Choi San był osobą która wyrażała jak najmniejsze emocje nie zważając na sytuację. Dosłownie nic go nie interesowało i niczym też się nie przejmował. Był już taki od zawsze. Jego mama gdy był jeszcze dzieckiem stawała na rzęsach by ten chociaż się zaśmiał ale poza skrzywieniem buzi w geście ewentualnego zdziwienia nie było nic, żadnego nadmiernego śmiechu czy płaczu. Chociaż maluch San często płakał. Był zasmarkanym dzieciakiem, tylko w taki sposób mając zaledwie dwa lata wyrażał wszystko. Od zadowolenia, śmiechu, aż po bycie głodnym czy po prostu płacz bo przecież rodzice nie mają co robić i to najwyższa pora żeby zabawić małego gnojka.
Jedyną osobą, która pomagała ciemnowłosemu funkcjonować w tym świecie był Yunho.
Yunho to chłopak w jego wieku. Chodzili do jednego przedszkola, nawet do tej samej grupy. Po pewnych wydarzeniach gdy mały Choi płakał chcąc wrócić do domu, a Yunho z grzeczności oddał mu swoją porcje Japche byli nierozłączni. Spędzali każdą wolną chwilę w przedszkolu, aż okazało się, że mieszkają praktycznie obok siebie. Yunho dwa piętra wyżej niż San. Takim też sposobem spędzali ze sobą również popołudnia gdy w trakcie powrotu z przedszkola rozmawiali który przyjdzie do którego się bawić. Parę lat później ta dwójka poszła do wspólnej podstawówki, a potem do liceum.
I mimo upływu lat ciągle się razem trzymali. Będąc nastolatkami z masą nauki w liceum może nie spędzali ze sobą tak dużej ilości czasu jak wcześnie, ale była to dość podobna ilość. Przyjaźń ta według innych ich znajomych i rodziny była na całe wieki. Tak dosłownie. Dlatego też po skończeniu liceum gdy Yunho poszedł na studia i szukał mieszkania by się wyprowadzić, Choi zaproponował mu bycie jego współlokatorem by było to tańsze.San z westchnieniem usiadł na kanapie chcąc włączyć telewizor. Przeszkodził mu jednak Yunho zasłaniając mu widok w celu przeciśnięcia się między kanapą a stolikiem.
— Ej, ja tu oglądam. Weź siadaj. — westchnął Choi ciągnąć od razu przyjaciela na kanapę.
— Sannie, weź przestań. To mój telewizor. — burknął cicho zabierając mu też kanapkę, która leżała na talerzu na stoliku.
— To było moje śniadanie za to. Oddawaj... —spojrzał na tego durnia i szybko zmienił zdanie gdy spojrzał na niego jak pożera kanapkę.
— Przestań. Zjemy i wypijemy dzisiaj coś lepszego niż ta Twoja pożal się boże kanapka. — mruknął niewyraźnie przełykając jedzenie.
San nie wiedział o co właściwie mu chodzi. Yunho pewnie znalazł jakąś kolejną promocję w barze szybkiej obsługi w centrum handlowym. No w sumie, to było by całkiem w porządku.
— Mamy pierwszy grudnia! A to oznacza czerwone kubki w kawiarniach i korzenne napoje czy ciasta. — niemal pisnął uradowany chłopak i podniósł się z kanapy.
— Oh, nieeee! — jeknął przeciągle Choi chcąc zapaść się pod ziemię. Nie znosił świąt i tej całej słodko-pierdzącej otoczki jaka tworzyła się już ledwo po Halloween, którego i tak w Korei praktycznie nie obchodzono nie licząc dzielnic w której było dużo obcokrajowców. Święta były dla niego czymś dziwnym i po prostu przykrym. Jako dziecko jego mama nie poświęcała mu tyle uwagi, nawet nie nauczyła go właściwie czym są święta. Dopiero uroczy Yunho i jego rodzina pokazała małemu Stanowi co to są święta.
— Idziemy! Ruszaj dupę w troki. Znalazłem ostatnio naprawdę fajną miejscówkę. — powiedział przyjaciel Sana, który właściwie ubierał już buty na korytarzu. Ciemno włosy przewrócił tylko oczami i poszedł w jego ślady. Ubrał się naprawdę grubo bo nawet nie wiedział gdzie była wymarzona miejscówka Yunho, a znając jego mogła być nawet na drugim końcu miasta, ale nie wybraliby się metrem z czystej jego złośliwości.
Wyszli z mieszkania i bez słowa po wyjściu z windy wyszli z wysokiego budynku. Nie był to apartamentowiec, ale bardziej kamienica. No może blok. San nie miał pojęcia, ważne było, że mógł tam mieszkać z Yunho. Zerknął na przyjęciela, a ten poprawił sobie szalik na szyi idąc z zaangażowaniem do celu jaki sobie obrał. Choi właściwie nie wiedział czemu się zgodził. No może dlatego, że przyjaciel to jednak przyjaciel i kumpel zjadł mu kanapkę.Po blisko piętnastominutowym spacerze dotarli do kawiarni o której mówił Yunho. Sanowi od razu zrobiło się niedobrze. Totalnie świąteczny wystrój, dodatkowo jakaś cicha muzyka typu dzwonki świętego Mikołaja czy inne po prostu dzwonki. No i oczywiście zapach unoszący się w powietrzu. Aromat kawy, pierników i czekolady.
— Biorę pierniczkowe latte z syropem miętowym! —krzyknął przyjaciel ciemnowłosego podchodząc od razu do kasy gdzie złożył zamówienie. Gdy Choi się już otrząsnął z niemiłego szoku świątecznej szopki postanowił zerknąć na ścianę gdzie wisiała tablica z pozycjami jakie kawiarnia podawała w tym sezonie, a może i zawsze. Nie miał pojęcia bo nigdy tam nie był. Nic nie zwróciło szczególnie jego uwagi, a stał praktycznie przy kasie. Natomiast za nim ustawiali się inni ludzie, którzy najpewniej też chcieli coś kupić. Siłą rzeczy w końcu się ruszył bliżej kasy i jakże było jego oczarowanie gdy zobaczył za ladą uroczego chłopca. Lawendowe włosy mocno kontrastowały z ciemnymi oczami i karnacją chłopaka. San omiótł go wzrokiem zauważając plakietkę z imieniem. "Woo🐻" mówiła plakietka z plastiku. Miał na sobie też czarny fartuszek, a spod niego wystawała zwykła biała koszulka. Ciemnowłosy uśmiechnął się delikatnie i w końcu postanowił zabrać głos.
— Ja... Ja bym chciał coś co nie jest aż tak świąteczne jak wszystko tutaj.
— Ale masz na myśli napój czy może coś do zjedzenia? Na wynos? — zapytał Wooyoung bo tak pracownik miał faktycznie na imię patrząc na Sana.
— Taa... Na wynos. Coś do picia. Może być słodkie. — mruknął cicho.
— Jasne, mogę prosić imię? Jest trochę ludzi za tobą... No nie chce się pomylić. — powiedział nieśmiało, klikając coś w kasie i sięgnął po kubek na wynos. Sanowi oczywiście się nie spodobał bo był czerwony w gwiazdki. No ultra świąteczny.
— San. — powiedział cicho, a lawendowa postać zapisała jego imię na kubku i skasowała należność. Woo podał kubek swojemu koledze z pracy mówiąc co ma zrobić, a sam poszedł na zaplecze po tort, który był zamówiony dla osób stojących za mało świątecznym chłopakiem.
Choi cicho westchnął i tylko odsunął się trochę w bok dalej czekając na swoje ciepłe picie.— Proszę to dla ciebie! Orzechowa czekolada. — uśmiechnął się ten uroczy wychodząc za ladę by wręczyć ciemnowłosemu jego napój.
— Dziękuję. Do widzenia. — skinął głową i wychodząc pociągnął za sobą Yunho, który mimo zamawiania na wynos rozsiadł się na kanapie przy kominku w kawiarence niczym wielka królowa. Wyszli na zewnątrz i skierowali się do domu.
San ciągle był oczarowany tamtym chłopakiem. Był ultra uroczy, w dodatku jego uśmiech był jednym z piękniejszych jakie widział na oczy w całym jego dotychczasowym życiu. San, ogarnij się! Nie możesz się zauroczyć w jakimś kelnerze z kawiarni!
Zerknął mimowolnie na kubek ze swoim wciąż gorącym napojem.„San~~„
Tak właśnie było napisane na papierowym kubku, Choi wziął łyk napoju. Uśmiechnął się. Czekolada była na tyle dobra, że już po pierwszym łyku wiedział, iż będzie częstszym klientem kawiarni.
A może to nie czekolada...
CZYTASZ
Hot Hazelnut Chocolate #woosan
Ficção AdolescenteGdzie San dostaje istnej gorączki widząc cokolwiek związanego ze świętami Bożego Narodzenia, a Wooyoung pragnie by ten okres trwał dłużej