11 lat wcześniej.-Mamo! Muszę tam iść?-Zapytałam z nutką nadziei, że może zmieni zdanie.
-Tak kochanie-Odpowiedziała po czym przykucnęła obok mnie.-Zobaczysz, poznasz nowe koleżanki. Mówię ci ,będzie fajnie.-Posłała mi uśmiech, który odwzajemniłam.Może faktycznie ma rację.
**
Jechałyśmy do szkoły przez 15 minut.
-Rose, już jesteśmy.-Powiedziała moja mama.
Wysiadłam z plecakiem na plecach.
-Za pięć minut zaczyna się twoja pierwsza lekcja.Zobacz, tam jest twoja klasa.Przyjadę po ciebie od razu kiedy skończysz lekcje.Do zobaczenia kochanie!-Kiedy chciała odjeść, złapałam ją za rękę i powiedziałam.
-Kocham cię, mamuś.-Po czym pobiegłam za panią nauczycielką.
***
-Dzieci! Idziemy na plac zabaw! Ustawcie się w pary.-Ogłosiła nauczycielka, a my zgodnie z jej prośbą ustawiliśmy się i wyszliśmy na plac zabaw.
Po dłuższej zabawie w piaskownicy, postanowiłam, że udam się na zjeżdżalnię.
Kiedy chciałam zjechać, popatrzyłam w dół i zobaczyłam, jaka jest długa ta zjeżdżalnia...Przestraszona chciałam się wycofać, ale ktoś mi w tym przeszkodził.
-Teraz nie masz wyboru.-Warknął Jai, po czym zepchnął mnie na sam dół zjeżdżalni.Sturlałam się i wylądowałam w błocie.Pewnie większość dziewczynek rozpłakała by się,ale ja taka nie jestem.Będzie zemsta.
***
Właśnie wychodziłam z koleżankami z szatni od wuefu, specjalnie nie przebrałam butów.
-Rose! Leć szybko przebrać buty do szatni! W takich nie możesz biegać!-Zawołała nauczycielka, a ja szybko pobiegłam do szatni, biorąc po drodze wielką tubkę z czerwoną farbą.Weszłam po cichu do szatni chłopaków i nalałam całą zawartość pudełeczka do butów Jai'a.
***
Teraz
-Mamo, musimy wyjeżdżać?-Zapytałam rodzicielkę.Naprawdę nie chciałam wyjeżdżać...Uwielbiałam New York.
-Tłumaczyłam ci to już tysiące razy, ale widać, że to nie działa.Tak.Musimy jechać!-Odpowiedziała wyrzucając ręce w powietrze.-Kochanie, będzie dobrze.-Pocałowała mnie w policzek.-A! Czy możesz skoczyć po kawę i coś na podróż?-Zapytała
-Ta, jasne.Idę już-Odpowiedziałam biorąc do ręki 20 złotych.
Przekroczyłam próg mojego ulubionego sklepiku, a w drzwiach zabrzmiał ten sam dzwoneczek...
Wzięłam z półki Coca-colę,dwie czekoladowe muffinki, dużą czekoladę o smaku oreo i wodę gazowaną.Jeszcze podeszłam do ekspresu z kawą i nalałam dla mamy.Zapłaciłam i udałam się w stronę auta.
-Już jestem.-poinformowałam mamę.
-Super, dzięki.-Uśmiechnęła się do mnie.-Wsiadaj,jedziemy.
Otworzyłam drzwi od samochodu i usiadłam w miękkim fotelu.
Czas zacząć nowe życie...
---------------------------------------------------------
Hej, tak wygląda prolog.Może być?
Komentujcie, to bardzo motywuje (:
CZYTASZ
Why?
Novela JuvenilCzy jedno słowo, jeden gest i jeden głupi czyn, mogą rozwalić wszystko? Ona wie.