To dobry plan?

53 5 1
                                    

pov david
odkąd ostatnio odwiedziliśmy Willa ciągle myślę nad sposobem, dzięki któremu Will znów pokocha piłkę. I chyba coś mam.

Od kiedy nasz kolega się obudził, zaczęliśmy chodzić do niego pojedynczo. Po tygodniu jednak, Jude stwierdził że Will robi się coraz bardziej rozdrażniony i za każdym razem pyta gdzie jest reszta paczki. Tak więc znowu chodzimy do niego całą bandą.

Co zauważyliśmy wszyscy?
Otóż: Will nie pozwala opowiadać sobie o treningach, ani ogólnie o piłce.

Spotkałem się z Joe'm na skrzyżowaniu dróg. Jude mieszka trochę dalej, więc dołączy do nas za jakieś 10 min.

-mam dwa sposoby na przekonanie Willa do piłki - odezwałem się

-jakie? - spytał podejrzliwie Joe - znowu fajerwerki w postaci piłki? Albo zaśpiewanie jakiejś głupiej piosenki? Jeśli tak, ja odpadam - powiedział z rozbawieniem, przypominając mi moje stare pomysły

-nie, tym razem wpadłem na coś bardziej oryginalnego - odparłem z dumą

-już się boję

-i prawidłowo. Bo będę potrzebował pomocy

-wiesz co? Ja to jednak zajęty jestem... - próbował się wymigać bramkarz

-jak sądzę już za późno - odparł ze śmiechem Jude, który właśnie do nas dołączył wychodząc ze swojej ulicy - co tym razem wymyśliłeś David?

-dobra słuchajcie. Czy Will może wychodzić ze szpitala? Jude ty jesteś pośrednikiem trenera, powinieneś wiedzieć - spojrzałem na niego

-no wiesz...ja nie czytam wszystkich raportów, ale wydaje mi się że już tak. Zapytamy jeszcze pielęgniarki - odparł kapitan - jeżeli w tamtym tygodniu miał stabilny stan zdrowia, to jeżeli mielibyśmy pisemną zgodę trenera, który jest teraz jego prawnym opiekunem, powinni go z nami wypuścić. Chyba

-skąd wiesz? Z resztą, nieważne... - zaciekawił się bramkarz

-dobra, więc moglibyśmy go zabrać do akademii na trening, albo na ten mecz za dwa tygodnie. Co myślicie?

-myślę że albo to zadziała, albo jeszcze bardziej go zdenerwuje i będziemy mogli o tym zapomnieć - wyraził opinię Jude

- a ja myślę, żeby dać mu czas na oswojenie się z wiadomością że jego ojciec nie żyje, i dac mu czas na przemyslenie wszystkiego.  Ty najlepiej o tym wiesz, prawda Jude?

W międzyczasie doszliśmy do szpitala. Pielęgniarka oznajmiła nam że Will będzie mógł wyjść, ale dopiero w piątek i jeśli mielibyśmy zgodę od trenera. I oczywiście jeśli jego stan zdrowia będzie stabilny.
Jeśli w te dwa dni postaramy się o zgodę od trenera...

Cicho podeszliśmy do sali w której leżał Will. Otworzyłem  drzwi i się z nim przywitałem.
Will znowu siedział tyłem do nas, patrząc się w okno. Piłka leżała w kącie.

- w końcu przyszliście razem - powiedział, nawet się nie odwracając. Skąd on wiedział?

-tak...

- wszystko okay?- wtrącił się Joe- jak nie chcesz możemy nie przychodzić.

- nie, w porządku.

- odwiedza cię ktoś jeszcze? - spytał Jude

- tak; był Herman i Alan. Wczoraj był Peter i Gus, ale nie siedzieli długo. Nie tyle co wy. I tak byłem zmęczony - westchnął

- Herman i Alan byli bardzo krótko, prawda? - odezwał się kapitan

- tak, a co? - dlaczego nie spytał skąd on wie?! No bo skąd wie?

- nic, domyślam się że rozmawialiście o piłce

- nie dużo. Jak było w szkole? - zmienił temat Will

- cóż skleiłem profesorowi od fizyki sprawdziany ze sobą, bo zapomniałem się nauczyć - zacząłem z mieszaniną smutku i śmiechu. Kiedyś te wszystkie żarty robiłem z Willem- a poza tym, tradycyjnie karteczki z napisem „jestem debilem"i „ mów do mnie cioto" na plecach nauczycieli.

- i...? - podsunął mi Joe

- i... pofarbowałem Joe'mu strój bramkarza na różowo, super glue na krzesłach w pokoju nauczycielskim i utopiłem w szkolnym kiblu trzy rolki papieru - odparłem z dumą.

Will się uśmiechnął. Tyle dobrego bo ostatnio jakby uszło z niego całe życie.  Ostatnim razem gdy wylądował w szpitalu był bardzo radosny że jeszcze żyje, i codziennie rozmawiał z nami godzinami. Wierzył w to ze jeszcze wyzdrowieje nawet wtedy, gdy my już przestaliśmy w to wierzyć.
A teraz... on już w to nie wierzy. Nie wierzy tez w piłkę. I w nas. Nie rozmawiamy już tyle. Atmosfera w drużynie jest pogorszona, nikt już nie gra z takim zapałem. On nas umiał zmotywować. A teraz to my musimy zadbać jeszcze o niego.

Dlaczego on?!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz