Joan siedziała przy stole Slytherinu, czekając na zakończenie ceremonii przydziału i rozpoczęcie się uczy.
Ze zdziwieniem już na samym początku zauważyła brak nauczyciela obrony przed czarną magią, przez co w jej głowie pojawiła się obawa, jakoby nie znaleziono chętnego na to stanowisko.
Nie miało to jednak żadnego sensu, ponieważ podręcznik do tego przedmiotu znalazł się na liście obowiązkowych rzeczy do kupna dla każdego ucznia Hogwartu. Poza tym, ministerstwo z pewnością nie dopuściliby do tego, by uczniowie nie mieli się od kogo uczyć. Nawet najgorszy nauczyciel wciąż był lepszy niż nikt.
Z małym zdziwieniem Joan zauważyła brak profesor Amelii oraz powrót Aurory Sinistry.
Nawet jeśli przebywanie w otoczeniu przyjaciół cioci Aelin sprawiało, że Joan czuła się dziwnie, z nieznanego sobie powodu nie chciała się z nimi żegnać.
Dzięki dziennikowi siostry taty miała wgląd w to, jak wyglądało ich życie od momentu pierwszej podróży Hogwart Expressem, aż do tragicznej śmierci cioci Aelin czwartego października tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego pierwszego roku.
Joan sama nie wiedziała, dlaczego czytała ten dziennik. Zaczęła to robić, jako jedenastolatka i po prostu nie mogła przestać. Przeczytała go chyba z sześć razy, znała niektóre fragmenty na pamięć, a mimo to za każdym razem czuła się zaintrygowana życiem Aelin.
Jednakże mimo całej dobroci, do jakiej starała się przekonywać w swoich działaniach młodsza siostra taty, Joan pozostawała wierna swoim przekonaniom. Dla niej szlama była szlamą, nieważne, co zrobiła.
- Grant, Bruce! - wyczytała profesor McGonagall, a Joan aż wzdrygnęła się na widok brązowowłosego jedenastolatka.
Kolejny kuzyn od strony ojca właśnie dołączał do Hogwartu, o czym Reeves zupełnie zapomniała. Claire złapała Jo za rękę. Dobrze wiedziała, że rodzinne problemy były dla niej prawdziwą udręką i tym prostym gestem chciała okazać swoje wsparcie.
- Gryffindor! - wykrzyknęła tiara przydziału, a uradowany chłopak ruszył w stronę stołu domu Godryka.
Joan poczuła delikatny zawód. Nawet nie robiła sobie nadziei, że jej młodszy kuzyn trafi do Slytherinu, jednak gdzieś w środku cicho na to liczyła.
Oczywiście, przez to, że Bruce był półkrwiakiem, Joan i tak nie mogłaby się z nim zadawać. Jednak świadomość, że chociaż jedna osoba z tamtej części rodziny była inna, mogłaby w jakiś pocieszyć Ślizgonkę, która tak naprawdę prawie w ogóle nie znała rodziny ojca.
- W porządku? - wyszeptała Claire, ledwo poruszając ustami, kiedy została wyczytana następna osoba.
- Tak, dziękuję - mruknęła w odpowiedzi Joan, starając się zachować obojętny wyraz twarzy. Widok kuzyna, którego nie widziała już wiele lat, sprawił, że czuła się dziwnie i nieswojo.
Niedługo później ceremonia dobiegła końca, a profesor McGonagall wyniosła z sali tiarę oraz stołek.
- Mam wam do powiedzenia tylko jedno - oznajmił dyrektor Dumbledore, który wstał ze swojego siedzenia i uśmiechnął się delikatnie w stronę uczniów. - Wsuwajcie.
Na wszystkich stołach pojawiło się jedzenie, na którego widok wielu uczniów, aż krzyknęło z zachwytu. Jak zwykle w pomieszczeniu zapanował straszny gwar, szczególnie przy stole Gryffindoru. Joan przyzwyczaiła się do tego, że członkowie domu Godryka musieli robić dookoła siebie ogromne zamieszanie, dlatego nawet nie zwróciła na nich uwagi.
- Nie mogę się doczekać wyjścia do Hogsmeade - rzuciła nagle Pansy, a Blaise i Hestia jej przytaknęli.
- Zauważyliście, że nie ma nauczyciela obrony? - przerwała przyjaciołom Dafne. - Ciekawe, o co w tym chodzi.
CZYTASZ
Siła Koloru Zielonego • Harry Potter
Fanfiction- Harry, czy ty wiesz jakby zareagował twój ojciec, gdyby dowiedział się, że podoba ci się Ślizgonka? - Cho jest w Ravenclaw. - Dobrze wiesz, że nie o nią chodzi. Historia o tym, jak chłopiec, który przeżył, zakochał się ze wzajemnością w dziewczyni...