Rozdział XIV

430 67 26
                                    

Czwartek,
Sacramento, California.
USA.

             Stając przy bramie domu McGowanów, westchnęłam mocno. Kiedy odmówiłam, rzucił kilka słów po arabsku. Nie miałam pojęcia co powiedział, ale jego wyraz twarzy zupełnie się zmienił. Przestraszyłam się. Nakazałam zatrzymanie samochodu i wysiadłam. Pieszo wracałam do domu. 

- To ja!- krzyknęłam do Clarissy. Wcześniej, zadzwoniłam do bramy. Nie zabrałam kluczy. Kobieta podeszła do mnie, otwierając mi bramę. Patrzyła badawczo.

- Już jesteś?- zapytała zaskoczona.

- Szkoda gadać- machnęłam rękę i weszłam na posesję- To się nie uda.

- Co się stało?

- Khadir nie przyjął mojej odmowy z godnością. Rzucił wiązankę słów po arabsku i ... Sama nie potrafię powiedzieć, ale... Zmienił się wyraz jego twarzy. Sądzę, że Al- Viti oczekiwał ode mnie tego samego co inni faceci, ale w wersji ekskluzywnej.

- To znaczy?- Mulatka ciągle dopytywała o szczegóły.

- Od samego początku dawał mi drogie prezenty, których ja nie mogłam przyjąć. Najpierw błyskotki, dzisiaj bielizna i szpilki- wymieniałam kolejno- Od samego początku miałam do niego dystans, a dzisiaj moje obawy się potwierdziły. Nie umiem wyczuć jakie ma zamiary i co, tak na prawdę, myśli. 

- Namawiałam Cię do tych spotkań- Clarissa pokręciła zrezygnowana głową.

- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że czujesz się winna? Przestań. Fakt, że Khadir jest tym, kim jest nic nie znaczy. Prawdziwe oblicze może mieć zupełnie inne, a ja jestem pewna, że takie ma. 

- Z jednej strony to dobrze, że nie będziecie parą. Znacznie bardziej pasujesz do Cartera- kiedy usłyszałam jego nazwisko przestałam oddychać. Clarissa wiedziała? - Mam wzrok i potrafię dodać do siebie. Wiem, że między wami coś jest.

- Przede wszystkim bardzo się lubimy i rozumiemy. Możemy rozmawiać o wszystkim, a ja wiem, że zawsze mnie zrozumie- słuchając tego co mówiłam, miałam wrażenie, że mówię o facecie idealnym, który jest tylko moim przyjacielem i chodzi ze mną do łóżka- Reszta jest tylko dodatkiem.

- Wybacz to pytanie, ale... Sypiacie ze sobą?

- Tak, ale seks nie jest głównym punktem naszej relacji.

- Zawsze powtarzam, że Ryan jest cudownym facetem...

- Wiem Clarissa- przerwałam jej w połowie zdania- Wszystko się zgadza, a Ryan zasługuje na cudowną partnerkę.

- Nikogo nie ma. Dlaczego nie chcesz spróbować?- wkraczałyśmy na niebezpieczny temat. 

- Nie rozmawialiśmy o tym, a Ryan nie zaproponował nic. Zostawmy ten temat... Mam dość i chcę się położyć- jęknęłam. Kobieta skinęła głową, a ja oddaliłam się w stronę swojego azylu. 

                 Przez cały weekend miałam więcej czasu dla siebie. Clarissa spędzała czas z dziećmi, dlatego mogłam coś zaplanować. Umówiłam się z Emilią w centrum. Miałyśmy zjeść lunch i iść na zakupy. Kilkanaście minut przed wyjściem zadzwoniła do mnie, odwołując spotkanie. Tłumaczyła to złym samopoczuciem. Pierwsza myśl jaka mi przyszła, to była ciąża. Emilia i Kyle starali się o dziecko. 

- Robiłaś test ciążowy?- zapytałam jej.

- Nie, nie pomyślałam o tym- odpowiedziałam Makarska. Zapadła krótka cisza w słuchawce.

- Przyjechać do Ciebie? Mogę kupić po drodze.

- Idź do miasta, a potem do mnie przyjedziesz. Kup sobie jakieś fajne rzeczy. Dostałaś premię, to możesz zaszaleć. 

Gra pozorówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz