𝐈𝐧𝐭𝐫𝐨

727 34 24
                                    

Słońce powoli wkraczało na spowite nocą, niebo Paryża. Pięło się w górę, nie zwracając mniejszej uwagi na stojące mu na drodze nieliczne churmki.

Ciemność została przebita przez jasne promienie, króre z każdą mijającą sekundą wypełniały coraz większy obszar nieba. Przybrało ono teraz barwę soczystej pomarańczy, pomieszanej z czymś w rodzaju kwitnącej róży.

Ćwierkot ptaków przestał być już tak irytujący jak parę godzin temu, teraz to właśnie on nadawał tej scenerii swego rodzaju uroku, który zrozumieją tylko ci, którzy wstali o świcie, by wraz z kubkiem gorącej kawy w dłoniach, oglądać to cudowne zjawisko.

Wśród nich była też ona.
Wiecznie roztrzepana i zagubiona w swoim własnym świecie, zwyczajna dziewczyna. Żyła jak my wszyscy, w niewielkim mieszkaniu, w jednej z licznych dzielnic swojego miasta.
Miała zwyczajne życie, chwile lepsze i te gorsze, często wypełnione były one uśmiechem i radością, lecz zdarzały się też takie, w których leżała i płakała z bezsilności.

Podczas gdy słońce na dobre rozpoczynało nowy dzień, ona siedziała przy swoim wąskim biurku i intensywnie coś szkicowała. Sądząc po stercie zgnieconych kartek, leżących na podłodze za nią, musiała mieć nieprzespaną noc.

Zaledwie na chwilę oderwała swoją głowę od rysunku, a wolną ręką sięgnęła po kubek gorącej- choć sądząc po tym, że zrobiła ją późnym wieczorem to raczej już zimnej, kawy. Promienie słońca, zaczęły przedzierać się do wnętrza jej pokoju, oświetlając tym samym papier, nad którym pracowała minionej nocy.

Ostrożnie przejechała palcami po powierzchni kartki, zważając uwagę na to, by tym samym nie rozmyć konturów ołówka. Jej wzrok instynktownie powędrował w stronę uchylonego okna, do którego szybko pobiegła, jednak to nie wystarczyło. Młoda artystka, wspięło się po schodkach prowadzących na taras. Rękami oparła się o barierkę i wychyliła na tyle by móc dostrzec co dzieje się na dole, ale i też tak by nie wypaść.

Zwykle ruchliwe ulice Paryża, były teraz zupełnie puste. Na chodnikach również nie było żadnej żywej duszy. Dziewczyna wzięła głęboki wdech, zaciągając się rześkim, sierpniowym powietrzem. Uniosła głowę do góry. Niebo, które jeszcze przed chwilą wypełniała gama kolorów, stonowało się w odcieniach błękitu. Każda nieliczna chmurka zniknęła, a w zamian pojawił się śliczny biały motyl, który usiadł na chwilę na jednej z doniczek, postawionych w rogu tarasu.

Dziewczyna z zainteresowaniem podeszła w tamto miejsce, po czym powoli ukucnęła, obejmując rękami swoje kolana. Trwała w tej pozycji tak długo, dopóki motyl nie znudził się kolorowymi pelargoniami i nie odleciał w nieznane.

- Pa pa miły motylku... - wyszeptała jednocześnie podnosząc się do pionu. Rzuciła jeszcze szybkie spojrzenie na panoramę porannego Paryża, a następnie spokojnie mogła udać się do dalszej pracy, lub raczej do długo wyczekiwanego snu...

𝐃𝐢𝐟𝐟𝐞𝐫𝐞𝐧𝐭 𝐖𝐨𝐫𝐥𝐝 ~ Miraculous [the shots] ✔︎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz