Dobra dość już tego mówienia o moim życiu prywatnym. Pewnie cię to troszkę znudziło i znużyło do snu. Zresztą, nie o tym miałam ci przecież mówić.
Zaczęłam pracę jako księgowa w banku. Pracuję już tam 7 lat i tak jak wspominałam, jestem obecnie na zwolnieniu lekarskim. Do pracy miałam jakieś 20 minut drogi pieszo. Musiałam przejść przez taką krótką ściezkę, która miała może z 300 metrów. Potem już wychodziłam na ulicę i stamtąd szłam przez miasto, aż do mojego miejsca pracy. Ta drózka która była moim pierwszym torem, najładniej zawsze wyglądała kiedy nastała zima. Piękne drzewa, ubrane w jasne, oślepiająco śnieżne ubrania, dodawały tylko uroku, a drogą do pracy zawszę była przyjemniejsza. Cisza, spokój. To wszystko napawało mnie optymizmem, przed rozpoczęciem swojej zmiany. Potem wchodząc w miasto, które wyglądało tylko dobrze jak się patrzyłona nie z góry, było brudne. Tak to jedynie mogę ująć, bo w ciągu dnia tułało się bardzo dużo bezdomnych, a reszta pozornie normalnych mieszkańców tego rejonu, wyglądali na takich, jakby ktoś zjadł ich szczęście, niczym po spotkaniu z dementorem. Tak przyznam, jestem wielką fanką serii o Harrym Potterze, stąd to porównanie. Nie była to przyjemna część trasy. Czasami miałam wrażenie, że idę przez slumsy. Straszne... W pracy na szczęście, witali mnie ludzie, którzy byli zawsze uśmiechnięci i to mi dawało kopa do działania.
Trasa powrotna, wyglądała natomiast odwrotnie, bo najpierw szłam przez tą wypełnioną negatywną energią część drogi, a potem już tylko same pozytywy mnie spotykały. Aż niechciało się wracać do domu.
Za każdym razem gdy wracałam do mieszkania, zaraz po zjedzeniu ciepłego posiłku, wychodziłam na samotny spacer, by oczyścić umysł ze wszystkich negatywnych myśli. Pomocne, na prawdę, bardzo pomocne. Oprócz telefonu, nigdy nic ze sobą nie zabierałam. Nawet kluczy od domu, ponieważ wiedziałam że drzwi zawsze będą otwarte, do momentu póki nie wrócę z powrotem.
Lecz teraz do rzeczy. Wyszłam standardowo około godziny siedemnastej. To było dokładnie 19 października, czyli równy miesiąc temu. Wszędzie rozchodziła się delikatna, rzadka mgła. Wyglądało to bardzo upiornie w tych ciemnościach. Nie przeszkodziło mi to jednak w wykonywaniu rytuny, jaką była ta przechadzka. Poszłam jak zwykle w stronę parku, który znajdował się jakieś 250 metrów od mojego miejsca zamieszkania. Wszystko było, dość kiepsko widoczne i nie byłam w stanie dostrzec nawet czubka własnego nosa. Lampy oświetlające chodnik, nie za bardzo pomagały. Dobrze że znałam drogę na pamięć więc to było niemożliwe bym zabłądziła. Tym razem jednak wyglądało to troszkę inaczej, bo przez całą drogę do parku, nie spotkałam ani jednej żywej duszy. Całkowita pustka, jakby wszystko i wszyscy wymarli. Idąc powoli, zbliżałam się do mojego miejsca docelowego, lecz im bliżej, tym mocniej biły niebieskie syreny. Wszystko nagle stało się przejrzyste.
Po jakimś czasie zrozumiałam, że w parku znajduję się policja. Coś poważnego musiało się wydarzyć. Ruszyłam troszkę żwawszym krokiem. Wejście do środka było zagrodzone taśmami. Stanęłam i po chwili zastanowienia podszedłam do jednego z funkcjonariuszy i zapytałam.
-Przepraszam, jeśli mogę się zapytać, co tu się wydarzyło? Chciałam przejść się po parku jak co wieczór, ale ujrzałam tylko w oddali niebieskie światła, więc uznałam że z ciekawości zapytam.
-Jedynie mogę powiedzieć, że przez jakiś czas to miejsce będzie zamknięte, do momentu wyjaśnienia sprawy. Przed chwilą dokonano tu brutalnego morderstwa.
Zamarłam. Ciężko mi było sobie to wszystko wyobrazić.
-Rozumiem. A jeśli mogę zapytać, gdzieś tutaj przejdę dalej? Niechce się cofać.
-Ja na pani miejscu bym wracał do domu. Dobrze pani radzę. Do widzenia.
-Do widzenia.
Odeszłam stamtąd, zmieszana i pełna negatywnej energii. Odbiłam w lewo i ruszyłam na około parku. Uznałam, że raczej nic mi się nie stanie, bo wątpię by seryjny morderca postanowił dokonać jeszcze jednej zbrodni w miejscu, w którym zrobił coś kilka chwil temu i po prostu uciekł. Cały czas niebieski kolor bił do mych oczu i oślepiał z każdą sekundą. Po chwili ujrzałam, że jest jakaś trasa. Uznałam, że czemu nie, raczej nic mi nie grozi, więc ruszyłam w tamtą stronę.
CZYTASZ
Spacer z nieznajomym
ParanormalHelena to kobieta, której więcej nie ma w domu jak jest. Dużo pracuje, a po pracy wychodzi na kilku godzinne spacery. Pewnego razu drogą spacerową, która zawsze chodzi jest zamknięta i musi iść na skróty. Zostaje zaczepiona przez sympatycznego niezn...