Rozdział II

8 0 0
                                    

Jako dziecko byłam dość nieznośna. Zawsze zaczepiałam domowników, chciałam by się ktoś ze mną pobawił. Moja mama Wioleta, była wobec mnie zawsze cierpliwa, jeśli chodzi o moje zachowanie. Tata Tomasz, niekoniecznie. Nigdy nie znajdował czasu na zabawy ze mną. Dużo pracował, jako mechanik samochodowy.  Dzięki temu co zarabiał, nigdy w lodówce nie było pusto. Można powiedzieć że żyliśmy na bogato. Jak na lata 80te i 90te, to na prawdę było dobrze. Porównując obecne czasy, gdzie mamy 2015 rok, wtedy było o wiele lepiej. Teraz? Lepiej nie mówić. Owszem, mam wspaniałą rodzinę, ale niestety czasy gdzie człowiek cieszył sie beztroskim życiem się skończyły.

Mieszkaliśmy w bloku przy ul. Mikołaja Reja w Krakowie. Bardzo spokojna okolica. Nikt nikomu nie przeszkadzał, sąsiedzi w naszym bloku jak i w sąsiednich byli bardzo życzliwi, z każdym wchodziło się w jakąś ciekawą i kilku godzinną pogawędkę. Lecz mnie jako dziecko, a później nastolatkę, interesowały znajomości z osobami w moim wieku. Poznałam nawet moją pierwszą miłość na tych blokowiskach. W wieku 13 lat zaczęłam chodzić z takim Antkiem, który mieszkał dwa bloki dalej. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Był przystojny, inteligentny i bardzo szarmancki jak na swój wiek. Zawsze jak się spotykaliśmy to całował mnie w rękę i potem wręczał nawet głupią paczkę cukierków. To było urocze. Szkoda że nasz związek trwał tak krótko, bo zaledwie pół roku. Po czasie zrozumiałam, że nie pasujemy do siebie. On, z rodziny z tradycjami, a ja? Prosta dziewczyna jak każda inna w tamtych czasach. Sama zerwałam. Po prostu dla mnie to były raczej za wysokie progi.

Moja przyjaciółka, Zuzanna, powiedziała to samo. Wzięłam zbyt duży i syty kęs. Na szczęście, byłam jeszcze bardzo młoda i nie przejęłam się zbytnio tą utratą. Zdawałam sobie sprawę, że jestem jeszcze młoda i mam czas na facetów. Bardzo się ucieszyłam, że Antek nie żywił do mnie urazy i zostaliśmy przyjaciółmi. Zapomniałam o wszystkim i dalej cieszyłam się z tego co mam.

Moja mama była księgową, tak jak ja obecnie. Mogłabym powiedzieć, że mam to wszystko po niej. Często jak musiała załatwić jakieś rzeczy związane z pracą w domu, zaglądałam do niej i przypatrywałam się temu, co ona tam wyprawia. Po czasie jednak stwierdzam, że bycie księgową, jest trudne i bardzo męczące. Wiadomo, to praca w papierach, ale łatwo walnąć jakiegoś byka, jeśli nie potrafi się dobrze rozporządzać swoją robotą. Czasami jak wracam do domu, to nie mogę patrzeć już nawet na papier toaletowy w łazience, bo od razu przypomina mi się cały ten syf. Na szczęście jestem już do tego przyzwyczajona.

Spacer z nieznajomymOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz