。𝑐ℎ𝑎𝑝𝑡𝑒𝑟 𝑡𝑤𝑜 。

63 4 0
                                    

•𝑀𝑖𝑙𝑙𝑖𝑒 𝑝𝑜𝑖𝑛𝑡 𝑜𝑓 𝑣𝑖𝑒𝑤

Znajoma twarz zniknęła tak szybko, jak się pojawiała. Zbliżałam się do wejścia na pokład i coraz bardziej się bałam, że to jednak będzie on.

10 minut później

Pokazałam bilet pani i poszłam do samolotu przez tunel. Miałam wyznaczone miejsce 27-c.

Zauważyłam znowu te same czarne loki, ale teraz wyraźniej, bo przedtem był dalej. Patrzyłam na numerki miejsc i nie mogłam znaleść swojego, a najgorsze było, że zbliżyłam się do czarnowłosego chłopaka! Ah a jak będę siedziała koło niego?! Chyba, że to nie on, mam taka nadzieje. Byłam coraz bliżej chłopaka, aż nagle zobaczyłam jego twarz. CHOLERA!  TO BYŁ ON... Nie wierzę własnej osobie! FINN WOLFHARD! K*rwa! Cholerny pech! Przeklinam go w myślach. Najgorsze, że mi się nadal podoba!

Nie Millie! Wybij to sobie z głowy, do cholery co z tobą nie tak?!

Popatrzył na mnie tymi pięknymi oczami...o bożeeee..

Zachowaj spokój Millie!!!

- Finn Wolfhard we własnej osobie- powiedziałam chamsko

- Hej Mills...- chyba było mu głupio po tym wszystkim co mi zrobił. I bardzo dobrze.

- Dla ciebie Millie. Nie jesteśmy już razem, więc tak nie mów. - powiedziałam lekko podniesionym głosem.

Chłopak miał tylko nieśmiałe spojrzenie.

Po chwili usiadłam na miejscu obok niego.

Lot miał trwać trzy godziny. Całe trzy straszne godziny!

- Jak tam ci się układa z Elsie? - zapytałam go patrząc w okno. Wiedziałam, że już z nią nie jest, bo teraz zabawia się z Jake'm, ale bardzo chciałam wiedzieć czy mi odpowie.

- Mi i Elsie? Wiesz no... jest dobrze. - odpowiedział dość cicho i nerwowo.

Pierdolony Wolfhard dalej kłamie!

- Przepraszam...

- Wiesz jak ja się czułam gdy zerwałeś ze mną za pomocą messengera?!- wykrzyczałam prawie na cały samolot, przez co większość ludzi patrzyła się na mnie z lekką niechęcią.

- Mills... ja naprawdę przepraszam...

-Przepraszam?! Tylko przepraszam?! Tyle masz do powiedzenia? Przez ciebie chciałam...- i tutaj nie dokończyłam zdania, łza mi poleciała po policzku. Na nadgarstku miałam jeszcze blizny po tym jak chciałam sobie ulżyć cierpienia. Mama mnie znalazła i niestety zawieźli mnie do szpitala i uratowali...

Krótko po moim wyjściu ze szpitala poznałam Jake'a przez wspólnych znajomych, potem nasza relacja rozwinęła się na tyle, że mi się oświadczył, aż w końcu zaszłam w nieplanowaną ciążę... Nikt on niej nie wiedział, oprócz mnie, Jake'a i Sadie. Kiedy powiedziałam o ciąży mojemu narzeczonemu był w siódmym niebie, a niedługo potem poroniłam. Gdy chłopak się dowiedział zostawił mnie dla Pearls. Jedynym wsparciem po moich nieudanych związkach była dla mnie Sadie. Zawsze gdy jej potrzebowałam była przy mnie.

Przez cały lot wpatrywałam się w okno, Finn chyba zauważył ze mam blizny, bo miałam odkryty nadgarstek i dziwnie patrzył się na moje dłonie.

Tą długą ciszę przerwał przy lądowaniu.

-Tak naprawdę zerwałem z Elsie. Nie dogadywałem się z nią. Przy niej nie było tak jak z tobą. Mills... ja ciebie naprawdę przepraszam.

-Na przeprosiny już za późno. Gdyby nie moja mama i Sadie to wszystko by się skończyło. - Jak tylko skończyłam mówić, wstałam, zabrałam moją torbę podręczną i skierowałam się ku wyjściu.

Za plecami znowu usłyszałam chłopaka.

- Ty naprawdę chciałaś to zrobić...?

Zignorowałam jego wypowiedź i wyszłam z maszyny. Szłam w stronę wyjścia z lotniska jak znowu chłopak podszedł do mnie od tyłu.

-Ja naprawdę przepraszam, byłem głupi i ślepo zakochany...

Bez wahania i odpowiedzi wsiadłam do pierwszej taksówki i odjechałam mając nadzieję, że już go nie spotkam.

。・゜・。☆ 。・゜・。

O to 555 słów moich wypocin na zdalnych :)

Meli, xx

𝑆𝑘8𝑒𝑟 𝐵𝑜𝑦/:「𝑓𝑖𝑙𝑙𝑖𝑒」Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz