Rozdział 11

11.7K 455 13
                                    

- Jesteś głodna? - Spytał, chrzątając się po kuchni.

- Jakoś nie bardzo. - Odparłam.

- Na pewno? Twój głos nie jest do końca przekonujący.

- Jak tak bardzo chcesz, to możesz coś przyrządzić.

- To coś ma być bardziej pod obiad, czy pod kolację?

- Obiad. Jest 17.00.

- Okey.

Harry zajrzał do szuflady w poszukiwaniu czegoś, czego mógłby użyć.

- Jest! - Mruknął pod nosem, wyciągając mała saszetkę. - Lubisz sos boloński?

Na te słowa odwróciłam się momentalnie.

- Uwielbiam! - Klasnęłam ochoczo w dłonie.

- A więc spaghetti. - Uśmiechnął się pod nosem, po czym zabrał się za przyrządzanie obiadu.

- Może ci pomóc?

- Nie, dzięki. Jesteś moim gościem, muszę się wykazać.

- Sosem bolońskim? - Zaśmiałam się.

- No dokładnie. - Odwzajemnił uśmiech.

Skoro Harry nie chciał pomocy, postanowiłam walnąć się na kanapę i jeszcze trochę poleniuchować. Przy okazji zastanowiłam się trochę nad moją obecną relacją z Harry'm. Póki co całowaliśmy się tylko, ale całowanie z nauczycielem chyba o czymś świadczy? Romans? Ehh... Dla Harry'ego to zapewne jednorazowe zaliczenie młodej dziewczyny i już.

- Zaraz będzie gotowe. - Usłyszałam.

Przytaknęłam na znak, że zrozumiałam. W między czasie udałam się do sypialni, w poszukiwaniu jakiś dłuższysz spodni, bo w samych bokserkach, skarpetkach i koszuli było trochę za chłodno.

Zajrzałam do dębowej szafy. Moim oczom ukazały się różnego rodzaju i koloru koszule oraz marynarki. Nic innego nie wisiało na wieszakach, jakby Harry tylko w takich rzeczach chodził. Zamknęłam szafę i otworzyłam podłużną szafkę obok. Tym razem dostrzegłam ładnie poukładane i wyprasowane bluzki z krótkimi i długimi rękawami, podkoszulki, T'shirty... Było tego więcej. Najbardziej mnie zdziwiło to, jaki panuje tu porządek. Harry miał czyściej niż ja, a to JA jestem dziewczyną.

Stanęłam na palcach, by dostrzec rzeczy ułożone na najwyższej półce. Sięgnęłam ręką, biorąc w dłoń kawałek spodni, po czym pociągnęłam za nie. Pech chciał, że pociągnęłam za nogawkę, która znajdowała się w środku równo ułożonych spodni. Co za tym idzie, wszystko z najwyższej półki zleciało na mnie, a cieżar jakim dostałam pozbawił mnie równowagi i po prostu upadłam na plecy.

Syknęłam z bólu próbując sie podnieść. Po chwili przybiegł Harry, a właściwie jak burza wpadł do pokoju i widząc mnie leżącą ze stosem spodni najpierw zrobił wystraszoną minę, a następnie się zaśmiał.

- A jednak czasem źle jest być niskim. - Podszedł do mnie i pomógł mi wstać. Kiedy już stałam złapałam się za prawy łokieć, którym nieźle przywaliłam o drewnianą podłogę w kolorze olchy.

- Bardzo śmieszne. - Fuknęłam i obruciłam się do niego tyłem. Rozpięłam dwa peirwsze guziki koszuli, bo z tej całej sytuacji aż gorąco mi się zrobiło. Następnie złapałam za koszulę i poczęłam nią lekko szarpać, by ostudzić nieco moje rozgrzane ciało. A niedawno narzekałam, że mi za chłodno, pffff...

Kiedy już "wróciłam do normalnej temperatury" odwróciłam się w stronę stojącego jak gdyby nigdy nic Stylesa i poczęłam zbierać porozrzucane ciuchy.

Former teacher || h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz