Rozdział 2 - Pierwszy pocałunek

1.7K 50 3
                                    

Przebudziłam się o godzinie 5.47, że stresu nie mogłam dalej spac, chwyciłam zatem jedną z wielu moich książek i zaczęłam czytac.
Nie wiem kiedy zleciały mi 3 godziny, sięgnęłam po zegarek i z przerażeniem zrozumiałam że zostało mi 10 minut do wyjscia z dormitorium. Odłożyłam książkę na stolik obok, chwyciłam ubrania z kufra a następnie udałam się do łazienki. Założyłam na siebie dresowe spodenki oraz białą koszulkę. Przed wyjściem włożyłam jeszcze niebieską soczewkę do oka.
Chwyciłam różdżkę i wyszłam z dorminatorium na korytarz. Powoli zaczęłam schodzić ze schodów i wtedy zobaczyłam Riddle'a. Siedział na kanapie i czekał na mnie. Miał na sobie jeansy i kurtkę z tego samego materiału. Wstał i podszedł do mnie.
- Idziemy?

Zapytał mnie na co skinełam głową. Poszliśmy w stronę stadionu do quidditcha.

Usiedliśmy na trybunach. Chłopak się nieco do mnie zbliżył.

-MARCUS-

Nie wierzyłem że mogę poczuć. Poczuć coś czego nigdy nie czułem. Przy niej czułem się inaczej. W poprzedniej szkole każda dziewczyna chciała tylko atencji z mojej strony. Każda się tym chwaliła ze mogła że mną rozmawiać i przebywać w moim pobliżu. . Tu jest tak samo, każda dziewczyna jest "taka sama" jak poprzednia, ale nie ona. Nie dałaby się zaszantarzować, nie ulegałaby tak łatwo.

Była wyjątkowa...była aniołem.

- Zimno trochę.

- Co?

- Powiedziałam że trochę zimno jest dzisiaj.

- Faktycznie. Nie jest zbyt ciepło.

Położyłem delikatnie rękę na jej talii i przyciągnąłem do siebie.

- Marcus co ty robisz?

To były ostatnie wypowiedziane słowa przez nią zanim położyłem jej nogi na swoje, złapałem drugą ręką jej talię i ją pocałowałem, dziewczyna nie protestowała. Potrzebowałem tego bardziej niż czegokolwiek w tamtej chwili.

Chciałem żeby ta chwila trwała wieczność, ale pogoda inaczej sobie to zaplanowała. Tą pięknych chwilę przerwał nam...deszcz.

- Czas Zwijać się do Hogwartu.

- Racja.

- Dziewczyna zabrała swoje nogi z moich po czym wstała A ja za nią. Wróciliśmy do środka szkoły rozmawiając o wypracowaniu z eliksirów które zadał nam Snape, oraz opowiadałem jej jakie są techniki obrony przed zaklęciem pokoju crutiatus. Kiedy weszliśmy do pokoju wspólnego zdaliśmy sobie sprawę że za chwilę jest przerwa obiadowa więc udałem się przebrać z mokrych ubrań. I ona chyba zrobiła to samo.

-ALISHIA-

Weszłam do dorminatorium, przebrałam się w długie czarne spodnie oraz bluze refo samego koloru, A na to szata slytherin'u, wziełam torbę i wyszłam. Następnie udałam się w stronę wielkiej sali. Weszłam i zajęłam swoje miejsce, pomiędzy Liam'em I Oliver'em bo Colin postanowił usiąść obok swoich kolegów.

- Czemu nie było cię na pierwszych dwóch lekcjach?

Zapytał Oliver z zaciekawieniem. Na mojej twarzy pojawił się grymas bo nie chciałam mu się spowiadać.

- Po prostu zaspałam.

Chłopak zerkną na mnie i kontynuował jedzenie. Po zjedzony posiłku wyszłam z wielkiej sali wraz z moim rodzeństwem. Tego dnia wypadło że mamy dwa razy pod żąd eliksiry.

Super. Lepiej być nie mogło.

Zajęłam miejsce na końcu klasy w lewym rzędzie. Przede mną usiadł Marcus. Liam i Oliver usiedli też w ostatnim rzędzie ławek. Chwilę przed rozpoczęciem lekcji wparował zadyszany Colin i zają miejsce obok mnie co było dość dziwne bo nigdy nie mieliśmy łączących zajęć z trzecim rokiem.

- A Ty młody człowieku nie masz teraz Obrony Przed Czarną Magią?- Zapytałam na co chłopak się skrzywił.

- Nie, we wtorki mamy wspólne eliksiry. - tym razem na mojej twarzy pojawił się widoczny grymas.

Po chwili w klasie znalazł się nauczyciel i lekcja się zaczęła. Mieliśmy napisać referat na temat Amortencji. Zostaliśmy przydzieleni do grup. Collin był z Cho i Cedrikiem, Draco był z Liamem i Oliverem a oczywiście ja z Marcusem ponieważ Astoria stwierdziła że zrobi to sama A Profesor się zgodził.

***

Siedzieliśmy we dwójkę na wielkiej sali przy środkowym stole na przeciwko siebie. Ja pisałam referat, prawdę mówiąc kończyłam. Czasami się go tylko pytałam o coś jeśli nie wiedziałam co oznaczają niektóre rzeczy, a on na spokojnie mi to wyjaśniał nie zwracając przy tym uwagi na mnie. Pisał coś w telefonie, czasami biorąc pióro do ręki i udając że coś pisze. (Akcja odgrywa się na początku lat '00 więc proszę nie mieć pretensji co tam robi telefon)

-Marcus?

- Co chcesz?

Odpowiedział nadal patrząc w swój telefon i nawet nie zerkając na mnie.

- Em.. a w sumie nie ważne.

Wzięłam się za pisanie i kątem oka zobaczyłam jak odkłada telefon na bok i zaczyna mi się przyglądać.

- O co chodzi, pytam się.

- Skończyłam. Podpisz się tylko żeby nie było że sama to robiłam co by się zgadzało.

Chłopak uniósł lekko lewy kącik ust po czym wzią pióro do ręki i się podpisał po czym zebrał swoje rzeczy i wyszedł. Byłam zmieszana jego zachowaniem, raz mnie całował i był opiekuńczy a raz mnie zlewał.

Postanowiłam nie iść na następna lekcje z McGonagall, wolałam się pouczyć. Zebrałam swoje rzeczy i udałam się do biblioteki gdzie nikt by mnie nie znalazł.

Forgetten from beyond the world (ALWAYS YOU)~~ Marcus Riddle / WZNOWIONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz