eight

672 65 32
                                    

Siedzieliśmy już jakąś chwilę, a muzyka wciąż grała. Karl co jakiś czas wiercił się na moich nogach, ale mi to nie przeszkadzało. Chłopak po jakiejś minucie usadowił się lepiej na moich kolanach i objął mnie za szyje.

And what the hell were we?
Tell me we weren't just friends
This doesn't make much sense, no*

Jeździłem dłońmi po całym jego boku. Co jakiś czas zataczałem malutkie kółeczka na jego biodrze. Chłopak co jakiś czas mrużył oczy tak, jakby miał zaraz zasnąć.

All of your friends have been here for too long
They must be waiting for you to move on*

Brunet do tej pory cały czas jeździł ręką na mojej szyi, lecz teraz się zatrzymał. Wyjął szybko słuchawkę z ucha i widocznie czegoś nasłuchiwał, więc też to zrobiłem. Chłopak szybko wyłączył urządzenie chowając je z powrotem do bluzy.

W łazience słuchać było jakieś szmery. Karl pokazywał mi ciągle gest bycia cicho, mimo że nawet nie miałem zamiaru się odezwać. Kiedy szmery narastały i były coraz głośniejsze, brunet przychylił się do mnie i wyszeptał cicho „podnieś nogi" - i tak zrobiłem. Dałem je na framugę drzwi, tak żeby nie było widać na dole przez szparę, że ktoś tu jest. Teraz już nie było słychać szmerów, lecz głośne rozmowy.

-Ja pieprze, pewnie to Bożena cały czas zamyka te toalety. To niemożliwe przecież.- powiedziała jakaś kobieta ewidentnie otwierając kabinę za kabiną.

Chwyciłem na wszelki wypadek klamkę, by na sto procent drzwiczki się nie otworzyły i nagle poczułem jak pewnie ta sama kobieta się siłuje z drzwiami.

-Marylka weź proszę od dołu tam tylko trochę pozmywaj, ja pójdę do damskiej.- westchnęła.

Ja i Karl patrzyliśmy się na siebie nawzajem lekko zdenerwowani, ale również rozbawieni i tylko miałem nadzieje, że ja albo brunet nie pękniemy ze śmiechu.

Co jakiś czas widzieliśmy mopa, który przejeżdżał nam pod nogami przez małą szczelinę w drzwiczkach. Jacobs co jakiś czas spoglądał na mnie karcącym spojrzeniem, bym się czasem nie zaśmiał, a ja chowałem usta pod swoją dłonią, by czasem nie wybuchnąć nagle śmiechem.

Niby jakby nas przyłapali na przesiadywanie w trakcie lekcji w kiblu to by nic się nie stało. No właśnie nie. Ta szkoła jest przewrażliwiona na wszystko i od razu byśmy zostali wywaleni do dyrekcji, a to niezbyt mi się widzi.

Kiedy tak przesiadywaliśmy w ciszy, w końcu mogliśmy usłyszeć jak ta jedna sprzątaczka wychodzi z toalety trzaskając za sobą drzwiami.

-Ciszej nie dało jej się wyjść?- powiedział chłopak idealnie, kiedy dzwonek zadzwonił na przerwę.

-Chyba nie słyszałeś woźnego jak tu przychodzi.- zaśmiałem się, a Karl zszedł mi z nóg i zaczął odwiązywać swoją gumkę z klamki.

Chłopak stał w przejściu, więc ja sam wstałem i założyłem torbę na ramię. Brunet odwrócił się do mnie i złożył jednego pojedynczego całusa na moim policzku i po prostu wyszedł.

Przez chwilę stałem otumaniony, lecz zaraz po tym wyszedłem z łazienki i zacząłem szukać Clay'a, by z nim spędzić chwilę.

Na korytarzu zrobiły się jeszcze większe pustki niż były wcześniej, dlatego nie było trudno znaleźć wysokiego blondyna w tej pustce.

-Clay!- wykrzyczałem przez pół korytarza, bo ten udawał że mnie nie widzi zza swojej szafki. Kiedy podszedłem do niego na tyle blisko, by kopnąć go, to to zrobiłem.

-Może jakieś dzień dobry? A nie kopiesz swojego przyjaciela.- powiedział łapiąc się za piszczel.

-Nie dramatyzuj.- powiedziałem i zamknąłem jego szafkę i zacząłem szarpać go w stronę klasy. Dzisiaj mieliśmy trzy godziny razem, no może oprócz tej jednej na której przesiadywałem z Karlem w kiblu.

-Gdzie cie wcięło na geografii?- spytał w końcu, a ja z początku nie wiedziałem co powiedzieć. Posłałem mu wymowne spojrzenie jednak ten dalej pytał. -Gdzie byłeś?- kolejny już raz.

-W dupie, chodźmy na biologię przyjacielu.- odpowiedziałem jakże mądrze, jak na swój wiek.

Nie było to dojrzałe jednak Clay zaczął się śmiać na pół korytarza. Debil.

-Byłem w łazience całą lekcje, nie lubię tej baby.- westchnąłem uspokajając blondyna.

-Mówisz jakbyś kogokolwiek lubił z tej szkoły, oczywiście z nauczycieli.- powiedział i wybił dzwonek, więc jeszcze bardziej przyspieszyliśmy chodu. Nikt nie chce się spóźnić na lekcje baby od biolki - nawet ja.

-Nie prawda, przecież lubię...- i tutaj zabrakło mi osoby do podania.

-No właśnie, nikogo.- powiedział chłopak i przepuścił mnie w drzwiach do sali, jak prawdziwą damę, a ludzie z naszej klasy gapili się na nas jak na idiotów. Nie żeby to była nowość.

Usiedliśmy jak zwykle na swoich miejscach i czekaliśmy na nauczycielkę, która pierwszy raz chyba od dawna się spóźniła. Zawsze czekała dwadzieścia minut przed lekcją, by wstawić nieobecności jak ktoś przyszedł minutę po dzwonku.

-Co ty niby robiłeś w kiblu sam tyle czasu?- spytał, a ja się tego obawiałem. Jednak na twarzy blondyna pojawił się zadziorny uśmiech znikąd. -Nie mów, że przeruchałeś kogoś...- wypaplał blondyn, a ja uderzyłem się mocno w czoło licząc, że jego głupota nie przejdzie na mnie.

-W kiblu nie trzeba się tylko ruchać Clay... Byłem tam z Karlem.- powiedziałem w końcu zgodnie z prawdą.

-Wiedziałem, że z nim chodzisz na wolontariat. Mówiłem ci przecież.- wymachiwał rękami mi przed oczami, że niejeden by dostał padaczki od tego.

-Nie skojarzyłem wtedy, że on się zadaje z Georgem.- powiedziałem już ciszej widząc, że nauczycielka już wchodzi do sali.

\\\\| ////

Po szkole wróciłem prosto do domu. W domu nie zastałem nikogo, co raczej nie jest dziwne, ponieważ moja mama była w pracy.

Na stole w kuchni leżała mała karteczka z dopiskiem od matki o tym bym odgrzał sobie obiad lub zamówił coś. Wziąłem kartkę i ją wyrzuciłem, a zaraz potem wziąłem się za odgrzewanie obiadu.

Odgrzewany makaron nie jest jakoś szczególnie wybitny, ale zawsze coś do jedzenie, więc nie ma co wybrzydzać.

Z obiadem zabrałem się do salonu, gdzie puściłem telewizje. Sam od bardzo dawna nie puszczałem telewizji i pewnie dalej bym tego nie zrobił, gdybym miał do roboty co innego.

Kanał za kanałem, a z każdym większym numerkiem, jeszcze większe gówno. Czasami się zastanawiam jak moja matka może to oglądać całymi dniami i jej się to nie nudzi. Wszędzie jest praktycznie to samo.

Nagle po pokoju rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi, co było niecodzienne. Clay zawsze wali w drzwi jak opętany, a moja mama nosi klucze. Sąsiedzi tutaj praktycznie nie istnieją, a już napewno nie przychodzą do nas.

——————
*Chase Atlantic - Friends

Volunteer || KarlNapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz