Poranek przywitał mnie cierpkim smakiem w ustach oraz bólem pleców, wywołanym przez sztywny pasek spódnicy. Nawet nie wiem jak to możliwe, że przespałam tutaj całą noc, nie budząc się ani razu. Pokój był jasny, ale nie wpadały do środka nachalne promienie porannego słońca. Najwyraźniej okno skierowane było ku zachodowi. Zdjęłam z siebie wygniecione ubranie i postanowiłam zejść na dół, gdzie wczoraj zostawiłam torbę. Mieściła wszystko, co podczas miesięcznego pobytu miało przybliżyć mi choćby namiastkę szczęśliwego życia w mieście. W pierwszej kolejności umyłam w zagraconej toalecie zęby. Higiena jamy ustnej była moim priorytetem. Zestaw miniaturowej pasty i składaną szczoteczkę od lat nosiłam w torebce. Tak na wszelki wypadek. Nic nie odświeżało lepiej, jak porządne wyszczotkowanie zębów. Teraz jednak nie do końca spełniło swoje zadanie. Od wczorajszego śniadania nic nie jadłam, przez co towarzyszył mi gorzkawy smak żółci w ustach. Nawet smak miętowej pasty nie był w stanie tego zneutralizować. Oczywiście nie spodziewałam się znaleźć w lodowce niczego innego jak światła. I obym się nie myliła, bo pozostawionemu przez babcię czemuś, mogłyby do tego czasu wyrosnąć nogi. To byłoby zdecydowanie gorszą opcją niż ucisk w żołądku. W salonie było strasznie ciemno, więc zanim dobrałam się do torby, jednym pociągnięciem rozchyliłam ogromne zasłony, żeby wpuścić do środka trochę światła. Od pobudki motywowałem się w myślach, że ten dzień będzie lepszy od wczorajszego. Takiego przywitania się jednak nie spodziewałam. To, co zobaczyłam za oknem, wyrwało z moich ust przeraźliwy okrzyk. Bardziej pisk. Coś w stylu naturalnego odgłosu sowy. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, więc rękoma szybko zakryłam nagie piersi i czym prędzej wbiegłam na górę, do pokoju z dzieciństwa, w którym zostawiłam wczorajsze ubranie. To miejsce coraz mniej mi się podobało. Czułam się tutaj jak małpa w zoo. Jakim cudem ludzie tak po prostu zaglądali sobie przez okna. Dla jasności, za szklaną szybą stał obcy mężczyzna i bezczelnie oglądał okiennice. Na bank był złodziejem albo chorym psychicznie. Wielokrotnie czytałam w wiadomościach o brawurze takich typków. A temu wyjątkowo biło z twarzy niebezpieczeństwo. A może to gwałciciel? Do jasnej cholery, tutaj nawet nikt nie usłyszy mojego krzyku. No pięknie. Jeśli jakimś cudem przeżyję ten dzień, zabiję Jarka. Uduszę i poćwiartuję.
Parszywy włamywacz zaczął się nagle dobijać do drzwi. „Już biegnę ci otworzyć," pomyślałam sarkastycznie, rozglądając się za czymś, co pomogłoby mi w jego obezwładnieniu. Chętnie zaoferuję mu herbatkę, za którą zapłaci własnymi zębami. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i trochę zwątpiłam w swoje możliwości. Dlaczego jako dziecko bawiłam się lalkami, a nie na przykład mieczem samurajskim? Już sam jego widok odstraszyłby każdego przestępcę. Co za tupet ludzie tutaj mają? Mieszkając w Warszawie, nawet nie wiedziałam kto śpi za ścianą mojej sypialni. Daję słowo. Facet? Kobieta? Jak wygląda? Nie wiedziałam nic. I było mi z tym bardzo dobrze. A w tej zabitej dechami dziurze co mrugnę oczami, to widzę kolejną twarz. Do tego gadającą.
– Halo! Moniko, jestem przyjacielem twojej babci.
Dobiegł mnie dźwięk przekręcanego w drzwiach klucza, a później głos tego trupa. Jeśli myślał, że wyznaniem o przyjaźni z babcią uciszy moją czujność, to bardzo się pomylił. Nie byłam naiwną gąską, która każdemu we wszystko wierzyła.
– Moniko? Widziałem, że jesteś w domu. Dlaczego się ukrywasz? – zapytał, a ja do tego czasu znalazłam odkurzacz w szafie. Ciężka srebrna rura idealnie nadawała się do obezwładnienia intruza. – Nazywam się Łukasz, jestem twoim sąsiadem.
Facet miał niezłą gadaną, co działało na moją korzyść, bo mogłam bezszelestnie zakraść się na dół. Na paluszkach pokonywałam schodek za schodkiem. Zaskoczyłam go w pokoju babci.
– Jezu, wystraszyłaś mnie, dlaczego tak się skradasz? – zdążył zapytać zanim grubą rurą zdzieliłam go po żebrach. – Moniko, ty co robisz? Uspokój się – typek nagle zmienił śpiewkę.
CZYTASZ
Z Miłości [WYDANA]
Roman d'amourWydana w formie druk na życzenie, E-Book & Audiobook przez EmpikGo Od zarania dziejów filozofowie sprzeczali się czy kobieta jest darem dla mężczyzny, czy też przekleństwem. A co jeśli staje się jego obsesją? Lub co gorsza, staje się obsesją wielu? ...