la bohème

308 36 5
                                    

Czas ucieka i gna
Gdy poszedłem znów tam
Na to samo poddasze
Dziś wszystko już nie tak
Nie został nawet ślad
Naszych szczęśliwych czasów
Zmienił się stary dom
Inny jest każdy kąt
I ulice nieznane
Na wszystkim smutku cień
Sztalugi pokrył kurz
I nie kwitną bzy
Bohema, to nasza młodość, ten gniewny czas
Bohema
Dni, co nie wrócą jeszcze raz.

===

Jeśli się nad tym głębiej zastanowić, lubił południe Francji.

Morze szumiało na zewnątrz, chłodny, przesycony zapachem soli wiatr wdzierał się przez otwarte szeroko okno. Było tu o wiele ładniej, niż w płaskiej, pustej Kalifornii, więcej życia, więcej różnorodności-drzewa rzucały długie cienie na ulice, słońce grzało na bezchmurnym niebie, a powietrze pachniało spokojnymi wakacjami.

Castiel siedział na parapecie, szerokim jak ławka, przy której Dean siedział w jego sali-miał na sobie tylko bokserki i rozpiętą, jasnoniebieską koszulę, palił w ciszy, wyglądając na zewnątrz i opierając plecy o kawałek ściany za nim, gdy Winchester wciąż leżał w łóżku, obserwując go z miękkich poduszek.

Novak miał ładne mieszkanie, przestronne, chociaż brakowałoby w nim prywatności, gdyby kogoś zaprosił na kilka dni, bo używał salonu jako sypialni-z obniżonego poziomu pierwotnych kanap wchodziło się dwoma schodkami do platformy z biblioteczkami naprzeciwko łóżka, a po jego lewej stronie szło się już do kuchni. W oryginalnej sypialni brunet miał biuro, cokolwiek to znaczyło.

Spędził tu już niezliczone noce i dnie, jeśli spojrzeć na to przez pryzmat czasu, który im już minął-miał już połowę semstru za sobą, prawie trzy miesiące, odkąd rozpoczęli ten irracjonalny romans, który mógł przyprawić bruneta o bezrobocie, a jego o sporo problemów.

Przeciągnął się na dużym materacu, zadowolony po kolejnej powolnej sesji seksu-pieprzenie się ze swoim wykładowcą bywało terapeutyczne, gdy nie robiło się tego dla lepszych ocen. Wstał, naciągnął na siebie swoje bokserki i podszedł do bruneta, obejmując jego policzek dłonią, gdy siadał mu na kolanach, a mężczyzna trzymał go za biodra, by nie wypadł za okno.

Pocałowali się długo, miękko przeźlizgując końcówkami języków między swoimi ustami, aż chłopak poruszył się do przodu, ocierając o ukrytą w bieliźnie męskość niebieskookiego. Mężczyzna przygryzł mu wargę, odsuwając się, by skończyć papierosa i obserwować twarz blondyna w zamyśleniu.

-Jesteś piękny. Wiedziałeś o tym?

-U nas mówi się "przystojny".

Nauczyciel przewrócił oczami.

-Nie pouczaj mnie.-uniósł kącik ust, gładząc kciukiem jego bok, gdy wciąż mocno go trzymał.-Jesteś piękny.

Winchester wyprostował lekko plecy.

-Mówisz to każdemu studentowi z wymiany z Ameryki, którego przelecisz?-zapytał w żartach, a francuz przytaknął.

-Jasne. Żadnego nie omijam.

-Hej!-uderzył go lekko w ramię, śmiejąc się, gdy mężczyzna złapał go za nadgarstek i przyciągnął do siebie, znów namiętnie całując.

-Jaki jest sens istnienia, Dean?

Leżeli w łóżku, już pod wieczór-Cas rżnął go całe popołudnie, w życiu nie uprawiał tyle seksu naraz. Spojrzał na bruneta z uniesionymi brwiami.

-Mnie pytasz?

-Ciebie, Américain.

-Musisz przestać mnie tak nazywać. Minęły trzy miesiące.-odwrócił głowę, by znów patrzeć w sufit.-Chciałbyś, żebym ja za tobą wołał Français?

french miracleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz