Słowacki pov.
Liczyłem że w weekend wypocznę, ale zamiast tego martwiłem się o człowieka, którego nawet nie lubię. Robert nie dość że nie napisał że żyje, to nie odpisał mi gdy to ja do niego napisałem. A CHUJ ODCZYTAŁ. Moje wkurwienie powoli wzrastało. W piątek wieczorem wierzyłem, że napisze mi w sobotę i przeprosi. W sobotę liczyłem że odpisze i przeprosi. W niedziele poszedłem pobiegać żeby nie palić w emocjach, ale skończyłem paląc na łonie natury. W poniedziałek wstałem rano i zmęczenie wymazało mi z pamięci tą końską mordę...
Jednakże potem, gdy wszedłem do sali lekcyjnej siedział tam ON, dumny z siebie, bez grama wstydu. Nawet na mnie nie spojrzał, buc. Na moje szczęście przy jego ławce stała banda dziewczyn z Oliwią na czele. Robert nie uczestniczył w rozmowie, wyglądało na to że próbował zasnąć. Idealnie przed nim było miejsce dla mojej zgrabnej dupy. Podszedłem więc szybkim krokiem na wolne miejsce i uderzyłem moim plecakiem w ławkę, przy której postanowiłem usiąść. Ten debil podskoczył po czym powoli wychylił swój ryj zza skrzyżowanych rąk rąbiących za jego poduszkę, więc miałem okazje zobaczyć jego poobijaną mordę. Spojrzałem na niego w celu konfrontacji, podczas gdy on wpatrywał się we mnie jak w ducha.
Zakopałem jakiekolwiek współczucie i troskę pod moją pozą suki, po czym oparłem się dłońmi o jego ławkę i schyliłem do niego by nie drzeć się na całą klasę.
-Czemu mi nie napisałeś że wróciłeś do domu?- Spytałem, jednak w chwile potem poczułem na sobie wzrok. Podejrzewając co się stało spojrzałem w bok i zrozumiałem że grupa obok nas ucichła akurat gdy ja wypowiedziałem tą frazę. 'Ja to mam kurwa szczęście'. Nie wiedziałem za bardzo co zrobić w tej sytuacji więc postanowiłem olać ich i dodałem. -Miałem nadzieję że już cię nie zobaczę.- Po czym usiadłem ze świadomością że zaraz zaczyna się lekcja.
O dziwo obok mnie nie usiadła żadna z dziewczyn, a Kamilek. Skinąłem więc głową na powitanie i przygotowałem się do lekcji.
Jakby nie wystarczyło że ten dzień to poniedziałek to los dopierdolił mi na koniec dwiema godzinami francuskiego.
Mówienie w jakimś języku w poprzednim życiu, nie oznacza że będzie na nim łatwiej. Tym bardziej że minęło prawie 200 lat Nie miałem pojęcia co ja robiłem na tych lekcjach. Słuchałem co mówi nauczyciel, ale było to szybsze niż ZigZag McQueen. Tego dnia zrezygnowany usiadłem gdzieś z tyłu klasy by znów nic nie robić przez dwie godziny. Jednak gdy już w klasie zawitał spóźniony nauczyciel, z jego ust padło coś co rozłożyło mnie na łopatki...
-Zrobimy sobie dziś pracę w parach- Każdy poza mną miał parę, co oznaczało by że będę pracować z nauczycielem. Przygotowany już na moją śmierć poprawiłem się na krześle, gdy nagle do klasy ktoś wpadł.
-Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie.- Ten głos...
-O Robert. Świetne wyczucie czasu. Siadaj z Emilem.- Jego mina wyrażała jedynie zmęczenie. Usiadł obok mnie, nawet na mnie nie spoglądając. Część mnie śmiała się z tego że on nie wie co go czeka. Druga część mnie chciała wstać i wyjść, ponieważ mnie również to dotyczy. -Dziś będziecie rozmawiać między sobą o tym co robiliście w weekend. Tłumaczyliśmy sobie ostatnio jak budować zdania w passe compose, ale przypomnę wam jeszcze raz.- Nauczyciel zaczął pisać na tablicy budowę jebanego czasu przeszłego, a ja kontem oka dostrzegłem że Robert stara się ukradkiem na mnie spojrzeć. Powstrzymałem się od wyjebania mu w twarz i otwarłem zeszyt by ponownie przejrzeć notatki. Ignorowałem jego coraz bardziej natrętne spojrzenie, do momentu gdy nauczyciel powiedział abyśmy odpowiadali sobie na zmianę na jakieś pytania z podręcznika.
-Chcesz mówić pierwszy?- Spytał niepewnie Robert. Na co ja westchnąłem, powstrzymując się od wyjebania mu. Miałem już plan idealny.
-Nie, ty zaczynaj.- Powiedziałem z uśmiechem w stylu "spierdalaj kurwa, albo giń". Tak jak się domyślałem, jego francuski też nie był wybitny. Słuchając go jednym uchem, wyjąłem telefon i włączyłem tłumacz google w moim telefonie i napisałem wszystko co chciałem. Następnie położyłem telefon między nami i zacząłem mówić to łamanym francuskim.
CZYTASZ
PeachTea | słowakiewicz
FanfictionNiesamowita i wzruszająca opowieść o alkoholiku z wygórowanym ego i piździe z zamiłowaniem do liptona... Znaczy się o Mickiewiczu i Słowackim - dwóch wieszczach narodowych. "Od dziecka wiedziałem że jestem lepszy od innych, umiałem czytać szybciej...