Afrodyzjak

5.6K 130 16
                                    

— Profesorze Snape?

Mężczyzna uniósł wzrok znad kociołka.

— Co ty tutaj jeszcze robisz, Potter? — zapytał. Uczniowie najczęściej uciekali z klasy najszybciej jak to możliwie. Jednak Harry Potter wciąż stał przed nim, gapiąc się na niego i ściskając szkolną torbę jakby była ostatnią deską ratunku.

— Ja… ja nie czuję się zbyt dobrze.

— Więc udaj się do Skrzydła Szpitalnego. Pielęgniarka utuli cię i na pewno poczujesz się lepiej. — Zamieszał miksturę w kociołku.

— Nie, chodziło mi o… — Potter podszedł bliżej. — Wydaje mi się, że eliksir Neville’a nie wyszedł tak jak trzeba.

— Dlaczego nie jestem zdziwiony? — Snape spiorunował go wzrokiem. — I dlaczego miałoby to być moim zmartwieniem?

— Od momentu, gdy kazałeś… gdy powiedziałeś, żebym go wypił… czuję się dziwnie.

Mężczyzna przyjrzał mu się dokładnie. Zielone oczy błyszczały prawie jak w gorączce, a na kremowej skórze policzków pojawiły się rumieńce. Potter oddychał szybko, niemal dysząc.

— Czy możesz być bardziej dokładny? Dziwnie w jakim sensie? Poza oczywistym faktem dezorientacji i spaczonego poglądu na świat.

— Ja… — Znów podszedł bliżej, przez co dzieliło ich teraz zaledwie kilka cali. — Czuję się jakbym płonął, sir. I — zarumienił się, szepcząc: — potrzebuję tego.

— Potrzebujesz czego? — Snape zauważył, że — w rzeczy samej — czuł bijące od gibkiego i młodego ciała Pottera ciepło. Postanowił ten fakt zignorować.

Chłopak upuścił nagle trzymaną torbę i czerwieniąc się jeszcze bardziej, powiedział:

— No wiesz. Potrzebuję tego.

W końcu Snape zrozumiał.

— Czyli ty… co Longbottom wrzucił do tego kociołka? — I niech wszystkie duchy przyjdą mu z pomocą. Co ma zrobić ze sztucznie podnieconym Potterem?

— Nie obchodzi mnie to! — Chłopak rozpiął swoją szatę. — Ja tylko… och, proszę. Proszę. — Zdjął ją i stał teraz przed Snape’em w jaskrawo żółtej koszulce Zonka i dżinsach; trudno było nie zauważyć wybrzuszenia w jego spodniach.

— Potter. Natychmiast się ubierz. Musisz iść do Skrzydła Szpitalnego — powiedział Snape, nie mogąc się jednak zmusić by ruszyć z miejsca.

— Och. — Chłopak zdjął koszulkę i rzucił ją na ziemię. — Nie, nie mogę. Nie mogę… czekać. — Spróbował objąć mężczyznę.

Snape odsunął go, przesuwając dłońmi po twardej klatce piersiowej.

— Oszalałeś? Myślisz, że co robisz? — Ten krótki kontakt z gładką skórą Pottera wystarczył by jego samego doprowadzić do granicy więc zdecydował: — Dlaczego nie pójdziesz i nie poprosisz jednego ze swoich przyjaciół, by pomógł ci w potrzebie? Jestem pewien, że będziesz w stanie znaleźć kogoś bardziej… odpowiedniego, do wyświadczenia tej przysługi.

— Proszę, profesorze. Chcę pana. To jest… ten ogień. — Potter znów się przysunął, ocierając się o niego.

Afrodyzjak zaczął na dobre przejmować kontrolę nad ciałem chłopaka.

— Potter… przestań. Musisz… iść do pielęgniarki. — próbował powiedzieć Snape, myśląc mgliście, że może ten eliksir rozprzestrzeniał się przez dotyk, ponieważ to jego erekcja tkwiła teraz w ograniczających ruchy spodniach.

Fantazje-SNARRY 18+  (BCP) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz