Ethan wiedział, że nie może spocząć na laurach, dlatego umówił się z Biancą jeszcze dwa razy. Powoli wprowadzał ją w zawiłości swojego życia rodzinnego i starał się wymyśleć wiarygodną historię ich rzekomego związku. Choć na pierwszy rzut oka wydawało się koszmarnym i zarazem upokarzającym doświadczeniem, Ethan naprawdę świetnie się przy tym bawił.
Wreszcie znalazł kogoś, z kim mógł naprawdę szczerze pogadać. Bianca zdołała przebić się przez mur, który oddzielał go od reszty świata. Ethan pomyślał, że kiedy ten cyrk się skończy, wcale nie zrezygnuje z tej znajomości. Przyjaciele bywali cenniejsi niż kochankowie.
— Więc — podjęła Bianca — poznaliśmy się w galerii sztuki, a później kupiłam u ciebie komputer. W sumie nie przekręcamy rzeczywistości aż tak bardzo...
Siedzieli u niego w ogrodzie, korzystając z nieobecności rodziców. Nie dobiegały do nich żadne natarczywe dźwięki biegnące z pobliskiej ulicy. Byli sami i delektowali się spokojem. Ethan, choć cieszył się z towarzystwa Bianki, wyobrażał sobie, co mogłoby się wydarzyć, gdyby na jej miejscu siedział Damiano.
— Tym lepiej — ocenił. — Im bardziej trzymamy się prawdy, tym mniejsza szansa na wpadkę.
Kiwnęła głową.
— Spotykamy się głównie u mnie albo na mieście. Lubię francuskie kino i mam uczulenie na orzechy. To też nie jest zmyślone.
— Tak. Czy poznałem już twoich rodziców?
Bianca zaprzeczyła.
— Lepiej nie, bo jeszcze twoi wpadną na pomysł, żeby się z nimi spotkać. Rodzice siedzą w Stanach Zjednoczonych. To chyba dostatecznie daleko...
— Chyba tak.
— Wiesz, wolałabym ich nie uśmiercać. — Bianca zachichotała. — Nie mam rodzeństwa, mieszkam ze współlokatorką i pochodzę z Neapolu. Nadążasz?
— Nawet nie potrzebuję notatek.
— Imię współlokatorki?
— Gianna — odpowiedział natychmiast Ethan. — Widzisz? Świetnie nam idzie.
Chociaż w istocie miał wrażenie, że naprawdę zdołali sobie poradzić, i tak myśl o zbliżającym się spotkaniu wzbudzała w nim ścisk żołądka. Przez cały poprzedzający tydzień nie było jednak nawet jednego wieczoru, który spędziłby w domu. Dopiero teraz, kiedy rodzice wyjechali, mógł spokojnie zaszyć się w ogrodzie. Do tej pory, jeśli nie siedział z Biancą, wpadał do pracowni i zaznawał najlepszej miłości w swoim życiu, albo, jeśli Damiano nalegał, pozował do obrazu.
W przeciwieństwie do Bianki, Damiano w ogóle nie poruszał tematu jego wyjazdu. Tak, jakby ten w ogóle się nie zbliżał. Nie pogratulował mu, gdy złożył wypowiedzenie w pracy, chociaż było to dla Ethana sporym wyzwaniem. Nie dopytywał o przebieg kolejnych rozmów kwalifikacyjnych, ani nie pomagał w wynajęciu mieszkania. Tylko raz zapytał, czy wszystko już sobie zaplanował. Ale, gdy Ethan mu odpowiadał, Damiano uciekł wzrokiem gdzieś daleko, przez co temat umarł tak szybko, jak się rozpoczął.
W miarę stawiania kolejnych kroków, Ethan wahał się coraz mniej. Po dość udanej rozmowie z potencjalnym pracodawcą pomyślał, że jakoś to będzie. Z drugiej strony za każdym razem, kiedy wracał od Damiano i myślał, że to wszystko dobiega końca, ogarniał go smutek. Po raz pierwszy był naprawdę zakochany. Zrozumiał to całe gadanie o strzałach amora i motylach w brzuchu. Pojął, czym może być tęsknota. Dręczyła go nawet jeśli nie widzieli się tylko dwa dni, a myśl, że rozłąki mogłyby przeciągnąć się do długich tygodni... Cóż, Ethan starał się zanadto o tym nie myśleć. Albo usiłował racjonalizować sobie pewne sprawy.
CZYTASZ
Cisza ulic || 18+ || Damiano David x Ethan Torchio
FanfictionBo żyć z tobą nie mogę, a bez ciebie - nie potrafię. Sztuka jest wszędzie, kwestia tylko, by odnaleźć inspirację.