Jak najszybciej uciekłem z pokoju. Red i Green gotowali coś w kuchni, Blue siedział na kanapie polerując broń. Trzymał w owiniętych bandażami dłoniach nowy łuk Vio i szmatką wcierał w niego jakiś olejek. Mówił coś, chyba jakiś żart, Green zaśmiał się, Red zakrył usta dłonią. Zostawił tym samym na swojej twarzy ślad po mące, przez co Green znów się zaśmiał i białym palcem dotknął czubka jego nosa. Red tupnął nogą i wyrzucił z miski ciasto na blat. Z udawaną powagą wręczył Greenowi wałek, a Blue stanął za nim czochrając jego włosy. Wydawali się tacy weseli. Tak bardzo kontrastowali z Vio, że aż trudno uwierzyć, że byli kiedyś jedną osobą. Po długiej chwili, wycinania ciasteczek, wbijania sobie łokci w żebra, przygotowania kremu, obrzucania się mąką, dekorowania idealnie wypieczonych ciasteczek, które musiały pachnieć wyśmienicie, aż szkoda, że nie byłem w stanie tego poczuć, wszyscy jednocześnie krzyknęli. Vio zmarnowany, zszedł ze schodów. Poprawił swoją kitkę i schował całe dłonie w rękawach koszuli. Red złapał go za rękę zaprowadził do Greena trzymającego blachę na ciasto.
Cztery ciastka w kształcie mieczy, szesnaście serduszek, ułożonych w cztery czterolistne koniczynki, każda o czterech kolorach i pięć Linków. Pięć: Green, Vio, Blue, Red i ja. Vio sięgnął po to ostatnie. Przechylił głowę, uśmiechnął się. Popatrzył na każdego po kolei i powiedział coś, na co Red go przytulił. Uśmiechał się, tak naprawdę, nie tak jak zwykle, jednak nerwowo ciągnął za końce rękawów. Siedzieli tak przez pół nocy. Śmiejąc się, grając w karty i kalambury, aż w końcu, Vio wstał i ruszył w stronę schodów. Blue wstał za nim i mocno ścisnął jego przedramię. Fioletowy bohater wzdrygnął się i wyglądał jak gdyby z jego ust miał wydobyć się agonalny jęki, jednak w uszach dzwoniła mi cisza. Blue podwinął jego rękaw ukazując ubrudzone świeżą krwią bandaże. Vio wyrwał rękę z uścisku, stanął prosto i wypowiedział jedno zdanie, na które cała reszta się wzdrygnęła. Green spuścił głowę, Blue zacisnął pięści, Red przełknął ślinę, zrobił krok w przód i złapał Vio za rękę. Popatrzył mu w oczy, powiedział jedno zdanie, kiedy ten kiwnął głową wszyscy go przytulili. Płakał. Green gładził go po głowie, Blue trzymał za nadgarstek i łokieć, kiedy Red wcierał czerwony eliksir w pocięte, bez wątpienia, przez samego Vio ręce. Kiedy to zrobił? Patrzyłem na niego codziennie. Usiadł na krześle, ściągnął spodnie ukazując cięte w poprzek rany na nogach. Byłem przerażony. Nawet w świecie mroku nie widziałem nic, co tak by mnie przeraziło. Chciałem pomóc, próbowałem użyć magii, ale siła woli starczała mi tylko na dotknięcie. Kiedy poczułem szorstką pokrytą strupami skórę wzdrygnął się i powiedział coś, przez co wszyscy na niego spojrzeli, ale jedynie pokręcił głową. Czemu? Czemu nawet martwy wstydziłem się patrzeć na jego nagie ciało? Może mógłbym zareagować? Dać mu znak by przestał? Vio, Vio… czemu to zrobiłeś?
Zabandażowany wrócił do swojego pokoju, a wszystkie kolory weszły z nim. Wręczył im plik kartek. Notatki, które pisał przez ostatnie dni. Każdemu inny. Wskazał coś na mapie, aż w końcu wyjął butelkę z szafy. Czerwona, kleista ciecz przepuszczała światło świec barwiąc jego twarz na karmazynowo. Pokazał coś na kartce, którą trzymał Blue, postawił butelkę na biurku i opadł na łóżko między nimi. Green przeczytał wszystkie kartki, wstał pokazał coś na mapie, przejechał po niej palcem i wszyscy kiwnęli głową. Vio powiedział coś jeszcze, na co wszyscy się uśmiechnęli. Wstał, pokazał coś na kalendarzu, na co Green wystawił przed siebie dłoń. Blue i Red wstali jednocześnie, kładąc swoje dłonie jedna na drugiej. Vio zrobił głęboki wdech i dołączył do reszty.
W nocy Vio przewracał się we śnie. Czy to ze względu na blizny czy zły sen było niejasne. Usiadłem i pogładziłem jego policzek. Mówił coś, majaczył i wysunął rękę by złapać moją dłoń. Jednak znów przeszła przez nią jak gdybym nigdy tam nie stał.
...
623 słowa.
No um... miłego dnia?
CZYTASZ
Lawenda i fiołki |viodow
FanfictionOd czasu kiedy zniknąłem nie czułem już nic, ale każdego dnia widziałem jak Vio ledwo żyje, przeze mnie.