Chyba wszyscy uczniowie (nie licząc Dracona Malfoya) z niecierpliwością czekali na zajęcia z obrony przed czarną magią. W ciągu tych kilku dni nowego roku szkolnego po całej szkole krążyły opowieści z lekcji profesora Moody'ego i każda była lepsza od poprzedniej.
Gdy wszyscy siedzieli już na miejscach w gabinecie, emocje, jakie wiązały się z czekaniem na nauczyciela stały się niemal nie do wytrzymania. Z tego, co opowiadała Hestii Astoria, zajęcia z Alastorem były zupełnie inne od tego, co w przeszłości działo się na lekcjach z obrony przed czarną magią. Jeśli wierzyć słowom Greengrass, były auror miał pojęcie o tym, czego uczył i potrafił przekazać tę wiedzę.
Gdy Moody wszedł do klasy wszystkie rozmowy ucichły. Charakterystyczne dla niego stukanie drewnianej nogi o podłogę było jedynym dźwiękiem, jaki dało się usłyszeć w całym pomieszczeniu.
- Możecie odłożyć książki. Nie będą nam potrzebne - oświadczył, po czym usiadł przy swoim biurku.
Joan momentalnie poczuła, jak jej sympatia do nowego nauczyciela subtelnie maleje. Reeves czerpała swoją wiedzę z książek i zdecydowanie wolała trzymać się podręczników, niżeli spełniać widzimisię nauczyciela, które każdego dnia mogło wyglądać inaczej.
Wszyscy schowali posłusznie książki do toreb, a gdy Moody zabrał się za wyczytywanie listy obecności, prawie każdego przeszedł dreszcz. Jedno oko nauczyciela śledziło wyczytywanego ucznia, w trakcie gdy drugie dalej było skupione na liście. Wyglądało to dość przerażająco.
- Wspaniałe. Dostałem list od profesora Lupina, opisujący wasza klasę. Z listu wynika, że opanowaliście już sztukę poskramiania czarnoksięskich stworzeń... przerobiliście boginy, czerwone kapturki, zawodniki, druzgotki, kappy i wilkołaki. Zgadza się? - zapytał, a uczniowie potwierdzili tę informację. - Ale jesteście w tyle.. i to bardzo w tyle... jeśli chodzi o złowrogie zaklęcia. A ja jestem tu po to, żeby wam przekazać choć odrobinę wiedzy o tym, co jeden czarodziej może zrobić drugiemu. Mam rok, żeby was nauczyć, jak się zachować w obliczu czarnej...
- Co, to profesor nie zostanie na dłużej? - przerwał nauczycielowi nie kto inny, jak Ronald Weasley, który w chwili gdy wylądował na nim wzrok nauczyciela, zbladł ze strachu.
- Ty pewno jesteś synem Artura Weasleya, tak? - zapytał Moody, a Joan aż uniosła brwi ze zdziwienia, że nauczyciel znał imię taty Rona. - Twój ojciec wyciągnąłem mnie z nie lada tarapatów parę dni temu... Tak, będę tutaj tylko przez jeden rok. Zrobiłem to wyłącznie dla Dumbledore'a... Jeden rok i wracam na spokojną emeryturę.
Po sali rozeszło się kilka jęków zawodu, jednak profesor zdawał się kompletnie tym nie przejmować.
- No więc nie traćmy czasu. Złowrogie zaklęcia. Mają różna moc i postać. Rzecz w tym, że Ministerstwo Magii oczekuje ode mnie, że nauczę was tylko przeciwzaklęć. Nie mam wam pokazywać, jak wyglądają nielegalne zaklęcia czarnoksięskie, te poznacie dopiero w szóstej klasie. Uważają, że jesteście jeszcze na to za młodzi. Na szczęście profesor Dumbledore ma lepszą opinię o stanie waszych nerwów, uważa, że wytrzymacie, a według mnie, im wcześniej poznacie, z czym przyjdzie wam walczyć, tym lepiej.
Joan przestała słuchać tego, co mówił nauczyciel, czując się tym znudzona. Tak miały wyglądać te fascynujące zajęcia?
- No więc... Czy któreś z was wie, jakie czarnoksięskie zaklęcia są najsrożej karane przez nasze prawo?
Kilka dłoni podniosło się w górę, jednak tak, jak Joan przypuszczała, żadna z nich nie należała do ucznia bądź uczennicy Slytherinu. W ten sposób dom Salazara starał się pokazać swoją solidarność z Malfoyem, który na ten widok uśmiechnął się pod nosem. Niektórzy Ślizgoni mogli go nie szanować, ale z pewnością się go bali.
CZYTASZ
Siła Koloru Zielonego • Harry Potter
Fanfiction- Harry, czy ty wiesz jakby zareagował twój ojciec, gdyby dowiedział się, że podoba ci się Ślizgonka? - Cho jest w Ravenclaw. - Dobrze wiesz, że nie o nią chodzi. Historia o tym, jak chłopiec, który przeżył, zakochał się ze wzajemnością w dziewczyni...