Rozdział XI

150 12 23
                                    

Na wstępie bardzo przepraszam za tak długie opóźnienie. Migrena, która dawała mi się we znaki, przeszła w konkretne zapalenie zatok. Sytuacja w pracy też nie pomaga, jest co najmniej niewesoło, a przez najbliższy tydzień wcale się to nie poprawi. 

***

Ethan, choć zwykle potrafił wykazać się cierpliwością, raz po raz zerkał na przeszklone drzwi. Wróciwszy myślami do rozmowy z Damiano, sam nie wiedział, czy jego pomysł jest w istocie tak genialny, jak usiłował sobie wmówić. Ale czuł, że nie ma innego wyboru. Nawet jeśli sama koncepcja powiewała desperacją i oznaczała konieczność podzielania się domowymi sekretami z niemal obcą osobą. 

Cóż, nie pomagało mu, że dobrze wiedział, jak sam zareagowałby na podobną propozycję. Wziąłby ją za dowcip, co gorsza taki w wyjątkowo kiepskim stylu. Ale może gdyby wiedział, że pod prośbą kryje się jakaś paskudna historia, przyjąłby ofertę. Zrozumiał więc, że musi postawić na szczerość, jednocześnie obiecując sobie, że postara się nie stracić resztek godności. O ile w ogóle było to możliwe.

Wypił kolejną kawę, by trochę pobudzić się przed rozmową. Miał nadzieję, że nie połamie sobie języka, wypowiadając słowa, których najchętniej nigdy by nie użył. Dziewczyna od laptopa do tej pory mu się nie przedstawiła. Poza nieudolną próbą flirtu, czy może zwyczajnej konwersacji — bo Ethan naprawdę nie rozumiał, jak ma to interpretować — nigdy ze sobą nie rozmawiali. Wiedział, że studiuje dziennikarstwo. Tym lepiej, ponieważ ten właśnie kierunek miała wybrać wyimaginowana Angelica. 

Chcąc nie chcąc, wyobrażał sobie jej pojawienie się w domu. Matkę, która dopiero co upiekła bezę, czy inne babeczki. Ojca, który węszy podstęp. Zachichotał nerwowo, wyobrażając sobie pierwszą z wielu ewentualnych katastrof. 

Dziewczyna od laptopa pojawiła się w sklepie na pół godziny przed zamknięciem. Ethan zdążył już stracić nadzieję, że w ogóle przyjdzie. 

— Cześć — powiedziała. — Chciałam podziękować ci za tę torbę na laptopa. Fajnie, że ją poleciłeś. Jest naprawdę...

Spuściła wzrok, rumieniąc się odrobinę. Ethan miał nadzieję, że nie oznaczało to żadnego zauroczenia. Na łamanie czyjegoś serca z całą pewnością nie był gotowy.

— Dobrze słyszeć, że się sprawdza — odparł, siląc się na sztuczną wesołość. — I fajnie, że przyszłaś, bo... mam pewien problem. 

Uniosła oczy, odrobinę zdziwiona.

— Jaki?

— Nie znam twojego imienia — wyznał. Po chwili dotarło do niego, jak to zabrzmiało. Zdusiwszy w sobie chęć ucieczki na zaplecze, wyszedł zza lady. 

— Bianca — odparła. 

— Ładnie... To znaczy... nie o tym chciałem pogadać. — Spojrzał jej w oczy i uścisnął wyciągniętą dłoń. — Ja jestem Ethan.

— Wiem — rzekła z uśmiechem, wskazując na plakietkę przypiętą do koszulki. — Ethan "w czym mogę pomóc."

Zmusił się do odrobiny wesołości. 

— Tak... Wiesz co, wydajesz się bardzo w porządku. Naprawdę. Jesteś miła i w ogóle... — Czuł, że idzie mu fatalnie. — I, tak szczerze, jesteś jedyną osobą, która w tej chwili przychodzi mi do głowy... Bo mam problem. I... tu nie chodzi o twoje imię. 

— Nic już nie rozumiem. 

Ethan pomyślał, że być może łatwiej będzie, jeśli wypali prosto z mostu.

Cisza ulic || 18+ || Damiano David x Ethan TorchioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz