaczękał na jego reakcję.

—Witam, co pod... — urwał podnosząc głowę na mężczyznę przed sobą — Castiel?

—Hej, Tato. — przywitał się nie chętnie.

—Co ty tu robisz, synku?

—Synku? — zdenerwował się chłopak — Na prawdę po tylu latach pytasz się: Co ty tu robisz, synku? Jak tam, synku? Jak u mamy, synku? — przerwał — Czy ty teraz że mnie żartujesz czy jak?

—Wiem nie byłem dobrym ojcem — przyznał mężczyzna.

—Oh doprawdy?

—Castiel proszę, tu są ludzie.

—A od kiedy cię oni obchodzą? — spytał się pochylając pod blatem — W końcu jesteś Bogiem — wyszeptał.

Chuck spuścił wzrok nie wiedząc co powiedzieć.

—A no tak zapomniałem, że teraz jesteś nic nie znaczącym człowiekiem.

—Nie rozumiem czemu w tym momencie się na mnie gniewasz. — stwierdził.

—Nie udawaj idioty — powiedział przez zęby — To twoja sprawka, prawda?

—Ja na prawdę nie wiem o co ci chodzi.

—Doprawdy? A może to, że twój syn ma zakończyć życie na całym świecie? Albo to że próbowałeś zmienić Aurorę spowrotem w człowieka? —wkurzył się.

—Co? Aurora jest znowu człowiekiem? Czekaj... — przerwał aby wszystko sobie poukładać — Ty jesteś człowiekiem? — spytał zdziwiony.

—Zapomniałeś na co mnie skazałeś? —krzyknął tak głośno że aż wszyscy ludzie będący w budynku spojrzali w ich kierunku.

Chuck złapał syna za przed ramię i zaprowadził go na dwór na tyły restauracji.

—Nie możesz się denerwować — zaczął — Musisz kontrolować wszystkie negatywne emocje — próbował go uspokoić na co chłopak wywrócił tylko oczami.

Supernatural Destiel Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz