Rozdział VI

185 13 24
                                    


Ethan miał nadzieję, że nikt nie będzie wypytywać go o przebieg nocnej eskapady. Było to jedno z tych przeżyć, o których nie zamierzał mówić nikomu. Gdy zamknął za sobą drzwi i upewnił się, że rodzice wciąż śpią, przemknął do swojego pokoju. Jeszcze niedawno zamierzał położyć się do łóżka i po prostu odpłynąć. Ale teraz, gdy był sam, czuł, że ta samotność, której pragnął przecież nad wszystko inne, zaczyna go przytłaczać. 

Starał się nie myśleć zbyt wiele. Wolał usunąć całą tę noc z pamięci, chociaż jeszcze niedawno miał nadzieję, że zostanie w pracowni na zawsze. Dziwne wspomnienia, podkoloryzowane ziołem, uderzyły w niego ze zdwojoną siłą już w chwili, gdy położył się na łóżku. Co miało nadejść później?

Ethanowi dziwnie było ze świadomością, że prawdopodobnie więcej nie spotka Damiano. Nic ich nie łączyło, nie istniała więc szansa, że wpadną na siebie w przypadkowym miejscu. Że znów pomilczą.

Spałem z tym kolesiem, który przyszedł i wyskoczył z ciuchów. 

Ethan pokręcił głową. Jeśli Damiano miał takie przygody, mógł zakładać, że jego chwila szczerości nie obróci się przeciwko niemu. Chyba. W każdym razie chciał w to wierzyć. Może go podpuszczał?

Wiedziałem. Radar działa. 

Ethan czuł, że nie ma większego pożytku z faktu, iż umie mówić. Mało tego, miał wrażenie, że wpędza go to w coraz większe kłopoty. 

Cholernie dobrze się z tobą milczy. 

Próbował zasnąć, dręczony wspomnieniami, nieznośnie żywymi, a zarazem należącymi do bezwzględnej przeszłości. Wiedział, że dobrze byłoby po prostu zapomnieć. Wyrzucić te kilka dni z pamięci i iść przez życie dalej, ignorując wszelką sztukę. Nagle pomyślał, że będzie widział Damiano w każdym obrazie, w każdej ciekawej twarzy, w każdym tym cholernym pięknie, o którym opowiadał mu przez tyle czasu. Była to nieznośna wizja. 

Zdążył już pożałować, że wyszedł na wernisaż. Że wystarczyła odrobina głupiego gadania, by dał się podpuścić. Pragnął zapomnieć. A zarazem czuł, że nie ma o czym zapominać. 

***

Ethan wiedział, że naiwnie będzie zakładać iż jego nocne wyjście obejdzie się zupełnie bez echa. Kiedy więc przyszła pora lunchu, opuścił swój pokój i zszedł do rodziców, powtarzając w pamięci starannie wymyśloną historyjkę. 

Ojciec rzucił mu podejrzliwie spojrzenie, gdy tylko wszedł do jadalni.

— Co? — zapytał Ethan, spokojnie siadając przy stole.

— Gdzie byłeś tym razem? Impreza, randka? — Drugie słowo wypowiedział z lekkim niedowierzaniem. 

— Mówiłem ci, że kogoś mam. 

— Angelikę, czy jak jej tam...?

Matka trochę zbyt głośno postawiła na stole półmisek z makaronem.

— Tak — odpowiedział Ethan. Zdumiała go pewność w jego własnym głosie. 

Przez chwilę w jadalni panowała nieznośna cisza. Matka i ojciec wymienili spojrzenia. Wreszcie jednak ich zdumienie zastąpił entuzjazm. 

— Mówiłam, że jeszcze się poukłada! Kiedy się poznaliście?

— Na wernisażu. Nie tak dawno. 

Ojciec, po raz pierwszy od bardzo dawna, szczerze się do niego uśmiechnął. Ethan pomyślał, że udusi się od jego miny, ale starał się zachować kamienną twarz. 

Cisza ulic || 18+ || Damiano David x Ethan TorchioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz