25
Sercem miasta był wielki, okrągły plac, w środku jego fontanna; ogromna, wysoka, złocista wznosząca się ponad budynkami. Budynki dokładnie takie jak mijane wcześniej jubilerskie, księgarnie, sklepy z ziołami, jakieś papiernicze czy miejsca, gdzie można zjeść. Tłum ludzi krzątał się, wchodził i wychodził do różnych budowli. Wszystko miało swój klimat, jakby zatrzymany w czasie małej niemieckiej wioski w mieszanej z praskim urokiem. Wszystko to przesiąknięte idealnie wkomponowaną technologią kamieniami szlachetnymi zdobiące wszystko, co się da i ogólnie idealną harmonią nowoczesności z tradycyjnością.
Pośrodku placu zaraz przy fontannie znajdowałosię małe podziemne zejście. Po prostu schody prowadzące w dół. Wejście było pozbawionejakichkolwiek barierek odgradzających. Wokół tego otworu kręciło się dosyć mało osób. dosyćmało osób. Nikt nie schodził w dół ani nie wychodził, jakby nikogo nieinteresowało tam zejście. Gdzieś w wąskich uliczkachznajdował się teleport albo nawet kilka. Były one dość ochoczo używane. Luka poprostu stał i obserwował to wszystko. Nie mógł się nadziwić, jak te wszystkiemałe eleganckie domki pięknie komponują się na tle z wielkich wysokichwieżowców i fikuśnych futurystycznych zabudowań .Można było jezobaczyć, gdy podniosło się głowę ponad urocze zabudowania. Klasyczność tegomiejsca wydawała się absurdalna; w tym świecie. Jak coś,czego nigdy nie powinno się zobaczyć, będąc na obcej planecie u istot zdolnychdo podróży międzygwiezdnych. U istot przekraczających prędkość światła. Jednaktutaj też była taka namiastka czegoś z dawnych lat. Zabytku zachowanego lepiejniż gdziekolwiek na Ziemi. Niektóre wzorce architektury były tak znajome, jednak zmyślnie wtopione w nowe szaty. Trzeba byłosię dokładnie im przyjrzeć, by je rozpoznać. Charakterystyczne niemieckieprzedsięwzięcia czarnych pasów na białych kwadratach, włoskie kolumny. Wszechobecne zdobienia winogronowych liści wykonane ze złota i wiele więcej. Takie jak ludzkie, ale w akompaniamencie zdobień przedstawiających rośliny, jakich na Ziemi nikt nigdy nie dostrzegł. Z dziwnymi abstrakcyjnymi kształtami budującymi się wśród zdobień, przepychu kryształów i w jakiejś ilości witraży przedstawiających po prostu abstrakcyjną mieszaninę barw. To wszystko było skąpane w technologii. Gdzieniegdzie tylko brakowało tego smaczka. Wszędzie indziej gdzie tylko dało się spojrzeć widać było ekrany stopione w budynki, lewitujące krzesła, dziwaczne urządzenia czy chodniki, które ewidentnie pochłaniają energię kroków i o wiele więcej. Wszystko tak jakby dopasowane do siebie jak puzzle z tej samej, a nie całkiem różnej układanki.
Chłopiec po prostu stanął jak wryty i musiał się nasycić tym widokiem. Tym czymś, co było dla niego nowe, ale miało wiele znajomego w sobie. Po prostu stanął z szeroko otwartymi oczami i ze zdziwieniem spoglądał w każdy kąt rynku. Mijające ich osoby uśmiechały się dobrotliwie na jego zachwyt.
- Podoba ci się tutaj? – zapytał po chwili jego towarzysz lekko odsuwając młodszego na bok,by nie tarasowali dłużej głównego przejścia.
- Tak. Oczywiście, że tak – powiedział Luka, entuzjastycznie robiąc kilka kroków do przodu chcąc obejrzeć cały plac dookoła w tej chwili – Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem. W sensie jest wiele rzeczy, które mógłbym powiedzieć, że kojarzę z podręczników. Ale w takim wydaniu... No po prostu wow. To wszystko jest piękne. Chcę zobaczyć kamienice z bliska – oznajmił, po biegając do księcia i ciągnąc go za jego dłoń i oczy wręcz krzyczał, błagał „zróbmy to". Figlarny uśmiech nie pozwalał, by mu odmówić.
- Cieszę się, że ci się tu podoba. Choć nie ma najmniejszego problemu. Mamy tyle czasu ile chcemy. Możemy se pozwolić na cały dzień spacerowania w te i we wte po rynku. Jak zgłodniejemy, to zabiorę cię do podziemnych kawiarni.
- Wspaniale, w takim razie chodźmy – zawołał entuzjastycznie, wyrywając się lekko do przodu. W tym momencie alfa naprawdę żałował, że nie nakłonił chłopaka do ubrania smyczy, bo musiał trochę się namęczyć by dotrzymać dzieciakowi kroku. Ten zapatrzony raz w niebo raz w tłum a raz w budynek szedł szybkim krokiem przed siebie lawirując między przechodniami, uśmiechając się od ucha do ucha.
CZYTASZ
Ups! Żegnaj ziemio
Fiksi IlmiahTrzeba mieć horrendalnego pecha, by podczas nocnego spaceru natknąć się na statek obcych z poszukującym zwierzątka domowego księciem obcej cywilizacji. Luka ewidentnie ma takiego pecha.