Rozdział 11: Toksyczne kłótnie

240 7 0
                                    

Gdy dotarł do kwatery Kakushi oznajmili mu że dziewczyna znajduję się w motylim dworze. Co znaczyło jedno musiała zostać ranna to wzbudziło w nim tylko gorszy gniew i niepokój. Jak mogła być tak lekkomyślna. Otworzył drzwi wejściowe dworu dość mocno i wszedł jak do siebie gdy na przeciw niego wyszła dziewczynka z niebieskimi motylimi wsówkami.
-Jesteś filarem wiatru tak? Jesteś ranny potrzebujesz pomocy?- Zapytała stojąc przed nim.
-Szukam jednej gówniary która jest moją tsuguko.- Odparł szybko.
- Chodzi o Leady Nanae ?
- Yhym. -Przytaknął.
- Właśnie od niej wracam. Skończyłam opatrywać jej żebra.
- Jak to kurwa żebra!- Oznajmił ostrym tonem uderzając pieścią w drewnianą ścianę która pękła pod wpływem użytej przez niego siły.
-  Trójka przybywającego księżyca zatakowala ją dość brutalnie w skutek czego dwa żebra zostały złamane.
- W którym pokoju się znajduje?- Dopytał zirytowany.
- Idź za mną- Filar podążał za dziewczynką korytarzami dworu aż nie zatrzymali się przed jedyni z licznych par drzwi które otworzyła a jego oczom ukazał się obraz Sao która chciała się wymknąć oknem.
- Mogę wiedzieć co ty odpierdalasz!- Krzyknął zbulwersowany zachowaniem blondynki. Która upadła na ziemię nie spodziewając się nagłego krzyku i tego że zostanie przyłapana na próbie cichego opuszczenia dworu.
- Leady Sao mówiłam ci że musisz odpoczywać do momentu aż nie zagoją się twoje rany.
-Ach Aoi to nie żadne rany tylko zadrapania. Muszę zrobić coś bardzo pilnego.-Oznajmiła blondynka wstając z ziemi. Uśmiechnięta tak jak zawsze tylko jej oczy mu nie pasowały. Białka były lekko czerwone a skóra w okół nich była wyraźnie opuchnięta. Ta bezwzględna kobieta była zdolna do płaczu?
- Chyba jednak będę musiała powiadomić mistrzynie Kocho.- Westchnęła czarnowłosa.
- To będzie zbędne. Jest moją Tsuguko ja jej dopilnuje.- Oznjamił hardo zatrzymując uczennice filara insektów.
-Ach Shinazugawa-sama to mi brzmi na groźbę.- Zachichotała.
- Chyba jeszcze nie widziałaś groźby z mojej strony. Wracamy do domu w tym momencie.- Stwierdził stanowczo idąc w jej stronę ale czarnowłosa dziewczynka stanęła mu na drodze.
- Z całym szacunkiem ale Leady Sao nie może udać się w podróż ponieważ jedno z złamaych żeber naruszyło płuco. W prawdzie sytuacja została opanowana lecz nie może używać żadnej formy oddechu by rana spowrotem się nie otworzyła.
- Wybacz Shinaguzawa-sama, ale zostaje.- Zachichotała patrząc na niego wzrokiem który sugerował że i tak postawi na swoim.
-Po moim zasranym trupie. Zatargam cię tam nawet na plecach by mieć pewność że nigdzie się nie wymkniesz.- Złapał dziewczynkę za ramiona przestawiając na bok by nie stała mu na drodze a Sao wziął na swoje plecy i chciał z nią wyjść ale czarnowłosa uczennica Kocho była nadwyraz uparta.
- Skoro to twoja tsuguko powinieneś mieć baczenie na jej zdrowie! Taka podróż może być dla niej niebezpieczna gdy narzucisz szybkie tępo.-Sanemi prychnął pod nosem na protesty małolaty. Blondynka była jego i zabierał ją ze sobą koniec i kropka.
- Ach Aoi nie gorączkuj się tak proszę Shinaguzawa-sama jest porywczym i upartym człowiekiem. Sprawdź lepiej co u Tanjiro jest w znacznie gorszym stanie niż ja. Jestem pewna że filar wiatru będzie uważał podczas drogi.- Dziewczyna zmarszczyła tylko czoło i przepuściła filara.
- A leki i twoje nichiri?-  Wyciągnęła w stronę blondynki miecze i brązowa papierową paczuszkę do której była doczepiona karteczka z stosowaniem   lekarstw.
- Shinaguzawa-sama postaw mnie proszę musze przymocować swoje ostrza.- Białowłosy wiedział że kobieta nie jest w pełni sprawna, wachał się by zrobić to o co prosiła bo była przebiegła ale po chwili wątpliwości postawił kobiete na ziemi a ta schowała leki w kieszeni munduru. Przymocowała ostrza i czekała aż filar znów ją weźmie na plecy.
- Przekaż proszę Tanjiro że życzę mu rychłego powrotu do zdrowia i że niebawem się z nim skontaktuję.
- Oczywiście.- Gdy opuścili motyli dwór pierwszą godzinę drogi milczeli a on starał się biec tak by za bardzo nie trząść blondynką.
- Coś ty sobie myślała kretynko jedna.- Zapytał dość groźnie swojej podopiecznej.
- Ach i po co te wulgaryzmy Sanemi.
- Już nie Shinaguzawa-sama?
- Wiesz przy ludziach wole się zwracać do ciebie formalnie lepiej to wygląda.- Mówiła z rozbawiniem w głosie.- Mówiłam że mam złe przeczucie.
- Pamiętam. Mogłaś mnie obudzić do jasnej cholery!
- Yhym byś mnie zwyzywał i nie pozwolił mi wyruszyć.Gdy wrócił mój kruk i powiedział że Rengoku jest uśpiony, ruszyłam od razu ponieważ czułam że stanie się coś złego.
- Jak w ogóle złamałaś te żebra.
- Ach wyższa trójka chciała uciekać z powodu wschodzącego słońca więc   ruszyłam za nią gdy miałam zadać cios on mnie wyprzedził w ostatniej chwili wzięłam wdech naciągając skórę gdyby nie to zmiażdżył by mi torsu.- Zachichotała a go zmroziło.
-I to jest dla ciebie śmieszne. Ciesz się że jesteś ranna bo inaczej przeoranie tobą ogrodu to najbardziej łaskawy sposób kary jaki wymyśliłem
- Ach Sanemi mówiłam że nie za dobry z ciebie ogrodnik zostaw ten biedny ogród w spokoju bo zaczyna wyglądać jak pobojowisko.
- Nie zesraj się to mój ogród jak będę chciał to rozpierdolę go w drobny mak.
- Oj Sanemi spokojnie nie mam zamiaru brać z ciebie przykładu.
- Ty bezczelna gówniaro. Zacisnął mocniej dłoń na jej udzie przez co syknęła z bólu
- Jak będę miała siniaka to cię udusze.
- Odparła groźnie.
- Powodzenia życzę.- Oznajmił z chytrym uśmiechem. Mimo iż ranna i straciła bliską osobę nie było tego po niej widać, ale był ciekaw jakie uczucia targają nią w środku.
-Jak się czujesz?- Zapytał po dłuższej chwili wachania już spokojniej.
- A jak mam się czuć mam złamane dwa żebra.- Oznajmiła z ironią i kpiną
- Chodziło mi o stan psychiczny i menatlny po śmierci Rengoku.- Naprostował swoje pytanie.
- Tak jak i przed. Każdy w końcu umiera i zaminia sie w pasze dla robali a w efekcie końcowym zostaje sam proch i kości to naturalna kolej rzeczy - Nie wiedzieć czemu czuł że kłamała była z nim tak blisko a nie ubolewała nad taką stratą nawet ona nie jest tak wyprana z emocji.
- Ciężko uwierzyć że jego śmierć cię nie rusza, mówiłaś że był ci bliski.
- Rengoku- sama był wyśmienitym szermierzem i wspaniałym człowiekiem. Nie powinien umierać tak młodo to fakt, ale zginął godnie walczył do końca z wysoko uniesiona głową i uśmiechem na ustach będąc dumnym z faktu że wykonał swoja powinność najlepiej jak umiał nie dając nikomu umrzeć. Prosił bym nie ubolewała nad jego śmiercią tylko szła do przodu z wypięta piersią została filarem i tak jak on chroniła tych którzy nie są w stanie obronić siebie i swoich bliskich sami.
- Tylko tyle ci powiedział ?- Nie wiedzieć czemu cały czas dopytywał to wychodziło samo z siebie nim nawet zdążył o tym pomyśleć, czuł że to co mówi jest kłamstwem i głęboko urywa prawdziwe emocje.
- Ah po co ci to wiedzieć Sanemi. To było skierowane do mnie.
- Jesteś irytująca.- Westchnął wkurzony.
- Dziękuję staram się.- Zachichotała a on postanowił nie dopytywać bo i tak niczego sie nie dowie, ale będzie ją obserwować tak dla pewności, gdy byli przed domem filara blondynka domagała się by ją postawić na ziemi bo dalej już pójdzie sama ponieważ jak twierdzi ścierpły jej nogi. Postawił ją delikatnie na ziemi gdy jej stopy dotknęły gruntu poruszała dolnymi kończynami by je rozruszać i zrobiła krok który był dość chwiejny ale utrzymała równowagę i nie upadła.
- Serio aż tak ci ścierpły nogi.
- A nie widać całą drogę nosiłeś mnie na plecach ani razu nie zrobiliśmy postoju.- Oznajmiła pretensjonalnie.
- Kurwa jesteś dziś nadzwyczaj irytującą nie pruj się tak bo ci nitki w końcu zabraknie.- Stwierdził zirytowany idąc w stronę drzwi wejściowych spojrzał przez ramie na blondynkę która pierwsze kilka kroków postawiła niepewnie ale z każdym następnym było lepiej aż w końcu szła zgrabnie i elegancko jak zazwyczaj ale teraz było widać w tym chodzie mankamenty z podowu doskwierającego bólu żeber. Nie pokazywała że jej dokucza ale to było widać. Wyciągnął rękę w jej stronę.
- Daj te paczkę z lekami.- Całe szczęście nie wchodziła w dyskusję tylko posłusznie wyjęła papierowy pakunek i oddała go filarowi który przeczytał dokładnie instrukcję.- Masz to brać przez następny tydzień cztery razy na dobę w równych odstępach czasowych. Czyli co sześć godzin. Kiedy brałaś ostatnią dawkę ?
- Ach zaraz po tym jak przynieśli mnie do motylego dworu.
- Czyli za niedługo powinnaś wziąść następną.-Oznajmił nie odrywając wzroku od papierowej paczuszki.- Dzieciak mówił ci jak to stosować?
- To jakiś proszek jedna łyżeczka na pół kubka wody zamieszać i wypić nic skomplikowanego.- Oznajmiła z kpiną.
- Tu piszę że do trzech dni powinnaś być już w pełni zdrowa.
-Świetnie bo za trzy dni jest pogrzeb, mam nadzieje że nie będziesz robić mi żadnych problemów z pójściem na niego.- Oznajmiła z tym swoim uśmiechem który już zbytnio go nie ruszał, po prostu przyzwyczaił się do niego wiedział że pod tym całym fałszem, jadem i ogromną warstwą wyrachowania kryje się normalna dziewczyna która po prostu została wychowana w takim otoczeniu a nie innym, ale mimo jej paskudnego charakteru chciał by przy nim była, ostatnio nawet myślał dlaczego, chyba z powodu że się go nie boli z początku go to drażniło starsznie ale teraz uznaje to za plus mówi co myśli żartuje z nim a częściej z niego. A przede wszystkim nie brzydziły i nie przerażały ją jego blizny i toporny charakter dzięki niej poczuł się jakby to ująć żeby nie przesadzać? Mniej samotny ? Fakt Genya bardzo często bywał w domu,ale jedyne co wtedy robili to mijanie się i ewentualnie raz na jakiś czas jedli razem posiłek w grobowej ciszy
Ćwiczył sam wyruszał na misje sam nie żeby narzekał na dawny,cichy i spokojny tryb życia, ale blondynka mimo że lekceważyła go i nie okazywała mu szacunku jaki powinna była nieoczekiwanym urozmaiceniem jego monotonnego żywota. Treningi z nią były wymagające bo za każdym razem przybierała inną taktykę jakby szukała odpowiedniej która przyniesie jej zwycięstwo nigdy jeszcze z nim nie wygrała ale to ją tylko motywowało do cięższych treningów. Niekiedy zaczynali wczesnym ranem a kończyli gdy słońce chyliło się ku zachodowi i nawet wtedy dziewczyna nie chciała odpuścić i męczyła go o jeszcze jedną rundę argumentując że teraz już wie gdzie zrobiła błąd i tym razem ona wygra. A on musiał się na nią wydzierać by dała mu spokój. Ale co ona robiła śmiała sie i rzucała prowokującym tekstem że wielki filar nie ma już siły a zwykła mała tsuguko jest dalej w stanie walczyć. Na co jak ostatni debil się łapał.
-Sanemi do jasnej cholery nie ignoruj mnie!- Z zadumy wyrwał go poddenerwowany głos dziewczyny. Spojrzał na nią stała z splecionymi rękoma pod piersiami czoło delikatnie zmarszczone a wzrok pokazywał jawną irytacje i oburzenie faktem że filar jej nie słuchał.
- Czego.- Odparł agresywnie w geście obronnym.
- Za trzy dni jest pogrzeb Rengoku-sama na który mam zamiar iść.-Oznajmiła pewnie poprawiając swoje włosy.
- To nie jest dobry pomysł, rezydencja Rengoku jest daleko a ty masz złamane żebra, za duże ryzyko że coś ci się stanie podczas podróży i się przekręcisz jak rana sie otworzy. A gdy wykitujesz pod moją opieką to ludzie zaczną gadać - Tak argumentował swój sprzeciw białowłosy.
- A od kiedy to interesuję cię co mówią inni? Jedyne czego oczekujesz od ludzi to szacunek resztę masz w głębokim poważaniu. Z tego co pamiętam to od samego początku chciałeś się mnie pozbyć by nie męczyć się z balastem jakim jest uczeń. A teraz nagle się martwisz by nic mi się nie stało, to conajmniej dziwne.- Odparła oskarżycielsko i z takimi pretensjami jakby śmierć Rengoku była jego winą.- Chcesz mi zrobić na przekór nie pozwalając iść na pogrzeb bo wyruszyłam bez twojej wiedzy i przyzwolenia.- Sanemi nic nie odpowiedział bo częściowo miała rację taki właśnie był jego cel męczyć ją psychicznie i fizycznie puki sama nie ucieknie do Oyakaty na skargę i więcej tu nie wróci lecz sam nie był w stanie określić kiedy ten cel stracił z oczu. Odziwo to ona dręczyła filara ale robiła to w takie dziwne i niewytłumaczalne dla mężczyzny sposoby że stawała się mu coraz bliższa.
-Po prostu dobrze walczysz i szkoda stracić kogoś tak uzdolnionego nawet jeśli charakter masz gorszy odemnie. Zwłaszcza że teraz w korpusie ze świecą szukać zdolnych szermierzy.- Prychnął mężczyzna za nic w świecie nie powie otwarcie że zależy mu na jej zdrowiu i ogólnie na całej jej toksycznej lecz zarazem interesującej osobie, czuł się źle z powodu w jakim stanie jest JEGO tsuguko nigdy nie powinno do czegoś takiego w ogóle dojść. Ehhh ogólnie na często już łapał się na tym że określa bladynke jako swoją a była tylko uczennicą do której powinien mieć ambiwalentny stosunek którego nie posiadał. Spojrzał na czerwonoką która marszyła tylko gorzej brwi pokazując jawne niezadowolone a jej uśmiech był bardziej toksyczny i falszywy niż zazwyczaj.
- Swoim gadaniem pozujesz ze IQ może być jednak ujemne.-Oznajmiła z pogardą na co skoczyło mu ciśnienie.
- Możesz kurwa przestać mnie obrażać! Wielkie sorry że chce dobrze!- Już nie mówił groźnie tylko krzyczał.
- Nie. Ja cie nie obrażam a opisuje- Odpyskowała.
- Do domu gówniaro!-Krzyknął a ta się roześmiała.
- I co jeszcze mam ci zacząć mówić tatausiu.-Zadrwiła.
- Shinaguzawa-sama wystarczy i zacznij uważniej dobierać słowa kiedy do mnie mówisz bo zacznę wyciągać konsekwencje z twoich gównianych zachowań -Warknął
- Ach myślisz że się ciebie boje Sanemi. - Podeszła bliżej patrząc mu bezczelnie w oczy chcąc pokazać swoją wyższość nad nim- Naiwne i żałosne.- Uśmiechnęła się pogardliwie. Sytuacja robiła się coraz bardziej napięta i ciężka przez co niebezpieczna było wiadomo że ani jedno ani drugie nie ustąpi.
- Możecie przestać. Zawsze się ze sobą przekomarzacie ale nie róbcie tego tak toksycznie. To niezdrowe.- Oboje odwrócili się w stronę głosu na leśnej drodze stał Genya.
- Jak ci się nie podoba to wypad spowtorem do Giomeya.
- Nie zwracaj się tak do niego. Boli fakt że młody chłopak ma więcej rozumu od dorosłego mężczyzny.
- Słuchaj no ty...
- Po prostu się nie kłóćcie Dobrze? Rengoku nie żyje ze względu na to odpuścili byście szanując w ten sposób jego pamięć.- Przerwał młody Shinaguzawa starszemu w połowie zdania.
- Masz racje Genya-kun po prostu muszę jakoś wyładować emocjie by nie zawrjować.- Oznajmiła teatralnie wzdychając.
-Mogła byś to zacząć robić jak każdy inny normalny człowiek.- Oznajmił niezadowolony krzywiąc twarz w kwaśnym grymasie Sanemi chciał zrozumieć co siedzi tej kobiecie w głowie, ale to bardzo ciężkie.
- To zdanie wypowiedziane przez twoją osobę bije chipokryzją. A ty co innego robisz otoczyłeś się ogromnym murem agresji i wrogości by nikt nie dostrzegł twoich słabości.- Oznajmiła oskarżycielsko podchodząc do jego młodszego brata.
- Chyba dostałaś w głowę a nie żebra bo gadasz jak poroniona.- Odparł obronnie.
- Gadam jak najbardziej zdrowa psychicznie osoba. Ten mur postawiony przez ciebie przebija ten chiński tak się w nim zatraciłeś że nie pojmujesz innych uczuć. Ja pojmuję i czuje je aż za dobrze ale tłamsze je w zarodku i kontroluję nim one zrobią to ze mną.
-Chyba przesadzasz Nanae uczucia to normalny ludzki odruch a nie broń która ma na celu nas unicestwić.- Zakwestionował niepewnie zdanie blondynki w tym temacie. Na co uśmiechnęła się do niego obejmując jego rękę.
-Ach ale bardzo łatwo mogą nas to tego doprowadzić.- Zaśmiała się.- Ach zrozumiał byś gdybyś miał na głowie niezrównoważonego emocjonalnie panicza.-Powiedziała ciągnąc chłopaka za sobą do domu.
- Sanemi paniczem?-Blondynka roześmiała się na głos a cały jego gniew który był skupiony na Sao przniósł się na brata.
-W tym momencie podpisałeś na siebie wyrok.- Oznajmił ostro a Genya się spiął uświadamiając sobie to co właśnie powiedział.
-Ach Genya-kun nie bój się krowa która głośno muczy mało mleka daje. -Poklepała młodego chłopaka po głowie.-Pewnie jesteś zmęczony
Obręb Giomeya jest bardzo daleko.-W ten sposób zniknęła z jego bratem za drzwiami domostwa. A on został sam jak ostatni debil przed swoim własnym domem.

Nota autora
Sorry że nie było długo rozdziału postaram się dawać dwa rozdziały tygodniowo ale mogą to być do innych książek niż ta. Chce odłożyć na prawo jazdy i samochód więc robię tyle nadgodzin w pracy ile tylko mogę. Więc mam mało czasu na pisanie ale robię to w każdej wolnej chwili 😁

Tsuguko Wiatru (Reader×Sanemi)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz