~2~

77 3 0
                                    

Obudziłam o dziwo wyspana z promienistym uśmiechem na twarzy. Popatrzyłam na zegar z przerażeniem, była godzina dziesiąta jedenaście. Za późno, aby udać się do szkoły.

~Może zrobimy sobie dzień wolny, przecież nic się nie stanie.~ Pomyślałam.

Nic się nie może za stać, nie ma dziś żadnych kartkówek, sprawdzianów czy odpowiedzi ustnej. A takie spieszenie się i dostanie opierdol za spóźnię się do szkoły, to pogorszy tylko samopoczucie. Z swoich rozważań wysunęłam wniosek, żeby spędzić ten dzień pogodnie bez żadnych zmartwień. Udałam się do łazienki i tam rozpoczęłam przebierać się  z nocnej piżamy na czarne jeans'y, czarny podkoszulek z napisem orginal po japońsku a na to jasną katanę. Uczesałam swoje włosy i zostawiłam je rozpuszczone, a z makijażu pomalowałam tylko rzęsy bo nie miałam ochoty na resztę. 

Tak przygotowana wyszłam z łazienki, idąc w stronę jadalni. W naszej stołówce gotuje miła kucharka, nie było nas jakoś specjalnie dużo, dlatego w naszej placówce została zatrudniona jedna do tej roli pracownica. Oczywiście była też możliwość pomocy jej bezinteresownie, lub zatrudnieniu się tam, dla szefowej za marne grosze, a dla nas duże pieniądze. Gdybym miała tylko talent do tego lub umiała zrobić prosty obiad, to bym miał swoją pierwszą prace, ale nie potrafię, lecz mimo wszystko postanowiłam się tam udać po jakiekolwiek śniadanie. Wchodząc na zaplecze zobaczyłam kobietę odpoczywającą w rogu kuchni z książką w ręku.

- Dzień dobry! - przywitałam się z kobietą z lekkim uśmiechem na twarzy. - Czy zostało coś na śniadanie? - zapytałam kucharkę wyrywając ją z wydarzeń które nigdy się nie ostaną zawartych w książce.

- Dzień dobry kochanieńka! - zabrała po raz pierwszy głos zawsze szczęśliwa pani. - Coś tam zostało, ale jak ci resztki do gustu nie przypadną możesz wybrać coś z lodówki i szafki górnej obok niej. - Odpowiedziała  spokojnie Merry Blake. 

Owa kucharka była pulchna z białą cerą i małymi oczami. Zazwyczaj ubierała się w luźną, długą, niebieską sukienkę z długimi rękawami. Jest ona bardzo życzliwa oraz uprzejma, a czasami wręcz urocza, ale nie tak przesadnie jak jedna z opiekunek lecąca na kasę. Sympatyczna inaczej nie do końca umiem to określić, lecz powiedzmy, że z dobroci serca.

- Dziękuję. - Podziękowałam sama nawet nie wiedząc co znajduje się na blacie kuchennym. - O! Jednak zostało trochę rāmen'u. Wie pani co mnie dziwi w tych dzieciach. - Powiedziałam nie wiele myśląc, zaczynając swój monolog na ten temat tego dania, na co kobieta pokiwała głową cierpliwie czekając, aż do kończę swoją wypowiedź. - Kontynuując wszyscy Japończycy lubią rāmen oczywiście z wyjątkami. Podopieczni z tego ośrodka też go wręcz uwielbiają, a tylko ja jadam go na śniadanie. Wiesz Merry z czym to jest związane? 

- Ami, może tu chodzi o gust lub przyzwyczajenia. - Odparła kobieta z promiennym wyrazem twarzy. Była jedyną osobą, która tak do mnie po części zastępowała mi babcię. - Widzisz te ziarenka ryżu w misce. - Rzekła kobieta wstając z krzysła i podchodząc do mnie z naczyniem białych kuleczek. - Mimo iż są z tego samego gatunku nie są identyczne. Różnią się przede wszystkim kształtem, twardością a nawet smakiem w minimalnym stopniu. - Opowiedziała starsza pani.

- Rozumiem, jeszcze raz dziękuję za rāmen. - Stwierdziłam dochodząc do progu drzwi. Nie wiedziałam o co jej dokładnie chodzi, przecież rāmen to rāmen, ale zbytnio nie miałam ochoty na poranne dyskusje.- Do widzenia, miłego gotowania.

Po przyjemnej rozmowie i zjedzeniu dania na stołówce poszłam do pustego pokoju. Postanowiłam udać się do parku w moim mieście. Było to moje ulubione miejsce w całym Inazuma Town. Przed pójściem na zewnątrz udałam się do łazienki, aby pomyśleć czy czegoś nie zmienić w swoim wyglądzie. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca, więc szczęśliwa poinformowałam podopieczną placówki kierując się do wyjścia z budynku.

Opuszczając ośrodek, wyciągnęłam słuchawki z kieszeni wraz włączeniem mojego ulubionego teledysku. Dalej szłam chodnikiem prowadzącym do parku. Mijałam wielu ludzi, jedyni poruszali się samotnie, a drudzy razem. Natomiast nie którzy z nich trzymali przed sobą telefon nie zważając na otoczenie. Zawsze, gdy wychodziłam na zewnątrz patrzenie na innych i porównanie do siebie to było normalne. Nie lubię się wyróżniać, dlatego takie obserwacje dają mi do myślenia co powinnam, a czego nie. Do miejsca docelowego dostałam się po około piętnastu minutach. Wchodząc na zielony teren z pięknym widokiem. 

Uwielbiałam oglądać przyrodnicze krajobrazy, a zwłaszcza takie jak te. Piękne brązowe kory drzew z jasno różowymi pąkami kwiatów na ich ciemnych gałęziach. Przyozdabiały i dodawały uroku temu miejscu, szkoda tylko, że parę miesięcy. Teraz jest już pojedyncze egzemplarze, lecz nie przeszkadzał mi ten brak. W ogrodzie znajdowały się jeszcze inne rośliny, które można podziwiać. Jedną z takich sadzonek jest róża. Ma one soczyste czerwone płatki kwiatu, a jej zielonkawa łodyga jest przyozdobiona malutkimi kolcami. Ten rezerwat krył w sobie wiele, a mimo wszystko już był magiczny.

Rozejrzałam się po okolicy botanika, nie mogąc znaleźć wolnej ławki. Po paru chwilach zobaczyłam prawie wolną ławkę, ponieważ siedział na niej chłopak.

Miał on różowe włosy związane w dwa dolne kucyki wraz z bujną grzywą tego samego koloru. Jego niebieskie tęczówki z błyskiem dodawały mu dziewczęcej urody, Natomiast cera była lekko bledsza od przeciętnej. Był ubrany w szkolny mundurek, co ciekawe to w taki sam jaki posiadam. 

Usiadłam na drugim brzegu miejsca siedzącego obok niego. Kiedy popatrzyłam się w stronę chłopaka natychmiastowo dostałam migreny. Nie mam pojęcia dlaczego dostałam takiego bólu. Rozpoczęłam wyliczanie wszystkich możliwych powodów, gdy minęła dłuższa chwila do mojej głowy przyszła myśl, że już go znam. Nie mam pojęcia czemu tak, pewnie jakiś błąd, albo coś innego. 

- Hej, wszystko w porządku? - zapytał różowo-włosy, wyrywając mnie z natłoku myśli. - Heej, słyszysz mnie? - pytał ciągle niebiesko-oki z prawie niewidocznym poirytowaniem w głosie.

- Um... . - Odpowiedziałam, a raczej wymamrotałam. - Znaczy się tak, tak. - Powiedziałam bez żadnego zastanowienia, machając rękami we wszystkie strony. Przez takie zachowanie przez przypadek uderzyłam chłopaka. (Wyobraźcie to sobie ~ autorka) - Przepraszam, to było niechcący.

- Nie szkodzi. - Wypowiedział masując lekko nos, ponieważ tam moja ręka mu przyłożyła. - A co ty tutaj robisz? 

- Spędzam szczęśliwie dzień, jeżeli jeszcze się da. - Wyznałam patrząc się w niebo z marzycielskim głosem.  - A ktoś taki jak ty nie powinien być w szkole? - zadałam pytanie, w między czasie różowo-włosy usiadł na ławce obok mnie.

- Dziś nie mogłem udać się tam, bo musiałem coś załatwić. - Powiedział, jego tęczówki patrzyły na mnie z jakby nadzieją? - Ty no właśnie! - krzyknął niespodziewanie. - Mam dziś kupić składniki do deseru mojej mamy, a jak będę za długo to mnie opieprzy. - Zmartwił się tym faktem, mnie też było trochę przykro. - Wiesz, będę już musiał się zbierać

- Nie szkodzi, powodzenia. - Pożegnałam się ruszając w głębszą stronę parku.

W całym rezerwacie lubię chodzić do części bardzo zarośniętej, gdzie nikt nie chodzi z tego co wiem. Pierwszy raz tam trafiałam, jak byłam rozkojarzona i zafascynowana kompozycją kwiatów, krzewów, drzew oraz wszelakich roślinek. Byłam zachwycona ich urokiem do momentu zadzwonienia telefonu. W tamtym momencie pojęłam, iż jestem w nieznanej części botaniku. Błądząc w stronę wyjścia spędziłam tam z pół godziny jak nie dłużej.

Doszłam tam po około dziesięciu minutach, droga mimo wszelkich pozorów nie zajmował, dużo czasu. Miejsce było wręcz urokliwe, wszędzie znajdowały się rośliny z dużymi liśćmi. Po prawej stronie znajdowała się ławka bez jednej deski. W kącie natomiast znajdowały się moje ulubione kwiaty czyli róże, są one ogrodzone małym brązowym płotem. Naprzeciwko ich, obok ścieżki jest latarnia oświetlające całe pomieszczenie. Cały ten piękny teren jest porośnięty bluszczem, co dodaje mu swojej oryginalności.

Usiadłam na ławie oglądając cały kącik, myśląc co by tu można było zmienić. Podczas rozważań, zawibrował telefon. Na jego ekranie pokazały się dwie wiadomości. Jedna od dyrektorki, pewnie będę musiała odpłacić się za swoje wyjście, a druga od nieznanego numeru. Otworzyłam wpierw komunikat od tajemniczej osoby, zamroziło mnie. Sama ciekawość mną kierowała i to ona zapoczątkuje coś nowego. 

"Birds Of Death" |Kyousuke Tsurugi X oc| [ZAWIESZONE NA ZAWSZE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz