Było około godziny 14.00. Wysoki mężczyzna wszedł do pokoju. Na jego twarzy było widać znudzenie i smutek.
- Już od tygodnia nie miałem żadnej misji.- pomyślał- co ja mam robić?
Spojrzał na stół, na którym leżała koperta z pieczęcią fatui.
- Czego oni... nie mogli mi powiedzieć osobiście?- burknął znudzony i otworzył kopertę, w której znajdował się list.Childe, naprawdę chciałabym móc zrobić to sama ale tylko Ty nam pozostałeś. Ja i Scaramouche mamy poważną misję w Inazumie. Szkoda, że muszę wyjechać, bo miałam ciekawszą rzecz na głowie. Sama Tsaritsa mnie o to poprosiła. Ale trudno powierzam tą misję tobie.
- Tsaritsa...- wtrącił się zaciekawiony i wrócił do czytania.
Chodzi o zbadanie tajemniczej domeny w północnej Shneznayi. Podobno słychać stamtąd dziwne jęki i czuć wyziewy pyro. Twoim zadaniem jest zbadanie tego terenu i zabicie potęcjalnych wrogów. To rozkaz Tsaritsy.
Bez poważania
Signiora- Jak dawno mnie tam nie było. Shneznaya....W sumie nie mam nic lepszego do roboty. Poza tym jestem ciekaw co to za miejsce.
Tak więc chłopak pełen ekscytacji powrotem do ojczyzny spakował się. Następnie udał się do portu. Po jakimś czasie jego statek odpłynął. Gdy statek dopłynął do celu niebieskooki opuścił port. Miał dość długą wędrówkę przed sobą, bo w okolicy tajemniczej domeny nie było żadnych waypointów. Trudno raz się żyje. Ajax miał asa w rękawie. Praktycznie całe dzieciństwo mieszkał w tym mroźnym rejonie, dzięki czemu był zahartowany na praktycznie każdą pogodę. Bez większych przemyśleń rozpoczął wspinaczkę.
Po niezbyt męczącej godzinie wspinaczki rudowłosy spostrzegł pewien budynek. Gdy podszedł bliżej doznał niemałego szoku. Stał przed opuszczonym Abyss'em, jednak dla młodego Harbingera było to coś więcej. Pamiętał to miejsce. Był to Abyss, do którego wpadł gdy był dzieckiem. Bez chwili namysłu podekscytowany otworzył drzwi i zobaczył... nic. W końcu Abyss był opuszczony. Coś jednak było nie tak. W liście Signiora napisała, że wydobywają się stąd wyziewy żywiołu Pyro.
- Co mi szkodzi rozejrzeć się tutaj. Może się trochę zabawię.
Jak powiedział tak zrobił. Szedł już w stronę ostatniej komnaty. Zaczął tracić nadzieję o jakiejkolwiek walce. Trochę smutny podszedł do drzwi ostatniej komnaty. Były uchylone. Ze środka było czuć wyziewy Pyro. Podekscytowany otworzył szerzej drwi i... zauważył jakąś dziewczynę siedzącą na schodach i trzymającą zapalony patyk. Miała tak na oko z 20 lat. Może była w jego wieku. Gdy tylko spostrzegła chłopaka zapytała:
- Kim jesteś i co tutaj robisz?
- Formalnie Tartaglia. Możesz mówić mi Childe. Jestem 11-nastym Harbingerem Fatui. A jestem tutaj, ponieważ wydobywały się stąd wyziewy Pyro i za zadanie mam to sprawdzić.
-Serio?! Tak! Udało się!
- Co?- spojrzał zdziwiony- potrzebujesz jakiejś pomocy?
- Nie nie o to chodzi. Nawet nie ma tutaj z czym walczyć.
- Nie ma z czym walczyć?! Nie no to po co w ogóle ta misja.
- Daj mi dokończyć. Wyziewy Pyro to moja zasługa.
- Aha. Czyli masz wizję Pyro.
- Dokładnie od tygodnia.
- Jakiej broni używasz?
- Jak to jakiej? Mam tylko ten patyk do samoobrony.
- Hahahahaha i ty chcesz się obronić czymś takim? Kogo ty oszukujesz?
- Jak jesteś taki mądry to czym ty walczysz rodzielcu?
- Powiem ci pod warunkiem.
- Jakim?
- Powiesz mi ile masz lat, jak się nazywasz i jak się tutaj znalazłaś.
- Dobra. Więc jestem Y/N mam 21 lat. A resztę powiem jak pokażesz mi czym walczysz.
- Zgoda. Tylko nie padnij z wrażenia.
Sięgnął po łuk.
- Childe?
- Tak.
- Chyba jednak sobie powalczysz.
Chłopak odwrócił się. Na jego twarzy momentalnie pojawił się szeroki uśmiech.
Stały przed nimi dwa Ruin Huntery.- Patrz i się ucz.- powiedział a następnie puścił jej oczko. W mgnieniu oka chwycił swój łuk i wycelował błękitną strzałę w stronę jednego z robotów. Przeciwnik momentalnie przestał latać. Następnie Tartaglia wcelował kolejną strzałę w stronę kolejnego robota.
Gdy obydwoje przeciwników leżało na ziemi.
Wtedy rudowłosy rozsunął swój łuk w dwa błękitne ostrza. Postanowił jeszcze bardziej zszokować Y/n dobijając przeciwników swoją drugą techniką.
W przeciągu paru sekund nie było już żadnego zagrożenia. Rudowłosy widząc podziw i szokowanie dziewczyny zaczął się śmiać.
- I co y/n, szczęka opadła?
- I to jak. Byłeś niesamowity!
- To nic konkretnie skomplikowanego. Wystarczy tylko opanować dany element, a techniki to skutek uboczny.
- Naucz mnie... Kontrolować Pyro.
- Zgoda, pod warunkiem.
- Jakim?
- Zdążysz uciec przez te drzwi, które się zamykają.
- Z tym będzie problem. Mam skręconą kostkę.
- Ah z tymi kobietami zawsze są jakieś problemy. Wskakuj na barana.
Nachylił się by ułatwić jej zadanie. Ona w pośpiechu wykonała prośbę.
Gdy tylko chwyciła się jego szyji Childe pobiegł s wtronę wejścia.
Widząc, że drzwi się zamykają wyskoczył przez nie.Po chwili obydwoje leżeli na śniegu. Tartaglia tylko się śmiał.
- Ach jak ja dawno nie czułem takiej adrenaliny... i wyrwałem damę z opresji. Po prostu dzień marzeń.- westchnął.
- Dzięki?
- Wracając do naszej rozmowy... To co ty tam w ogóle robiłaś?--------------------------------------------------------------
Hehehe tak jak mówiłam w ff z Rinem zaczęłam pisać kolejny! Właśnie przeczytaliście pierwszy rozdział. Co o nim myślicie? Wydaje mi się, że jest w miarę git. Ależ czym był by ff z rudym bez zdjęć rudego. Ulituję się nad wami. Proszę:Miłego czasu. Kolejny rozdział jak wymyślę historię😋
CZYTASZ
~Drogą ku wolności~Childe x Reader~ (zawieszone)
FanfictionChilde jest 11 z Harbingerów Fatui. Podczas jednej ze swoich misji natrafia na opuszczony abyss z uwięzioną w nim dziewczyną. Jego decyzja zaważy o losach Y/n. Pytanie, czy rządny krwi chłopak podejmie się tego wyzwania?~