Rozdział 6

1.6K 80 34
                                    

– Babciu, jestem tu dopiero od półtora tygodnia. – przewróciłam oczami, spoglądając na moje czerwone paznokcie.

– Michaela, pierwszy raz od wielu lat nudzi mi się – oburzyła się, patrząc groźnie w kamerkę. – Twój dziadek jest największym gburem, jakiego znam. Cały czas tylko siedzi i pracuje. Od kiedy wyjechałaś, nie mogę znaleźć żadnego sensownego zajęcia.

– To do ciebie nie podobne.

Zaśmiałam się cicho. Czarnowłosa posłała mi karcące spojrzenie, lecz uśmiechnęła się pod nosem.

– Wróć do domu – mruknęła.

– Żebyś zamęczała mnie informacjami o tym słynnym Nicholas'ie? Podziękuję.

To był tylko jeden z wielu powodów, dlaczego nie chciałam wracać do domu.

– Michaelo Veronico Renladi! – zawołała, a ja już wiedziałam, że przede mną długi wykład.

– Babciu, coś się zacina – chrząknęłam, rozłączając się. – Do zobaczenia.

Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę osiemnastą. Powoli wstałam z łóżka, naprostowując swoje kości. Skrzywiłam się na ból brzucha, który spowodowany był okresem.

– Muszę zjeść coś słodkiego – mruknęłam.

Podeszłam do szafy, z której wyjęłam letnią, luźną czerwoną sukienkę. Była na długi rękaw, miała niewielki dekolt oraz sięgała mi do połowy ud. Dobrałam to tego sandały na lekkim obcasie w tym samym kolorze. Weszłam do łazienki, po czym rozczesałam moje czarne włosy oraz podkreśliłam jedynie rzęsy. Usta pomalowałam krwistą szminką, którą tak bardzo uwielbiałam. Dodatkiem była czerwona opaska, która znalazła się na moich włosach.

Westchnęłam, spoglądając się w lustrze. Może być. Sięgnęłam po moją czarną torebkę, do której wrzuciłam telefon i portfel, po czym skierowałam się na dół. Christopher i Sylvia byli w pracy, co mnie bardzo cieszyło, ponieważ nie miałam ochoty na konfrontacje z nimi. Zack wyszedł gdzieś rano i do tej pory nie wrócił. Kiedy wyszłam na ganek, od razu uderzyło we mnie gorące powietrze. Skrzywiłam się, ponieważ nienawidziłam ciepła. Wolałam okryć się kocykiem pod kołdrą niż ciągle się pocić i szukać miejsca do ochłody.

Postanowiłam udać się do pobliskiego sklepu, w którym już byłam jeden raz, dlatego mniej więcej znałam drogę do niego. Pod marketem znalazłam się po dwudziestu minutach. Wchodziło do niego wielu ludzi, co mnie nie zdziwiło, ponieważ dzisiaj miały być jakieś wielkie przeceny. Weszłam do sklepu, krzywiąc się od razu. Zapach ludzkiego potu gwałtownie we mnie uderzył, przez co miałam ochotę zawrócić się i wyjść. Szybkim krokiem ruszyłam w kierunku alejek ze słodyczami. Sięgnęłam po chipsy oraz dwie czekolady, a następnie udałam się do kasy samoobsługowej. Parsknęłam pod nosem, kiedy widziałam, jak wiele osób pcha się do normalnych kas, pomimo tego, że mają mało produktów.

– Po co sobie życie utrudniać? – mruknęłam, omijając stojące w długich kolejkach starsze panie, które przyglądały mi się z niechęcią. Ruszyłam na zewnątrz, nie przejmując się ich opinią.

Kiedy przechodziłam obok jakiegoś baru, otworzyłam paczkę chipsów. Wzięłam jednego do buzi, rozkoszując się ich smakiem. Nagle usłyszałam gwizdnięcie po prawej stronie. Pomału odwróciłam swoją głowę, a tam ujrzałam pięciu nastolatków, którzy palili papierosy w cieniu.

– Hej, mała! – krzyknął jeden z nich, lecz ja postanowiłam to zignorować i iść dalej.

W tym mieście mieli jakiś fetysz zaczepiania ludzi na ulicy.

Curse [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz