blizny

2.1K 63 0
                                    

Pomfrey westchnęła.

— Niech ci będzie, Severusie. Możesz iść. Ale — dodała pośpiesznie — chcę, żebyś odpoczywał. Przez kilka dni żadnego nauczania.

Snape wciągnął ostro powietrze, po czym przytaknął.

— Jeżeli to jest cena, jaką muszę zapłacić, by móc uciec z tej komnaty tortur, zgadzam się.

Oczy kobiety zwęziły się podejrzliwością.

— I będziesz odpoczywał. Nie będziesz nauczał. — Znów przytaknął. Jakby nie patrzeć miał swoją własną definicję „odpoczywania”. — W porządku. Oczekuję cię u siebie cztery razy dziennie na kontroli. Jeśli nie przyjdziesz, przybędę Fiuu prosto do twoich komnat. — Skrzyżowała ręce na piersi.

Nie spodziewał się tego i nie potrafił znaleźć sposobu na wywinięcie się.

— Jeżeli musisz. Ale uważaj, żeby nie wdepnąć w ropusze mózgi. Wydaje mi się, że zostawiłem kilka w wolno konserwującej miksturze na ogniu w kominku. Powinny być już prawie dobre.

Uśmiechnęła się.

— Jestem pielęgniarką, Severusie. Nie zniechęcisz mnie, zastraszając różnymi obrzydliwymi rzeczami. Może to działa na Ha… — przerwała. — W każdym razie zobaczymy się wieczorem.

Ostrożnie wyszedł ze skrzydła szpitalnego. Wciąż czuł się raczej niepewnie, ale nie miał zamiaru mówić o tym Poppy. Wmawiał sobie, że nie obchodziło go, iż prawie powiedziała imię Harry’ego. Lub wiedziała, że istnieje powód, dla którego nie powinna go wymawiać.

Jego podróż do lochów wydawała się być nadmiernie długa, tak jakby klatki schodowe zmówiły się przeciwko niemu. Wyszedł z ambulatorium akurat w porze obiadowej, więc jedynym stworzeniem, jakie napotkał po drodze, była Pani Norris. Zakręciła się wokół jego nóg, głośno mrucząc, następnie zamiauczała rozeźlona, gdy nie pochylił się, żeby ją podrapać po głowie, jak zwykł to robić. Odeszła z ogonem ustawionym sztywno do góry. Prawie chciał jej wytłumaczyć, że gdyby się schylił, najprawdopodobniej nie byłby w stanie znów się wyprostować.

W końcu dotarł do lochów. Z westchnieniem ulgi otworzył drzwi do swojej pracowni i zapalił lampy. Jedno, szybkie, oceniające spojrzenie i wiedział, że Black był w pomieszczeniu. Sprawdził je dokładniej. Gablota, w której trzymał składniki potrzebne do lekcji, była otwarta, a na jednej z półek leżała wiadomość.

Severusie, Syriusz potrzebował kilku składników. Ponieważ ta szafka nie była tak mocno zabezpieczona jak pozostałe, pozwoliłem sobie na jej otwarcie. Zabrane ingredienty zostały już zamówione.

Nie było podpisu, jednak tylko jedna osoba użyłaby jaskrawo purpurowego atramentu ze złotymi akcentami.

Snape otworzył ukrytą komorę w dnie mebla i wyciągnął butelkę szkockiej zachowaną na nagły wypadek. Ostatecznie Dumbledore nie podkradł jej razem z żądłami żądlibąka i oczami ropuch. Nalał sobie porcję i usiadł.

Dwie godziny później zdecydował, że wypicie połowy butelki być może nie było jednym z jego najlepszych pomysłów. Zamiast wprowadzić go w spokojną nieświadomość, alkohol sprawił, że wpatrywał się ponuro w pusty kominek. Wcale nie pomagało, że za każdym razem, gdy rozejrzał się po pokoju, widział wspomnienie; błysk bladej skóry na dywanie przed kominkiem; dłoń sięgająca ku niemu, ciągnąca go na kanapę; zielone oczy zamykające się w rozkoszy... Warknął i wstał. Znalazł buteleczkę eliksiru Bezsennego Snu i wziął ją do sypialni.

Następnego ranka nie poszedł na śniadanie. Wmawiał sobie, że nie miało to nic wspólnego z tym, że mógł tam zobaczyć Harry’ego, który trzy dni wcześniej został wypuszczony ze szpitala pod opiekę Blacka i Lupina.
Zjadł w swoich komnatach, a przez resztę ranka zabawiał się, siedząc z tyłu klasy Eliksirów i obserwując.

Fantazje-SNARRY 18+  (BCP) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz