Księga III

228 17 8
                                    

Mickiewicz pov.

Znudzony wyszedłem ze szkoły. Okropny dzień. W sumie każdy dzień, który byłem zmuszony spędzić w owej placówce był beznadziejny. W czasie, w którym znudzony siedzę w szkolnej ławce mógłbym robić tyle ciekawych rzeczy, na przykład pić moją ukochaną cytrynówkę lub palić ukochane malboroski. A tak to chuj, usypiam na lekcjach i mnie opierdalają za to. Może gdyby ta kurwa od polskiego mieszkała równie daleko jak ja i musiała wstawać o 5 rano, aby zdążyć na 8 do szkoły to nie miałaby tyle do gadania. A tak to ma 15 minut do szkoły i narzeka.

Powolnym krokiem zmierzałem w kierunku przystanku tramwajowego. Na myśl o dwugodzinnym powrocie do domu aż coś mnie skręciło. 'Nie no pierdole to, idę palić' pomyślałem i tak też uczyniłem. Już o wiele żwawszym krokiem udałem się do losowego parku nie za blisko szkoły, aby przypadkiem jakiś nauczyciel wracający do domu mnie nie zauważył. Co jak co, ale kłopotów to ja nie chce.

Przeszedłem się chwilę po parku, ponieważ pogoda była całkiem przyjemna, a przy okazji rozglądałem się za jakimiś przytulnymi krzakami co by na spokojnie papieroska wypalić. 'Idealnie' pomyślałem, gdy zauważyłem gdzieś na końcu parku ciche miejsce, w którym obecnie nikt nie przebywał. Już miałem się tam udać, gdy nagle w chaszczach obok mnie usłyszałem:

- Poooooomieszaaaaaałeeeeeem haaaaaarnoooldaa łuhuuu z lodowatą herbatąąąąą. 

Momentalnie ogarnęła mnie niewyobrażalna irytacja a zarazem ciekawość, no bo nie oszukujmy się, kto nie byłby ciekaw tajemniczej, ewidentnie nietrzeźwej, śpiewającej osoby w krzakach. Ja byłem i to aż za bardzo, czego nie do końca rozumiałem, jednakże i tak nie miałem nic lepszego do roboty. Przedarłem się przez liście i gałęzie, a gdy ujrzałem widok przed sobą momentalnie zesztywniałem.

- O kurwa.. - wydusiłem, gdy zobaczyłem najebanego w trzy dupy nowego lalusia z klasy. Jak mu tam było... Emil chyba. Z resztą nieważne, laluś bardziej odzwierciedla jego osobę, ma zbyt krzywą mordę, by mieć tak piękne imię jak Emil. Sam nie wiedziałem czemu od początku pałałem do niego taką niechęcią i odrazą, w końcu nic mi nie zrobił, nawet go nie poznałem, ale coś podpowiadało mi, że z tego całego Emila to jakaś jebana menda jest.

- O CHUJ TO TY! - krzyknął Emil, gdy mnie zobaczył.

- No to ja, co ty odpierdalasz w tych krzakach, ileś ty wypił tych harnoldów? - zapytałem, przypominając sobie, że chłopak miał przy sobie bodajże dwa harnole, choć patrząc na jego stan nie byłem taki przekonany, iż było ich tylko dwa.

- Jakoś pół puszki piwa wypiłem, a co? - odpowiedział Emil uśmiechając się, wydawał się być niesamowicie dumny z siebie, pomimo, że dosłownie najebał się połową piwa, do tego pomieszaną z liptonem. Żałosne.

-  Ja pierdole jaka z Ciebie pizda jest. - odpowiedziałem nie mogąc uwierzyć, że ktoś taki jak on serio istnieje.

- Za to z Ciebie to wyjątkowo brzydki typ jest. Wyglądasz jak jakiś potomek Mickiewicza. - powiedział Emil czkając w połowie swojej wypowiedzi.

Zdziwiły mnie jego słowa, ponieważ kurwa jestem Mickiewiczem, więc jego wypowiedź wydała mi się lekko podejrzana. Do tego to dziwne uczucie irytacji się spotęgowało, aż głowa zaczęła mnie lekko boleć.

- Spierdalaj, co ty masz do Mickiewicza. Cudowny człowiek, wieszcz narodowy. - zacząłem bronić samego siebie. Nieważne, w którym wcieleniu nie dam sobą pomiatać szczególnie jakieś pindzie, która najebała się połową piwa.

- Nieprawda. Słowacki był lepszy, tylko ludzie nie doceniali jego twórczości na tyle, by uważano go za lepszego niż ten frajer Mickiewicz. - stwierdził Emil po czym skrzyżował ręce na piersi i wydał wrażenie urażonego moją opinią. 'Nie rozumiem jak mogło go urazić obraza jakieś martwej szumowiny. To ja tu jestem poszkodowany.'

- Dobra mów gdzie mieszkasz bo chujem nie jestem i pomimo, iż Cię nie trawię to nie zostawię Cię tu w takim stanie. - oznajmiłem i lekko podkurwiony z nieznanego mi powodu czekałem, aż pijany przetrawi w głowie to co powiedziałem. Zmarszczył brwi intensywnie nad czymś myśląc, po jakimś czasie je rozluźnił i spojrzał na mnie 'Chyba ogarnął w końcu o co go spytałem'.

- Słoneczna 6, mieszkanie 32. - odpowiedział po czym spróbował wstać co skończyło wypierdoleniem się na ryj. Zaśmiałem się głośno, a na twarzy chłopaka wymalował się grymas spowodowany bólem i lekkim zdenerwowaniem.

Już bez zbędnej wymiany zdań pomogłem mu wstać i powolnym, niestabilnym krokiem skierowaliśmy się do mieszkania Emila. Podczas drogi, która przez stan chłopaka wydłużyła nam się jakoś 3 razy bardziej, zdążyłem zauważyć, iż posiadał sporo kolczyków na uszach. Były minimalistyczne, głównie srebrne oraz czarne. Na jednym z nich nawet widniał mały krzyżyk co zastanowiło mnie, ponieważ z tego co zaobserwowałem w szkole nie chodzi na religię. Przyglądałem się mu się ewidentnie za długo, ponieważ chwilę później usłyszałem:

- Co się gapisz panie Mickiewicz? - zapytał laluś. Gdy mnie o to zapytał uświadomiłem sobie, że rzeczywiście długo mu się przyglądałem przez co zacząłem mieć odruchy wymiotne. Resztę drogi spędziliśmy już w ciszy a ja upewniłem się, aby nie obdarzać bruneta już żadnym spojrzeniem.

*

Leżałem na swoim łóżku myśląc o dzisiejszym zdarzeniu. Zastanawiało mnie czy rzeczywiście jestem jakkolwiek podobny do swojego poprzedniego wcielenia. Jak ten mały gnój mógł w ogóle wpaść na taki pomysł. Nadal byłem podirytowany bo nie dość, że mnie zwyzywał (nie bezpośrednio, ale jednak) to jeszcze przez niego nie zdążyłem wypalić. Kurwa mać.

Przekręciłem się na drugi bok i sprawdziłem godzinę. '00:41, ja pierdole, bez energetyka jutro się nie obejdzie' pomyślałem po czym ustawiłem budzik na 5.30. Musiałem być następnego dnia na 9 w szkole. Chwała bogom, że miał być to dzień integracyjny toteż nie musiałem się martwić, że przez niewyspanie znów zasnę na lekcji i ktoś się przypierdoli. Zamknąłem oczy i już chwilę później odpłynąłem w głęboki sen.

PeachTea | słowakiewiczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz