Otworzyłam oczy. Ból przeszywał moje ciało od stóp po szyję. Spróbowałam wstać, lecz zakończyło się to porażką. Leżąc tak gdzieś na brzegu usłyszałam głos Alana.
- Sadie....
Odwróciłam się na brzuch i powoli się do nie przyczołgałam. Leżał niedaleko mnie... z pniem wbitym w klatkę piersiową.
- Alan! - krzyknęłam gdy się do niego doczołgałam.
- Sadie.. - Odpowiedział. Krew leciała mu z nosa i z ust... umierał!
- Cholera! - skomentowałam. - Dam radę. Podniosę się i zawieziemy Cię do dok...
- Już za późno, Sadie...
- Cholera... - Powiedziałam pod nosem i położyłam się na ziemi. Przypomniałam sobie po co to naprawdę robię. Mam sprawić by Juan Hernandez mi zaufał, a potem pojmać to i wsadzić za kraty w odpowiednim momencie.
- Sadie...
- Tak Alan? - spytałam go.
- Możesz... dać mi papierosa?
- Jasne - wyjęłam paczkę papierosów. Wyjęłam dwie sztuki i dałam mu jedną. Alan zapalił ze smakiem.
- Jebany Flaco... on to wszystko ugrał prawda? - zapytał mnie.
- Chyba tak. Gdy wpadłeś.. ja zrzuciłam tamtego z pociągu, ale nie trafił do wody tylko... na ziemię. Potem Flaco wyrzucił mnie z pociągu gdy zjechaliśmy z mostu. Wtedy otoczyli mnie Pinkertoni i... Alan?
Alan nie odpowiadał. Odwróciłam się w jego stronę, by zobaczyć co się stało. Jego oczy zszarzały, a twarz zbladła. Kane nie żył.
Alan był jedynym członkiem gangu El Hernandez, którego naprawdę polubiłam.
Wzięłam głęboki oddech i spróbowałam ponownie wstać. Powoli podniosłam się i rozejrzałam.
Byłam niedaleko Blackwater.Wyprostowałam się i ruszyłam w kierunku tego "zacnego" miasta. Wzięłam pierwszy lepszy koń i pojechałam po ciało Alana. Potem do Pike's Basin.
Gdy dojechałam do obozu El Hernandez spadłam z konia tracąc przytomność zmęczona bólem i mocnym słońcem.
Dzień później
- Pani Adler? - usłyszałam głos Fanacho.
- Pan Felipe - przywitałam go. - Miło Pana widzieć.
- Dziś jest pogrzeb Alana. Da radę pani...?
- Dam radę - wstałam z łóżka. - Ale po pogrzebie... musimy zmienić miejsce obozu.
- Rozumiem. Niech pani mi powie jak to się stało? - spytał.
- Człowiek Flaco zrzucił Alana do wody na moście Bard's Crossing w Heartlands. Potem była moja kolej, ale wyrzucili mnie gdy już wyjeżdżaliśmy z mostu. Potem otoczyli mnie Pinkertoni i...
- Czyli to wina Flaco? - zapytał Juan, który nagle pojawił się w namiocie.
- Tak - oznajmiłam.
- Przeklęty Sukinsyny! - Wrzasnął na cały obóz Hernandez. - Nie dość,że tracimy ludzi to jeszcze mój brat mnie zdradził. Zabiję go...
- Spokojnie, panie Hernandez. - Powiedział Fanacho. - Może to nie on. Wszystko się wyjaśni.
- Posłuchaj mnie ty stary dzbanie - odezwał się do niego Juan. - Zabije mojego brata chodźby błagał o litość, kurwa jego mać!!
Nastała cisza. Fanacho spojrzał na niego zdziwiony, po czym wstał z krzesła i powiedział.
- Będę tylko na pogrzebie Alana. Po nim odchodzę...
Zostałam sam na sam z Juanem. Zapaliłem papierosa i przy nim ubrałam koszulę, spodnie, Kowbojki i kapelusz. Pas z bronią zostawiłam.
- To co teraz? - zapytałam.
- Potrzebujemy ludzi... - Odpowiedział. - A ja potrzebuje doradcy, którym był świętej pamięci Carlos.
- Chcesz bym, była twoją... prawą ręką? - zapytałam.
- No raczej - oznajmił.
- To zaszczyt, panie Hernandez. - Wyszłam z namiotu, po czym wyrzuciłam papierosa w piach.
- To co mi doradzisz? - spytał.
- Musimy się przenieść, Panie Hernandez - Odpowiedziałam. - Tutaj mogą nas znaleźć Pinkertoni.
- Tylko.. dokąd?
- Rathskeller Fork - usłyszałam głos Changa. - To idealne miejsce. Jacyś lokatorzy mogą być, ale nie trudno ich załatwić.
- Dobra. Chang. Po pogrzebie ruszaj tam z kim zechcesz i zrób z tego miejsce na obóz. Pani Adler. Niech pani powie Pendo by po pogrzebie przygotował się do zabijania...
CZYTASZ
Sᴀᴅɪᴇ Aᴅʟᴇʀ - Łᴏᴡᴄᴢʏɴɪ Nᴀɢʀᴏ́ᴅ / Red Dead Redemption
Fanfic𝐑𝐨𝐤 𝟏𝟗𝟎𝟏 Oswojenie Dzikiego Zachodu zostało przerwane. Sadie Adler postanawia wykorzystać tą szansę by dobrze zarobić - pojmać Jonathana McCalla i Juana Hernándeza za wysoką nagrodę. 📆Rozpoczęcie i Zakończenie📆 𝐒𝐭𝐚𝐫𝐭 - 𝟎𝟗.𝟎𝟖.𝟐𝟎�...