Severus Snape wszedł do salonu, zdjął swoją wierzchnią szatę i powiesił ją na oparciu krzesła. Ubierze ją później, kiedy już się napije. Potrzebuje tego. Wziąwszy szklankę, podszedł do barku z alkoholem otwierając go. Sięgnął po butelkę szkockiej. Gdy jej dotknął, ogarnęło go poczucie zbyt znajomej dezorientacji i jego ciało zostało nagle przeniesione z pokoju w zupełnie inne miejsce.
Mężczyzna zachwiał się przy lądowaniu, cały czas trzymając butelkę. Zamrugał kilkakrotnie nim zorientował się, że - gdziekolwiek wylądował - oświetlenie było okropne. Rozejrzał się po pomieszczeniu skąpanym w półmroku, pozwalając swojej różdżce wyślizgnąć się z rękawa prosto w dłoń.
Wyglądało na to, że był w jakiejś celi; kamienne ściany oraz podłoga, lampa migocząca słabo w kącie, żadnych okien, drzwi, a na podłodze słomiana prycz. I nie był sam. Mała figura leżała zwinięta na posłaniu, owinięta w cienki materiał. Definitywnie prześcieradło z tego, co mógł powiedzieć. Z okrycia wystawała czarna czupryna.
Snape westchnął. Poznał te włosy. - Harry Potter - powiedział.
Potter usiadł. - Kto tu jest? - Zgubił gdzieś okulary i patrzył zezem na Opiekuna Ślizgonów.
- Potter, kogo chciałbyś teraz najmniej zobaczyć?
- Och, profesor Snape. Znaczy... ściśle mówiąc, nie jesteś osobą, którą chciałbym najmniej zobaczyć.
- Odpuśćmy sobie grzeczności, Potter. Co się dzieje? - Snape uniósł różdżkę i wymamrotał: - Lumos.
Nic się nie stało.
- Lumos!
Nadal bez zmian.
- To miejsce jest odporne na magię.
- Dziękuję za wskazanie rzeczy oczywistej, Potter. Czy teraz będziesz tak miły i powiesz mi, co obaj tutaj robimy? - Mężczyzna przyjrzał się bliżej Wybrańcowi. - I dlaczego do diabła jesteś owinięty w ten obskurny kawałek materiału?
Nawet w półmroku Snape mógł zobaczyć wściekły rumieniec Pottera.
- Um, oni... oni zabrali moje rzeczy, proszę pana. I okulary. Myślę, że jestem tutaj już kilka godzin. Po treningu Quidditcha poszedłem do schowka na miotły i kiedy dotknąłem mojego zestawu do czyszczenia mioteł, znalazłem się tutaj. Cóż, nie całkiem tutaj. Um... chciałbyś usiąść?
- Na podłodze? Podziękuję.
- To jest, proszę pana, może na materacu? - Harry przesunął się na jeden koniec posłania. - Po prostu... nie wygląda pan za dobrze.
Snape westchnął. - Bardzo dobrze. - Zgiął nogi i opadł elegancko na skraj siennika. - Kontynuuj swoją fascynującą opowieść.
- Nie ma nic więcej do opowiedzenia. - Gryfon przełknął głośno ślinę. - Zostałem przeniesiony do pokoju, gdzie dwóch mężczyzn... przynajmniej myślę, że byli to mężczyźni... złapali mnie i... e... zabrali mi ubrania.
Pewna myśl uderzyła w Mistrza Eliksirów. - Nie... nie zrobili niczego więcej?
- Wzięli również moje okulary oraz różdżkę. Och! - Światło pojaśniało widocznie. Kolejny rumieniec. - Nie, oni nie... Jedynie przetransportowali mnie tutaj. Jeden z nich powiedział, że może będę miał towarzystwo. E... myślę, że to było o panu, proszę pana.
- Najwidoczniej - stwierdził sucho Snape. - Coś jeszcze?
- Um... Powiedzieli, że przyślą jakieś jedzenie. Proszę pana, wydaje mi się, że... że mnie zabiją.
- Co? - Były Śmierciożerca nie mógł załapać tej logiki. - Planują cię otruć?
Zielone oczy złapały światło lampy, nagle błyszcząc. - Jeden z nich rzucił coś o ostatnim posiłku skazańca. I zaśmiał się.
- Och. To brzmi... - Złowieszczo. - Niepokojąco. - Przez chwilę Snape rozmyślał o tym, co usłyszał. - Może planują zabić mnie, nie ciebie - rzekł w próbie uspokojenia Pottera. Pragnienie zrobienia czegoś takiego wzięło go prawie niespodziewanie. Zmierzył Wybrańca spojrzeniem i zauważył, jak ten się trzęsie. - Z pewnością nie jesteś przerażony, Potter.
- N-nie, proszę pana. Um... Zimno mi.
Ach. W celi panował lekki chłód, zdążył już to zauważyć i raczej był ubrany o wiele lepiej niż Gryfon, owinięty ciasno w to prześcieradło. Było tak cienkie, iż Snape prawie mógł ujrzeć prześwitującą przez nie kremową skórę... szybko odwrócił głowę, wstając. Zdjąwszy szatę, podał ją młodszemu czarodziejowi. - Trzymaj.
Chłopak wziął ją sztywnymi palcami i spróbował okryć nią siebie bez zsunięcia prześcieradła. Całkowicie mu się to nie udało.
Mistrz Eliksirów wydał z siebie lekko niecierpliwe prychnięcie, po czym wziął szatę z powrotem, a następnie owinął ją wokół trzęsącej się mocno formy. Jego palce musnęły gładką skórę na ramieniu Pottera; cofnął rękę.
- Dziękuję - wyszeptał Harry.
Snape mruknął i wrócił na swoje miejsce na drugim końcu siennika. Obaj milczeli przez chwilę. Nagle nastąpiło głośne pop i pojawił się lawendowy dym. Gdy purpurowa mgła zniknęła, Severus ujrzał dwie tacki z jedzeniem na podłodze przed nimi. Pod jednym z talerzy znajdował się kawałek pergaminu. Instynktownie wyciągnął różdżkę, chcąc sprawdzić posiłek, ale nie mógł rzucić zaklęcia.
Jedna ze smukłych dłoni Wybrańca złapała karteczkę.
- Potter, nie! - Za późno. - Cholera, chłopcze, nigdy nie nauczysz się samokontroli? - Pergamin mógł być zaczarowany bądź zatruty.
Z jakiegoś powodu te słowa wywołały chichot u jego nietypowego towarzysza niedoli. I wtedy na twarzy chłopaka pojawił się szok.
- Co to jest? - zapytał niecierpliwie Opiekun Ślizgonów. W odpowiedzi Harry podał mu pergamin. Cóż, nie zabiło to Pottera, który nadawał się do testów równie dobrze, co świnka morska. Mężczyzna wziął kartkę i przeczytał:
Cieszcie się ostatnim posiłkiem i nocą na ziemi. Rankiem zostaniecie wysłani w ramiona śmierci. Już za długo krzyżujecie mi plany!
Dobrze, to brzmiało definitywnie. Snape spojrzał na jedzenie: nieapetyczne kawałki szarego mięsa, kleks zielonej papki oraz biały chleb z masłem.
- Potter, nie mam pojęcia, jak mnie w to wpakowałeś, ale jeżeli nie będziemy martwi przed świtem, osobiście cię zabiję. - Snape oparł się o ścianę. Zaczynał żałować oddania chłopakowi swojej wełnianej szaty; wilgoć celi przenikała przez jego koszulkę oraz spodnie.
- Przepraszam - wymamrotał Potter, wyglądając na właściwie skruszonego.
Możliwe, iż Mistrz Eliksirów nieco się pośpieszył w swojej ocenie. - Och, przestań już zachowywać się jak męczennik. Jeśli nie ty zaczarowałeś moją szkocką, to nie jest to twoja wina. - Szkocka! Przypomniał sobie o niej przez przypadek. Odkręcił butelkę i wziął duży łyk. Spojrzał na Wybrańca, cały czas najprawdopodobniej zatopionego w swoich myślach. Cóż, jeżeli obaj mają zginąć ze wschodem słońca... Podał butelkę współwięźniowi.
- Och! - Harry był zdziwiony, ale napił się wystarczająco chętnie. - To naprawdę jest całkiem dobre. E... Dziękuję.
- To nic takiego. Nie będę w stanie sam jej skończyć, a myśl o pozostawieniu tak perfekcyjnego trunku naszym tajemniczym porywaczom, napawa mnie obrzydzeniem.
- Racja. Ale i tak dzięki. - Gryfon oddał butelkę.
Pili chwilę w milczeniu.
- Profesorze Snape?
- Tak, Potter, nadal tu jestem.
- E... Po prostu... znaczy jestem szczęśliwy, że jesteś. Tutaj. Chodzi... chodzi mi o to, że nie chciałbym być sam. Pomijając fakt, że również... e... zostaniesz zabity. - Kolejny głęboki rumieniec pojawił się na jasnych policzkach.
Snape musiał to przetrawić. Gryfon okazał w stosunku do niego pozytywne emocje. Jak idealnie surrealistycznie. Może Severus został przeniesiony do alternatywnego świata? - Nie wolałbyś widzieć tu raczej kogoś ze swoich przyjaciół? Weasleya? Zawsze zaradną pannę Granger?
- Cóż, nie. Mam na myśli to, że wariowaliby, a ja musiałbym się nimi zaopiekować. Albo Hermiona doprowadziłaby mnie do szaleństwa, starając się wymyślić jakiś sposób ucieczki stąd, gdzie widać wyraźnie, iż do rana nic nie możemy zrobić. Więc jesteś... e, trochę, sam nie wiem. Uspokajający.
Snape nie powiedziałby, iż ktoś kiedykolwiek połączył z nim ten przymiotnik. - Może to przez szkocką.
Potter zachichotał. - Może. Lecz, cóż, przypuszczam, że jest to lepszy czas niż jakikolwiek inny, aby ci coś powiedzieć.
Opiekun Ślizgonów spiął się.
- Ja naprawdę... nigdy nam się nie układało, prawda? Ale cię szanuję. Wiem, że wiele razy mi pomogłeś, mimo iż wolałbyś zginąć niż... znaczy nie przyznasz się do tego. I... i myślę, że lepiej wiem, kim jesteś. Więc... e... jest kilka rzeczy w tobie, które naprawdę podziwiam.
Ten wstęp znokautował Severusa.
Wybraniec kontynuował: - Jesteś zawsze szczery i jesteś jednym z najodważniejszych ludzi, jakich znam i... dbasz o ludzi, nawet jeśli starasz się naprawdę mocno tego nie pokazać. I, wiesz, rozbawiasz mnie. Czasami mówisz zabawne rzeczy.
Snape napił się więcej trunku. - Rozumiem. Czy powinienem ci się odwdzięczyć mówiąc, że nie jesteś aż tak okropnym dzieciakiem?
- Nie. Po prostu... po prostu chciałem ci to powiedzieć. - Kolejny z tych rumieńców. Zaczął się na karku chłopaka i stamtąd rozprzestrzenił na resztę skóry, zauważył mężczyzna. Zorientował się, iż patrzy na zachęcającą szyję Gryfona i zmusił się, aby spojrzeć gdzie indziej. - Nie musisz nic mówić - wymamrotał chłopak. - Nie, żebym myślał, że mógłbyś.
Kolejna długa chwila ciszy. Zimno nadal przenikało do kości Mistrza Eliksirów. W końcu spojrzał ponownie na Pottera i zauważył, jak ten cały się trzęsie, nawet pod wełnianą szatą. Mężczyzna westchnął. Była tylko jedna rzecz, którą mogli zrobić w tej sytuacji.
- Potter, połóż się.
- Co?
- Obaj jesteśmy przemarznięci do szpiku kości. Jeśli ma być to moja ostatnia noc w życiu, wolałbym spędzić ją jak najwygodniej. Połóż się na boku. - Severus wstał.
Niepewnie, Harry rozciągnął się na sienniku, twarzą do ściany. Mistrz Eliksirów pochylił się nad nim, zdejmując z niego szatę. Cholera, zapomniał już, jak cienkie było to prześcieradło. Marszczyło się na udach Pottera, ukazując dobrze umięśnione nogi. Snape zazgrzytał zębami. To może być trudniejsze niż początkowo zakładał. Położył się za chłopakiem, rozkładając na nich okrycie, a następnie, powoli, przysunął się do Wybrańca i objął go w talii, przyciągając do siebie.
- Och! - Małe westchnięcie ze strony Gryfona. - Tak... tak jest dużo lepiej. Dzięki.
Było lepiej. Wydawało się, iż Potter wytwarza nieprawdopodobne ilości ciepła. Dłoń profesora paliła w miejscu, w którym dotykała płaskiego brzucha przez cienki materiał. Było lepiej, lecz również dużo gorzej. Szczególnie, kiedy Harry przycisnął do niego swoje plecy. Mistrz Eliksirów desperacko próbował stłumić swoje podniecenie, ale sposób w jaki chłopak kontynuował pocieranie się o niego, sprawiał, iż było to prawie niemożliwe. Snape spróbował się odsunąć, lecz leżał już na skraju siennika. - Cholera, chłopcze, przestań się ruszać.
- Dlaczego? - Potter otarł się ponownie o drugiego czarodzieja. - Och! - Zatrzymał się.
Snape przeklął pod nosem. I wtedy poczuł jak z rozmysłem Gryfon przyciska się do niego. - Potter, co ty...
- To kolejna rzecz, o której chciałem ci powiedzieć. - Jedna z nóg Wybrańca wślizgnęła się między uda Mistrza Eliksirów. - Nie chcę umrzeć jako prawiczek.
Słodki Merlinie. Severus ściskał go mimowolnie. - Jesteś... jesteś zdesperowany. Albo pijany. - Tak właściwie to ile Złoty Chłopiec wypił?
- Nie! - Jeszcze jedno z tych dręczących otarć, kiedy Harry przekręcił się w uścisku mężczyzny i spojrzał na niego.- Nie powiedziałbym tego do nikogo innego. Okej, może do Angeliny Bell, gdyby była tutaj... Ale jeśli myślisz, że zrobiłbym to z, nie wiem, Ronem, jesteś w dużym błędzie.
- Biorąc pod uwagę, że orientacja Weasleya jest równie prosta jak przysłowiowa strzała*, mógłbym się z tobą zgodzić. - Snape starał się zignorować fakt, że te bezużyteczne prześcieradło w ogóle nie maskowało podniecenia Pottera; paliło się ono na brzuchu Severusa, czuł to nawet przez koszulkę.
- W takim razie z Hermioną. Nie, chcę ciebie. Ciebie. I... miałem przez chwilę... - Właśnie w tym momencie te miękkie wargi opadły na usta nauczyciela, całując go napastliwie. Chłopak mógł być prawiczkiem, ale z pewnością odebrał od życia swoją część całowania. Przejechał językiem po wargach Snape'a, namawiając je do uchylenia się, a następną rzeczą jaką poczuł mężczyzna, był ten utalentowany język, wślizgujący się do środka.
Mistrz Eliksirów odsunął się. - Nie, to nie jest... - Sapnął, kiedy Potter zepchnął z siebie niepotrzebne okrycie, przyciskając swoją nagą postać do niego. - To nie jest prawidłowe - rzekł słabo.
- Dlaczego nie? Obaj umrzemy jutro, więc to bez znaczenia, iż jestem twoim uczniem. I czy nie powinniśmy spędzić naszej ostatniej nocy robiąc coś zabawnego? - Chłopak ślizgał się w górę i dół, przyciskając się do Snape'a. - W dodatku wiem, że tego chcesz. Proszę, Severusie...
Jego imię, wypowiedziane tym czystym, młodym głosem.
- Harry...
Potter uśmiechnął się. - Tak. Proszę? - Rozpiął koszulę Mistrza Eliksirów.
Mężczyzna wiedział, że powinien mocniej zaprotestować, lecz kiedy te zimne palce musnęły jego sutek, po prostu zajęczał i poddał się. Przebiegł palcami przez czuprynę czarnych kosmyków, przyciągając do siebie Harry'ego po kolejny z tych cudownych pocałunków. Pozwolił swojej dłoni przejść w dół po długiej linii kręgosłupa chłopaka, delektując się sposobem, w jaki ciało nastolatka wygięło się do jego dotyku. Niechętnie przerwał pocałunek, aby przekręcić Wybrańca na plecy, a następnie usiadł okrakiem na szczupłych udach, spoglądając w dół na bezmiar kremowej skóry. Pochylił się i ugryzł nęcące gardło, w tym samym czasie szczypiąc jeden z różowych sutków.
- Mm... tak. - Harry ścisnął ramiona Mistrza Eliksirów, spychając z nich koszulę. Kiedy już mu się to udało, przebiegł paznokciami wzdłuż jego pleców.
Snape zszedł bardziej w dół, liżąc brodawkę, którą wcześniej zaatakował palcami. Erekcja chłopaka musnęła nagi tors Severusa i jej właściciel jęknął.
- Proszę!
Mężczyzna dotknął próbnie penisa Wybrańca. Po raz kolejny nastolatek wygiął się w jego stronę, wzdychając z przyjemności. Snape owinął palce wokół trzonu, pocierając go delikatnie, cały czas szczypiąc umięśniony tors.
- Och, tak. Severusie...
Mężczyzna liźnięciami wyznaczył ścieżkę przez płaski brzuch do penisa, którego ściskał w dłoni i pocałował wilgotną główkę. Harry ponownie zajęczał; jego palce wbiły się w ramiona nauczyciela, kiedy ten wziął jego członek do ust i zaczął ssać, poruszając ręką w górę i dół unisono ze swoimi ustami. Pogłaskał twarde udo, spoglądając w górę. Potter patrzył na niego lekko zaszklonymi, zielonymi oczami, z rozchylonymi, cudownymi ustami. Podniecenie uderzyło w Snape'a na widok tej przystojnej twarzy i pozwolił sobie uwierzyć, że Wybraniec faktycznie pragnie się z nim kochać. Zaczął ssać mocniej, przesuwając dłoń z uda na jądra Gryfona, łaskocząc je.
- Och, za chwilę... - Ręka chłopaka chwyciła włosy Snape'a, starając się unieść jego głowę, lecz Mistrz Eliksirów nie zatrzymał się, aż nasienie Harry'ego nie wypełniło jego ust. Przełknął, obdarzył mięknący penis pożegnalnym pocałunkiem i przeczołgał się do góry, kładąc ponownie obok nastolatka. Potter objął starszego czarodzieja i pocałował go gorąco.
- To było... wow. Genialne. - Kolejny pocałunek. Gryfon był zdumiewająco czuły. Snape odpowiedział na działania Wybrańca, gładząc czarne włosy. Harry zmusił Severusa do położenia się na plecach, następnie rozciągnął się na nim, cały czas go całując. Mistrz Eliksirów pozwolił swoim dłoniom wędrować wzdłuż pleców chłopaka, aż dotknęły jego tyłka; Potter nagląco przyciskał swoje biodra do nauczyciela. Ponownie robił się twardy. Zalety młodości.
- Severus? - Niepewny głos.
- Tak? - Mężczyzna przygryzł miękki płatek uszny.
- Czy... Znaczy czy chciałbyś... - Zdanie urwało się w połowie; ciepły szept owiał ucho starszego czarodzieja. - Przelecieć mnie?
Członek Snape'a drgnął na te słowa. - Jesteś pewny?
- Och, tak. - Harry pokręcił się, ześlizgując z ciała kochanka, aby uklęknąć między jego nogami. Rozpiął pospiesznie spodnie Severusa, ściągnął je i położył dłoń na kroczu mężczyzny. - Definitywnie.
- Ale... - Myślenie było niezwykle ciężkie, gdy Potter pieścił go w ten sposób. - Potrzebujemy czegoś. Lubrykantu.
- Och! - Wybraniec rozejrzał się po pomieszczeniu. - Co jest na talerzach? -Przesunął się, pozwalając Snape'owi spojrzeć na zapomniane tace, przy okazji wykorzystując zmianę pozycji na zdjęcie do końca spodni Mistrza Eliksirów, bokserek oraz butów.
Severus przyjrzał się uważnie talerzom: mięso, zielona papka, chleb oraz masło. Uśmiechnął się lekko. - Wracaj tutaj.
Harry posłusznie wrócił między ramiona kochanka. Gdyby tylko można było go kontrolować tak łatwo poza łóżkiem, zadumał się nauczyciel. Roztarł jeden z kawałków masła między palcami i sięgnął pomiędzy pośladki nastolatka, szybko znajdując jego wejście. Potter całował i lizał jego szyję, wzdychając mu do ucha. Snape delikatnie wsunął czubek palca.
- W porządku?
- O tak. - Kolejne westchnięcie w ucho. - Tak.
Severus wepchnął palec dalej, jego penis zadrżał naprzeciw płaskiego brzucha Harry'ego, kiedy palec został otoczony przez ciepłą ciasnotę. Zaczął powoli wsuwać i wysuwać palec. - Nadal w porządku?
- Tak! - Chłopak ugryzł szyję współwięźnia. - Powiem ci, jeśli będzie źle, okej?
Dla mężczyzny brzmiało to jak całkiem dobry plan, chociaż podobało mu się słyszenie "Tak". Poruszył szybciej dłonią i został nagrodzony przez wracające podniecenie nastolatka, twardniejące naprzeciw jego własnego. Drugi palec, ponownie niezwykle delikatnie wsunął się w niemożliwie małą przestrzeń.
- Mm... - Harry pchnął biodra na palce. - Teraz?
Snape starał się złapać oddech. - Nie... nie całkiem. - Wepchnął palce dalej, wycofał je, powtórzył ruch, szukając tego szczególnego, małego miejsca. Znalazł je i pogłaskał delikatnie.
- Och! - Uda Pottera zacisnęły się po bokach Snape'a.
- Teraz - powiedział z satysfakcją Severus. Wysunął palce, roztarł kolejną część masła i roztarł ją na swoim bolącym penisie. Maź była nadal trochę zimna, co pomogło zdławić nieco jego szalejące pragnienie. - Oprzyj się na kolanach i rękach.
Harry zastosował się szybko do rozkazu. Nauczyciel ukląkł za nim, przyciskając główkę erekcji do śliskiego wejścia, wchodząc delikatnie. Nastolatek sapnął i Severus natychmiast się zatrzymał. - Co jest?
- Nie... dalej. Po prostu... jest dobrze. - Wybraniec zakołysał się lekko, biorąc więcej penisa w siebie.
Mistrz Eliksirów pieścił kształtne pośladki, rozluźniając je centymetr po centymetrze. Nareszcie był w całości w środku. Pochylił się do przodu, całując kark i uszy Gryfona. - Gotowy?
- Tak! - Wybraniec odwrócił głowę, całując odważnie nauczyciela.
Snape wysunął się i pchnął, cały czas poruszając się powoli. Zdecydował, że wślizgiwanie się i wyślizgiwanie z ciasnego tyłka Harry'ego było najprawdopodobniej najbardziej rozkosznym uczuciem, jakiego kiedykolwiek doznał. Położył dłoń na męskości kochanka; chłopak zadrżał z rozkoszy i zaczął poruszać się pod nim. Było lepiej niż myślał, z Harrym odpowiadającym tak chętnie na jego dotyk. Na Snape'a pieprzącego go. Ta myśl sprawiła, że wbił się mocniej w ciało pod nim niż zamierzał. Odpowiedzią na to był mały krzyk.
Severus zamarł. - Czy ja...
- Nie, jest dobrze, jest dobrze. Proszę! - Harry pchnął w stronę nauczyciela. - Proszę... Jeszcze raz.
Słodki Merlinie. Snape nie mógł się powstrzymać. Złapał jedną ręką Harry'ego za biodro i zaczął pieprzyć go mocno, zanurzając się bez końca w przyjemnym cieple. Druga dłoń obciągała naprężoną erekcję nastolatka. Niespodziewanie poczuł jak gorące wnętrze tyłka Pottera zaciska się wokół niego i Harry doszedł z sapnięciem, pulsując w uścisku palców kochanka. Położył rękę na ramieniu chłopaka, popychając go na siennik, cały czas poruszając się w nim, aż nie mógł się już powstrzymywać. Uczucie ekstazy, której doznawał zalewało go co chwila eksplozjami rozchodzącymi się od podstawy kręgosłupa; doszedł głęboko w Gryfonie, opadając na niego.
Po kilku minutach Snape zdołał odsunąć się. Harry odwrócił głowę, uśmiechając się. - W porządku?
- Tak, ale czy możemy przenieść się na wygodniejsze łóżko?
Wybraniec roześmiał się. - Oczywiście. - Sięgnął pod siennik, wyciągając swoją różdżkę. Wymruczał kilka słów i cela wokół nich zadrżała, zmieniając się w sypialnię Pottera z dużym, miękkim łóżkiem, z którym Severus zaznajomił się w ciągu ostatnich kilku miesięcy.
- Bardzo mądrze - pochwalił Mistrz Eliksirów. Przekręcił się na plecy, przyciągając do siebie kochanka.
- Więc, jak było? - Harry uniósł się, patrząc na Snape'a.
- Wspaniale. - Usłyszał w odpowiedzi. - Bardzo szczegółowo. Masło było całkiem inspirujące. I... e... chwila, kiedy mówiłeś, że mnie szanujesz była miła.
- Och, to było łatwe. - Potter pochylił się, całując starszego czarodzieja. - Po prostu powiedziałem prawdę.
Te słowa zostawiły Mistrza Eliksirów ponownie bez słów. W końcu udało mu się wykrztusić: - Ty... naprawdę?
- Tak, naprawdę. - Uśmiech rozkwitł na tych pięknych ustach. - Lubię cię, przecież wiesz. A ty lubisz mnie też, prawda?
- Czyli mam odsunąć na bok twoje rozkoszne ciało? - Severus pogłaskał miękkie włosy partnera. - Cholera, Potter, przypuszczam, iż tak. - Chwila ciszy. - Czy to znaczy, że koniec ze spełnianiem fantazji?
Harry położył głowę na piersi starszego czarodzieja. - Nie ma mowy. Nie zdjąłem cię jeszcze z celownika, profesorze Snape.
- Ani ja ciebie, profesorze Potter. - Pocałował czubek głowy Wybrańca. - Ani ja ciebie