Rozdział 2

28 1 0
                                    

Laura zeszła do głównej centrali, aby obejrzeć sen Elizy. Główna centrala była jak zwykle wysprzątana na błysk. Na jej środku było kilka rzędów krzeseł z których większość była już zajęta. Przed nimi był panel kontroli, który na czas snu był wyłączany. Jeszcze przed panelem był ekran, na którym za dnia był widok z punktu Elizy, a w nocy były wyświetlane jej sny. Czekały już tam na nią Mądra Strona i Lidia, która wciąż była w nie humorze za tamten incydent z przed paru godzin ze szklanką wody i tacą. Były tam jeszcze radość, smutek, gniew, poczucie czasu, Anna, zazdrość, odwaga, strach i różne postacie ze wspomnień Elizabeth. Rodzina, znajomi, nauczyciele, a nawet jej wymyślona przyjaciółka Madison ubrana elegancko, bo jak mówiła „Kobieta musi wyglądać zawsze perfekcyjnie". Miała białą skórę, blond włosy, granatową spódnice i żakiet, białą koszulę, oraz miała głowę jednorożca ze złotym rogiem i duże zielone oczy. Wszyscy siedzieli na krzesłach, a niektórzy, tak jak i Laura dopiero przychodzili. Usiadła między Lidią, a Madison i czekała aż zacznie się seans.

- Prawie się spóźniłaś -czepiała się Madison jako perfekcjonistka.- Wiesz, czasami myślę, że to ja powinnam być Jasną Stroną, a Lidia Ciemną Stroną. Na moje oko bycie Ciemną Stroną to dla ciebie zbyt duży obowiązek. Jesteś spóźnialska, nieodpowiedzialna i nadajesz się tylko do sprzątania po całym dniu.- kiedy skończyła wyprostowała się i czekała dalej. Laura tym czasem siedziała ze spuszczoną głową i rozmyślała nad tymi słowami. Może faktycznie wszystko powinno być inaczej? Może powinna zniknąć i nigdy nie wrócić? Może świat byłby wtedy lepszy? Nagle jej rozmyślania zakończyło nagłe zgaszenie świateł. Sen właśnie się zaczynał.

Elizabeth siedziała w jakimś dziwnym ogrodzie. Wszędzie wokoło były same krzaki i duże liście i żadnych drzew. Przed nią był mały domek znany poza tym snem jako dom sąsiadów znad przeciwka. Nie wiedzieć czemu zamiast do niego wejść normalnie, na nogach weszła na czworaka. W domu było pełno dymu. Przez ten dym ledwie dostrzegła, że jest we wnętrzu domu jej dwóch koleżanek. Na fotelach siedzieli ich rodzice. Palili, co w rzeczywistości nigdy się ni zdarzało.

- Dziewczynki są na dworze- powiedziała kobieta po czym się głupio zaśmiała, jakby była pijana, co również się nigdy się nie wydarzyło.

Poszła do ogródka, w którym jak się okazało zaczęło padać. Dziewczyny tak jak Elizabeth chodziły na kolanach z kilkoma pierwszoklasistkami. Gdy tylko ją zauważyły zaczęły się chichotać i uciekały przed nią miaucząc jak kocięta. Eliza próbowała je dogonić, ale bez skutku. Usiadła na płaskim kamieniu i patrzyła na krople deszczu spadające na obszerne liście, po których spływały jak po gęsich piórach. To był piękny widok jak na ten szarobury świat w tym śnie.

Sen dobiegł końca. Wszyscy wstali zawiedzeni. To kolejny sen, w którym wszyscy mieli gdzieś Elizabeth. Ci, którzy chcieli pomagali sprzątaczkom w sprzątnięciu krzeseł ze środka centrali, żeby jak Elizabeth wstanie nie przeszkadzały w myśleniu. Resztę nocy można było przeznaczyć na co się tylko zechce. Niektórzy wracali do swoich pokoi, aby pospać jeszcze, coś poczytać, lub szykować się na następny intensywny dzień, inni szli do biblioteki wspomnień, by przejrzeć to dobre, to złe chwile jakie nastąpiły w życiu Elizabeth, a jeszcze inni z nudów sprzątali umysł. Tak zazwyczaj wyglądała typowa noc, lecz tym razem stało się coś co zmieniło wszystko.

Laura, jak zazwyczaj przechadzała się korytarzami umysłu, nie wiedząc, co można by było zrobić, zanim Elizabeth by się obudziła. Podczas spacerowania po korytarzach była światkiem dziwnej rozmowy, która dobiegała zza drzwi pokoju Lidii.

-Po co miałabym to niby robić- mówiła Lidia.- Wiem, że jest taka, jaka jest, ale coś takiego?

-Tak, a teraz słuchaj- powiedział kobiecy głos, który Laura po raz pierwszy w życiu słyszała.- Masz zrobić co ci powiem...-Laura już nie dosłyszała, gdyż prawdopodobnie zaczęły mówić szeptem. Po cichu się odwróciła tak, żeby jej nie usłyszały i uciekła do swojego pokoju. Usiadła na pufie i zaczęła rozmyślać. Z kim jej siostra rozmawiała? Co planowały? Miała wrażenie, iż źle się to skończy, ale i tak postanowiła nic nie mówić. Usłyszała pukanie do drzwi. Kiedy się otworzyły stanęła w nich Madison. Miała na sobie małą czarną, włosy spięte w ciasny koczek z ciemno różową różą przy koku, a na nogach miała czarne szpilki.

-Dlaczego ty się jeszcze nie szykujesz? Powinnaś się przygotowywać- powiedziała z pogardą Madison.- Znowu się spóźnisz, jak zwykle- powiedziała po czym spojrzała na jej biurko. Na nim leżały w nieładzie kredki, długopisy, szczotki do włosów, gumki, spinki i inne tego typu rzeczy typowe dla dziewczyny w tym wieku.

- Co to za bałagan, co- krzyczała Madison.- Łóżko nie pościelone, a biurko to jeden wielki bajzel.- Laura spojrzała na łóżko, które jej zdaniem było pościelone.

- Madi, przecież łóżko jest pościelone, co ty mówisz?

- A to- powiedziała Madison po czym wskazała na podwinięty róg kołdry w prawym górnym rogu łóżka.

- Madi, to tylko róg kołdry- odpowiedziała Laura monotonnym głosem.- Naprawdę na twój rozum, jeżeli niewielki kawałek kołdry jest lekko zagięty to od razu cała pościel jest w nieładzie, zgadłam?

- Nie pyskuj mi tutaj. Wstawaj, to cię uczeszę.- Laura wstała, odgarnęła włosy z twarzy i usiadła na krześle. Po godzinie rozczesywania kołtunów Laury, Madison zaczęła zaplatać jej warkocz. Warkocz nie był zbyt gruby zważywszy na to, że Laura miała cienkie włosy. Na jego końcu znajdowała się fioletowa kokarda.

- Dzięki Madi- powiedziała Laura patrząc na swoją nową fryzurę.

- A teraz przebierz się- powiedziała Madison po czym wyszła zamykając za sobą biało-fioletowe drzwi.

Laura podeszła do swojej białej szafy udekorowanej we fioletowa motyle i kwiaty. W jej wnętrzu było pełno jej fioletowych ubrań. Na jej spodzie znajdowało się kilkanaście par butów. Wzięła pierwszą lepszą ciemno fioletową sukienkę, pantofle w tym samym odcieniu i poszła się przebrać. Kiedy przebrawszy się zobaczyła swoje odbicie uznała, że nawet ładnie wygląda. Popatrzyła na zegar wiszący nad drzwiami jej pokoju. Miała jeszcze trochę czasu, gdyż była dopiero piąta rano, ale nie chciała znowu wysłuchiwać narzekań Madison, więc wyszła wcześniej.

O wiele za wcześnie...

StronyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz