Zło rozprzestrzeniło się przed nami jak gorączka
To była noc w którą umarłaś, mój świetliku
Co mogłem powiedzieć byś zmartwychwstała?
Miałem rozbłysnąć niebem czwartego lipca?===
Tak naprawdę nie miał pojęcia, dlaczego wybrał Francję.
Amerykanie z natury ich nie lubili, wielcy patrioci, którzy wieszają flagi swojego kraju w pokojach i umieszczają "#PROLIFE" w opisach swoich profili na mediach społecznościowych uważali, że Francja była dupą nie narodem, bo zdarzało im się dość szybko poddawać w wojnie. Ciekawe, że aktualnie w Stanach była taka sama różnica w dochodzie elit i najniższych klas społecznych, jak we Francji tuż przed wielką rewolucją-tylko amerykańscy "patrioci" mieli to zupełnie gdzieś, tak długo, jak mogli obwieszać się bronią jak klejnotami.
On sam nigdy nie żywił podobnych uczuć, ani w stronę własnego kraju, ani tego, do którego zdecydował się pojechać na rok wymiany studenckiej-wiedział, że Stany były chujowym krajem do życia, nawet dla niego, białego mężczyzny, bo wciąż należał do mniejszości LGBT. Nie chciał sobie wyobrażać, jak musiała się czuć w jego państwie czarnoskóra muzułmanka lesbijka, a widział już takie.
Do Francji nie miał nic-każdy kraj miał coś na sumieniu. Może byli trochę snobistyczni, ale przynajmniej nie tak ignoranccy jak jego rodacy. Też mieli mały kryzys gospodarczy w tym momencie, ale jeśli miał jechać, to teraz, bo nie wiadomo, co odjebią-podobno, nieważne kiedy pojedziesz do Paryża, zawsze któraś ulica będzie zajęta protestem i, jeśli miał być szczery, wierzył w ten przesąd. Byli buntowniczym narodem jak na kogoś, kto je żaby. Czy tam, ślimaki.
Nigdy się tym krajem szczególnie nie interesował, w Europie były też inne do odwiedzenia-oglądał Dunkierkę, by popatrzeć sobie na Harry'ego Stylesa, ale Francuzi nie wypadli tam najlepiej, albo tak to nakreślił reżyser. W ich filmach wojennych pewnie byli bohaterami.
Co go to w sumie obchodziło? Nie studiował historii, tylko literaturę. Poduczył się trochę francuskiego, znał już hiszpański na dobrym poziomie, ale, na szczęście, wykłady miały być po angielsku. Nie nadążyłby nad ich paplaniem, gorsi byli tylko Włosi.
Czemu nie wybrał Włoch? Albo Grecji? Kolebki kultury europejskiej. Nie, on wolał jakiś pojebany kraj, z językiem, od którego bolało go gardło. Wiedzieliście, że we francuskim jest pięć rodzai litery "e" i każdą odrobinę inaczej się wymawia? Nie? On też nie. A jednak tam jechał, jak skończony idiota.
Trudno, przynajmniej wyrobi sobie wpis do dyplomu. Trochę literatury francuskiej, europejskiej, światowej-może nie będzie tak źle. Świat miał gorsze problemy niż jego rok wymiany studenckiej.
Dzięki Bogu, że był towarzyski.
Przynajmniej sobie poimprezuje.
Po pierwszym weekendzie zapoznawczym, wszyscy mieli kaca-poznał już trochę studentów, ale wszyscy wydawali się być od niego zajebiście różni, więc na razie trzymał się nisko. Idealnie pośrodku-nie należał do cichych, nie należał do głośnych. Chcesz ołówek? Proszę. Mogę ołówek? Nie ma sprawy, nie wystrzelam szkoły za to, że mi nie dałeś. To Francja, nie Ameryka.
Po drugim tygodniu było już nieco lepiej-miał znajomych, ale nie przyjaciół, chodził z nimi na te ich pieprzone le déjeuner, chociaż uważał to za wariactwo. Nie mogli się najeść rano, zamiast później latać drugi raz? Rozumiał, gdyby to był odpowiednik ich lunchu, ale nie, to było po prostu dokończone śniadanie. Cały świat stawał w miejscu, bo Francuz musiał się najeść. Próbował o dwunastej załatwić coś na poczcie-równie dobrze mógłby szukać heteroseksualistów w fandomie Bowiego. Pieprzeni Francuzi.
CZYTASZ
french miracle
FanfictionDean nie ma pojęcia, dlaczego wybrał akurat Francję na rok wymiany studenckiej, dopóki nie poznaje swojego nowego profesora literatury-wtedy wszystko staje się jasne. student x professor === oryginalny one shot z mojego zbioru, wstawiany ponownie ja...