Prolog

94 11 12
                                    

Gwiezdni przodkowie wyjątkowo jasno oświetlali dziś ziemię

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Gwiezdni przodkowie wyjątkowo jasno oświetlali dziś ziemię. Pomimo tego iż panowała noc, było jasno niemal jak za dnia. Leśne drzewa szumiały, a w powietrzu unosiły się liście. Dało się słyszeć tupot łap leśnych zwierząt, a w powietrzu było czuć ożywczy, spokojny zapach nocy. Chciało się oddychać pełną piersią, powietrze samo prosiło się o to, by nim oddychać.

Pośród tak pięknych okoliczności przyrody, Chlupocząca Gwiazda krążyła po po klanowej polance, nerwowo nasłuchując. Brązowe futro kotki było całe zmierzwione, ale nie miała ochoty go poprawiać. Była zbyt zdenerwowana, by od tak spokojnie martwić się swoim futrem. Musiała mieć nadzieję, że nie dzieje się nic złego. Musiała mieć nadzieję, że gdy nasłuchuje, nie usłyszy tego czego słyszeć nie chciała. 

Jej nadzieję zmiażdżył krzyk cierpienia. Nie był to pierwszy krzyk dzisiaj, ale o ile wcześniejsze wyrażały po prostu ból, tak ten krzyk zdawał się mieścić w sobie także żałobę. 

– Co się stało? – przywódczyni wbiegła do legowiska medyka zaalarmowana. Podejrzewała co się wydarzyło, choć ciągle się łudziła, że może jednak to wcale się nie stało. 

– On... On nie żyje! – jęk zawodzącej karmicielki obijał się echem w legowisku medyczki, do którego przeniesiono ją po trudnym porodzie. Ona i kociaki były tak słabe, że musiały mieć przy sobie ciągle medyczkę, która miała monitorować ich stan. Rozpaczająca kotka trzymała w łapach drobne ciało syna, szturchała go pyskiem, licząc na to że zaraz poruszy się on, zapiszczy, wykaże oznaki życia, a wszystko okaże się tylko złym snem. Partner karmicielki najpierw próbował dotknąć jej boku koniuszkiem ogona w pocieszającym geście, ale on też najwyraźniej był załamany śmiercią kociaka. Próbował coś powiedzieć, ale jego głos zadrżał, więc natychmiast zamilkł. Ostatecznie chwycił w zęby powoli stygnące ciało, po czym wyszedł ze żłobka, by przygotować syna do pochówku. 

Chlupocząca Gwiazda patrzyła z żalem na całą scenę, a gdy Żółte Ucho już wyszedł poza żłobek, zdecydowała się podejść do jego zawodzącej partnerki. Zetknęła się nosem z jej nosem, próbując przekazać swoje wsparcie tym przyjaznym gestem. Kotka jednak gwałtownie cofnęła głowę, jakby nie chciała pocieszenia.

– Spokojnie, Miętowe Echo – przemawiała powoli, starając się ukoić cierpienie kotki. – Twój syn jest już w Klanie Gwiazdy... To był długi i skomplikowany poród, ale popatrz, twoje dwie córki wciąż żyją i potrzebują twojej opieki.

Do Miętowego Echa chyba nie docierało. Tkwiła jak w transie, tylko jej boki gwałtownie opadały i podnosiły się między kolejnymi szlochami, a jej pazury były wbite w ziemię, jakby przygotowane, by zaraz wbić się w czyjeś gardło, jakby chciały rozrywać i krzywdzić, aż do uspokojenia. 

Chlupocząca Gwiazda spojrzała na dwie piszczące, pręgowane kulki: złotokremową i brązową. Chciało spojrzeć się na maluchy i pomyśleć nad tym jak będą wyglądać, gdy dorosną. Jedna tak śmiesznie przypominała pszczołę, w swoim złotym ubarwieniu i ciemnych pregach, a druga wyglądała praktycznie jak kopia swojej matki. Jednak nie dało się spojrzeć na kociaki, bez poczucia zwątpienia. Było widać, że coś jest nie tak. Czy kociaki powinny być takie małe? Urodziły się przedwcześnie, za słabe... Czy dożyją poranka? Czy w ogóle przeżyją? Czy będzie można patrzeć jak dorastają i dojrzeją? 

Przywódczyni machnęła ogonem w stronę nakrapianej kotki, która do tej pory tkwiła z boku, chyba nie wiedząc jak rozmawiać z matką po stracie kociaka. Rozmowa z medyczką mogła być cenna, ale Chlupocząca Gwiazda wolała odejść na stronę, nie chciała rozmawiać o swoich wątpliwościach przy Miętowym Echu.

– Oh, Rajska Pieśni, czy te kociaki w ogóle mają szansę żyć? – spytała zasmuconym głosem, gdy razem z medyczką wycofały się od posłania Miętowego Echa. – Tak, teoretycznie to nie powinno być moje zmartwienie, w końcu uczniów mamy wielu, a Rudzikowe Skrzydło niedawno dała nam dwa zdrowe kocięta... Ale dlaczego Klan Gwiazdy nie mógłby być tak sprawiedliwy i pozwolić żyć także kociakom Miętowego Echa? 

– Wiesz... To mój pierwszy poród, podczas którego jestem prawdziwym medykiem, a nie tylko asystuje jako uczeń... Ale patrząc realistycznie, wątpię by dożyły choćby poranka. Kotki dołączą do swojego brata w Klanie Gwiazdy już niebawem...

Chlupocząca Gwiazda wbiła pazury w ziemię... Jak przyjmije to biedna Miętowe Echo? Kotka rodziła przez cały dzień, a teraz co, wszystkie jej kociaki będą musiały odejść? Klanie Gwiazdy, gdzie sprawiedliwość? Kociaki nic nie zrobiły, były niewinne, a miały umrzeć tak młodo! 

– Zrób wszystko, by nie cierpiały, Rajsk... – przywódczyni zamilkła w środku wypowiedzi, zauważając zmianę w zachowaniu medyczki. Oczy kotki były zasnute jakby mgłą, patrzyła niewidzącym wzrokiem. Capnęła medyczkę łapą, ale ona ciągle pogrążona była w transie. Przywódczyni zerwała się zaniepokojona. – Rajska Pieśni, wszystko dobrze? Coś ci się stało? 

– Kociaki przeżyją dzisiejszy poranek i będą żyć jeszcze wiele księżyców. Ich losy na zawsze splotą się z losami wszystkich klanów i na nich zaważą. Ich przeznaczenie zostało związane z przeznaczeniem klanów na zawsze – nakrapiana kotka zaczęła przemawiać powoli i głębokim głosem. – Tak mówią Przodkowie, taka ich wola. 

– Co to w ogóle znaczy? – spytała Chlupocząca Gwiazda, ale długo nie uzyskała odpowiedzi. Medyczka ciągle tkwiła w transie, z którego otrząsnęła się dopiero po jakimś czasie. 

– To znaczy dokładnie to, co przemówili Przodkowie. Losy tych kociąt wpłyną na losy klanów – spróbowała wyjaśnić Rajska Pieśń, wciąż ciężko dysząc po pozwoleniu by przemawiał przez nią sam Klan Gwiazdy. – Nie wiemy jak, możemy się tylko domyślać. 

Chlupocząca Gwiazda obróciła się w kierunku kociąt leżących przy brzuchu swojej matki.
Złotokremowa koteczka zapiszczała, a brązowa zirytowana machnęła łapką w jej stronę.

– Niech się dzieje wola klanu gwiazdy...

| Wojownicy | Rozdarta przepowiednia |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz