Kobieta była irytująca chamska i cały czas prowokowała potyczki słowne, nigdy by nie pomyślał że któregoś dnia się z nią dogada ale o zgrozo stało się. Mimo że przezywali się strasznie z perspektywy osoby trzeciej mogło to wyglądać jakby się nienawidzili ale tak jest gdy spotkają się dwa różne i odmienne charaktery, mimo tego w miarę im się se sobą żyło. Prucz filarów nie było osoby która była w stanie z nim dość długo trenować co mu się podobało miał dosyć samotnych treningów które nie podnosiły jego umiejętności. Co prawda dziewczyna ani razu z nim nie wygrała ale nie zmieniało to faktu że pokonanie jej sprawiało że musiał się wysilić, tak samo zwykle czynności domowe które od pojawienia się kobiety wykonywała w jego posiadłości. Wcześniej żył w taki sposób by musieć sprzątać jak najmniej. Teraz robiła to ona. W prawdzie mógł nająć pomoc domową ale nie lubił gdy ktoś naruszał jego przestrzeń i krzątał się po jego domostwie. Co prawda kobieta też to robiła ale to inna sprawa to na prośbę Oyakaty- Sama. Nigdy nie przyzna tego na głos ale była idelanym wsparciem na misjach. Mało mówiła co do dziś go nurtuje biorąc pod uwagę jej niewyparzony język. Wiedziała kiedy ustąpić mu miejsca w którym momencie zrobić unik kiedy powinna zatakować lub po prostu stać i patrzeć. Współpraca z nią była prostrza niż jazda na rowerze. Ponieważ błyskawicznie dostosowała się do stylu walki filara. Gorzej było na codzień bo zaczęła uprzykrzać mężczyźnie życie w zwykłych czynnościach tu coś przestawiła gdy sprzątała tu coś schowała i niby zapomniała gdzie położyła lub raz wyprawa jego białą yukate do chodzenia po domu z swoją czerwoną bielizną a on miał wierzyć że zrobiła to nieumyślnie. Były to małe rzeczy dla innych nic nieznaczące ale jego doprowadzały do spazmy. Wyszedł ze swojego pokoju i poszedł do kuchni gdzie siedziała kobieta ubrana w białą Yukate z czerwonym pasem. Włosy miała związane w niechlujny kok opierała twarz o rękę mocząc pióro w kałamrzu. Maczała je i wyciągała jakby myślała o czymś intensywnie jej wyraz twarzy był nadzwyczaj spokojny żeby nie powiedzieć beznamiętny. Nagle przygryzła dolną wargę i westchnęła patrząc za okno. Był ciekawy o czym mogła myśleć ta postrzelona kobieta. Zamknęła zeszyt i zabezpieczyła go paskiem wkadając za pas od yukaty. Podniosła się szybko zabrała kałamarz i udała się z nim do ogrodu za niedługo koniec lata potem zacznie się jesień i zima która w tym regionie była nadzywaczaj surowa. Poszedł za kobietą ciekawy co zrobi ale ta usiadła na ganku po turecku obserwowała zrezygnowana ogród. Co jej jest? Pomyślał.
- Stary zobczeniec z ciebie Sanemi że podglądasz młode kobiety z ukrycia.- Zachichotała czyli już się zorjętowała że ją obserwował.
- Gdybym miał kogoś podglądać była byś ostatnią osoba na mojej liście.- Odpyskował.
- Zastanawiające jest kogo mógł byś umieścić na samym czele takiej listy.- Zakpiła. Nie odwróciła sie do niego cały czas obserwowała. Wydawała się być inna, w jej głosie było mniej pogardy i jadu niż zazwyczaj. Usiadł obok niej na ganku ale kawałek dalej kątem oka na nią spoglądając wydawała się przygaszona.
- Chciałeś coś czy tak ogólnie snujesz się za mną jak cień?
- Co ci? Jesteś mniej irytującą niż na codzień, nie żeby mi to przeszkadzało, ale to nie podobne do ciebie.
- Myślisz że irytowanie cię jest sensem mojego istnienia? Nigdy nie miałam tego w planach to nie moja wina że jesteś tykającą bombą.- Zaśmiała się i wstała.
- Trenig. Już.- Oznajmił. Mimo że koniec lata to i tak było upalnie chwilę posiedział na ganku a już zaczynał się pocić. A ta również wstała i weszła do posiadłości.-Chyba mówiłem trening !
- Muszę się przebrać. Nie będę ćwiczyć w Yukacie. Chyba że zbreźny filar miał chytry plan by podczas walki przypadkiem złapać za pas a materiał by się ze mnie zsunął.- I wróciła stra Sao znów ten uśmiech i głos pełen pogardy i ironi. Mężczyzna zdjął swoje Haori i górę munduru złożył je i zostawił na ganku poszedł do szopki zaraz obok domu i wyjął dwa drewniane miecze, gdy wrócił stała już w ogrodzie ubrana w keigoki drobne krople potu lsiniły na jej czole jej też musiało być gorąco. Rzucił jej miecz którm złapała
-Fiu fiu Sanemi mógł byś częściej tak chodzić.-Oznajmiła opierając się o drewniany sprzęt z ironicznym uśmiechem.
- Morda. Zaraz znów będziesz się do mnie zwracać Shiguzawa- sama.
-Mogę nawet teraz wystarczy że ładnie poprosisz.-Zakpiła tajemniczym wzrokiem oblizując dolną wagę przez co przeszedł go prąd, ale zignorował do uczucie. Szarżując w jej stronę ich bronie się skrzyżowały kobieta chciała go odeprzeć za pomocą silnego kopnięcia ale zablokował je łydką będzie siniak. Ale niestety Sanemi zyskał na rozpędzie dziewczyna wzięła wdech używając oddechu tylko dzięki temu nie zdołał jej powalić. Miecze cały czas się krzyżowały. Kobieta zrobiła przewrót chciał go podciąć ale chwycił jej koste i cisnął nią jak szmacianą lalką. Przeturlała się po ziemi ale wbiła dłoń w ziemie zatrzymując się przez to . Uśmiechnęła się szeroko wzięła rozbieg i wyskoczyła wysoko centralnie pod słońce przez co ograniczyła się jego widoczność.
- Oddech światła forma czwarta: Miraż!- Krzyknęła i nagle w jego stronę leciały nie jedna nie dwie ale aż pięć Sao. Zawał serca, palpitacja, nagły skok ciśnienia jego krwi a.to wszystko naraz. Najgorszy z możliwych koszmarów jaki mu się śnił. Jedna przyprawiała go o migrenę a co dopiero pięć takich irytujących bab. Trafił jedną ale zniknęła dosłownie rozmyła się w powietrzu. Iluzja ? Zostały cztery. Teraz pytanie która to prawdziwa ? Gdy myślał że trafił znów okazało się to ślepym strzałem m. Gdy w końcu zatakiwała ta właściwa mężczyzną zrobił przewrót z powodu siły jej kopnięcia. Taka mała taka drobna a siłą przerastała z czterech rosłych mężczyzn. Trafił kobiete z łokcia w rzebra ale zrobił to za mocno przez co upadła ale nie na długo. Jak wytrzymała jest ta gówniara? Po następnych długich minutach walki leżała pod nim.
- Znów wygrałem.- Uśmichnął się zwycięsko
- Widze Shiguzawa-sama. Jeszcze jedna runda? Jeśli teraz wygram to ty się zwracasz do mnie per Sama.-Chwyciła go za kark przyciągając do siebie dość blisko przez co zrobiło mu się gorąco.- Chybaże boisz się przegrać?-Zaśmiała się cicho a on uderzył mieczem o ziemie.
-Wbije cię w te ziemie za każdym razem. Nie masz co marzyć że wygrasz.- Powiedział głęboko i cicho na co uśmiechnęła się szeroko.
- Ach! Podoba się ten głos Shi-gu-za-wa-Sa-ma.- Przegłoskowała jego nazwisko w taki sposób że przeszedł go ciepły dreszcz. Pstryknął ją w czoło i wstał przybierając pozycje bojową. Ta podniosła się i otrzepała.
- Mógł byś być bardziej delikatny Shiguzawa-Sama w końcu jestem jednak kobietą.-Zachichotała
-Demony też nimi są a ścinam im głowy.
- Nie jestem demonem.
- Polenizował bym.- Po następnych dwóch rudach dzieczywna była spocona oraz brudna od ziemi, piachu i trawy ale nie wydawała się być zmęczona. Patrzył co robiła z nikłym rumieńcem na twarzy gdy ściągała górę stoju trnigiwego odwrócił głowę z drugą stronę.
- Ah Shiguzawa-Sama się zawstydził. Spokojnie jestem zakryta.-Pomału spojrzał w jej stronę od rzeber do piersi była zabandażowana.-Ty ćwiczysz bez góry mi też jest duszno.-Zakpiła.
- Koniec na dziś.
- Czyżbyś był zmęczony Shiguzawa- Sama?-Zakpiła.
-Nie ale głodny.- Mineła go podnosząc górę stroju.
-Zrobiłam dziś rano soby zjesz? - Uśmiechnęła się lisio wchodząc wszybko do domu że nie zdążył odpowiedzieć. Schował miecze na swoje miejsce zabrał swoje ubranie i sam wrócił do posiadłości. Kobieta odgrzewała jedzenie oparta o szafki nadal bez góry ubrania. Poszedł do swojego pokoju zabrał czyste ubranie i poszedł się umyć stał już dłuższą chwilę pod strumieniem zimnej wody co po takim grzaniu na słońcu było kojące gdy nagle usłyszał pukanie do drzwi kobieta znalazła subtelny sposób by znów uprzykrzyć mu życie gasiła i zapalała światło.
- Jeszcze raz dotkniesz ten zasrany pstryczek a wsadze ci nichiri w tyłek!
- Nie tak ostro Siguzawa- sama. Chociaż w sumie nie. Czekam.- Zachichotała tyle problemów z tą małolatą. Wcześniej mieszkała z Rengoku. Zastanawiał się czy filar płomienia też miał z nią takie same problemy.- Soba gotowa.- Oznajmiła i zapaliła mu światło. Nie wiedzieć czemu była tu drugi tydzień ale gdyby się teraz wyniosła zrobiło by się tu cicho. Na początku pragnął tego spokoju, teraz go to martwiło. Zaczynał przyzwyczajać się do obecności kobiety w jego domu. Uderzył się w twarz. O czym ty myślisz! Zakręcił wodę i wyszedł wycierając się miękkim ręcznikiem ubrał się i wyszedł. Na przeciw drzwi pod ścianą siedziała Sao.
- W końcu, ile można się myć. Obiad już dawno wystygł.-Wstała szybko i zwinnie mijając go zamknęła za sobą drzwi na które patrzył dłuższą chwilę z dziwnym uczuciem. Chyba nie chciał by odchodziła. Nie dlatego że ją lubił bardziej chodzi o to że nie była tak zbędna jak mu się wydawało. Robiła wszystko w okół, ćwiczyła z nim intensywnie i na misjach była nawet pomocna. Pokręcił głową zmęczony usiadł do stołu i zjadł co zrobiła kobieta. Było nawet dobre umył po sobie miskę i poszedł się przespać.
CZYTASZ
Tsuguko Wiatru (Reader×Sanemi)
FanfictionNanae Sao kobieta która jest jedną wielką irytującą zagadką dla filara wiatru. Zostaje jego Tsugoko z czego nie jest zadowolony..... Do czasu. Opowiadanie inspirowane.