Śmierć czy Życie?

18 2 0
                                    

20:47

Powoli wszyscy zbierali już się na starcie, oczywiście była tu masa osób. Dziwne, że tylko dwa razy zostaliśmy przyłapani na biesiadowaniu tutaj. Ale co się dziwić? Stary opuszczony parking w głębi niedużego lasku, jak zwykle wszędzie były rozstawione duże namioty w których był handel używkami albo hazard w którym obstawiano kto wygra, jak zwykle największe sumy szły na mnie, no cóż.. Ktoś musi wygrywać.
Ubrany już w kask zerkałem na dziewczyny krzyczące do mnie, fakt faktem jestem biseksualny jednak bardziej pociągają mnie mężczyźni.. Ale pozostawie to dla siebie, ta toksyczna społeczność roi się od homofobów, nie rozumiem co niektórzy widzą w tym złego. Dajmy ludziom być ludźmi. Nie mam zamiaru przeprowadzać coming outu przed nikim stąd chyba, że orzed Jeanem bo wydaje się być całkiem spoko gościem.
Nagle poczułem ciągnięcie mnie za rękaw od skórzanej kurtki.
- O wilku mowa - zaśmiałem się w myślach
Jean odciągnął mnie od tłumu w bardziej ustronne miejsce, podniósł moją czarną szybke od kasku do góry aby zobaczyć moją twarz.
- Evan obiecaj mi, że nic ci się nie stanie.
- Stary nie mogę ci nic obiecać-
Z jednej strony urocze było to jak Jean jest opiekuńczy, okazuje mi to czego nie dostawałem i nie dostaję od rodziny. Jednak czasem jest nadopiekuńczy, wczoraj nie odpisywałem mu 10 minut ponieważ brałem kąpiel a on chciał już dzwonić po karetke.
- Evan błagam, nie chcę aby coś ci się stało. Wziąłeś opatrunek? Wiesz, że na wszelki wypadek mam apteczke w aucie..
- Jean, wyluzuuj. Zawsze ale to zawsze wygrywam i jestem cały, teraz też tak będzie - uśmiechnąłem się do chłopaka aby ten już odpuścił
- Jesteś pewny?
- Jestem pewny.
Na moje słowa chłopak jedyne co zrobił to mnie mocno uścisnął, ściągnął mi kask i pocałować w polik, szczerze mówiąc znam go krótko ale zdobył moje zaufanie, nie boję się jego dotyku, a po akcji z udawaniem mojego chłopaka przed bandą jego faneczek już mnie nic nie zdziwi.
- Mam nadzieję że wyjdziesz zdrowy i cały z tego..
- Jak już to może mi urwać noge - zaśmiałem się
- EVAN KURWA ŻADNEGO URYWANIA SOBIE NÓG
- No dobrze, dobrze tatoo..
- Spierdalaj.
Chłopak założył mi kask i dokładnie go zapiął co sprawdzał jakieś 14 razy. Złapał mnie za rękę i pociągnął przez tłum aż doszliśmy do mojego motoru, Demon już przygotowany do wyścigu tylko czeka aby ruszyć i zdobyć kolejny sukces na swoim koncie.
Michaela oczywiście już nie było, podrzucił mi motor i poszedł na miasto z jego dziewczyną, przyznam, że urocza z nich para. Pasują do siebie bo obydwoje kochają filmy akcji albo muzyke rockową. Chociaż jak spotykam Kelly to przechodzi mnie dreszcz mimo, że Michael jest urodzony punkiem, to do tego jego dziewczyna jest groźna, w sensienz wyglądu.. Glany, łańcuchy, mięśnie o których marzy każdy mężczyzna, czerwone jak świeża krew usta. Gdybym zobaczył takiego kogoś na ulicy w nocy będąc samemu to uciekałbym jak najdalej.

Moje przemyślenia na temat kumpla natychmiastowo znikły gdy ze strachu wręcz podskoczyłem wpadając na Jeana. W głośnikach usłyszałem znajomy głos prowadzącego - Chrisa.
- Wszyscy uczestnicy wyścigu są proszeni o ustawienie się na linii startowej! Wyścig rozpoczyna się za 2 minuty!
Mało co Chris nie skończył zdania a ja już słyszałem słowa Jeana.
- Evan jeszcze raz uważaj na siebie, nie zrób sobie krzywdy i wszystko będzie dobrze.
- Dobraa.. - zasłoniłem jego usta dłonią śmiejąc się.
Chwilę później podjechałem do linii startowej, na rejestracje był przyklejony numer zawodnika.
M.003
Wsiadłem na Demona przeglądając jeszcze instagrama, masa nieodebranych wiadomości od jednej osoby.. Od Eve.
Eve jest dla mnie ciężką osobą, moja była przyjaciółka która mnie wręcz wymęczyła, potrafiła zrobić mi kłótnie z byle powodu, a wina zawsze stała po mojej stronie. Ciągłe słyszę w głowie jak mówi mi, że mnie nienawidzi.
Jest to okropne ale staram się nie okazywać skruchy, nie mam sił na rozmawianie z nią, na cokolwiek z nią związane. Schowałem telefon w specjalną kieszeń przy kurtce i szykowałem się do startu, nagle poczułem jak ktoś grzebie w mojej tylnej kieszeni spodni. Natychmiastowo się obróciłem a nikogo tam nie było, włożyłem dłoń w kieszonke oraz poczułem małą kartke, wyciągnąłem i wyczytałem z niej numer telefonu z napisem na dole karteczki, że mam zadzwonić po wyścigu. Lekko zdziwiony i zaintrygowany schowałem papierek do kieszeni z telefonem
- Dziwna akcja..
Zerknąłem na zegar wiszący przy starcie, w tym samym momencie rozpoczęło się odliczanie.
- 10..9..8..
Nawet nie zauważyłem kiedy została wypowiedziana cyfra 1 i ruszyłem kiedy usłyszałem wystrzał z bronii czarnej.
Trasa wyglądała następująco, kierunek centrum miasta, następnie komisariat policji i szybka modlitwa aby nie zostać zatrzymanym. Potem wybrzeże plaży i na sam koniec tak zwany "tunel śmierci" w którym mam swój popisowy numer..
Zbliżałem się ku centrum miasta, wszyscy moi przeciwnicy jak zwykle byli w tyle. Nie wiem na co oni liczą szczerze mówiąc. Światła reklam dawały mocno po oczach na tyle, że prawie wpadłem pod auto jadąc na czerwonym świetle jednak na tych wyścigach takie akcje to codzienność, albo wygrasz albo przegrasz i umrzesz. Wjeżdżając już w samo centrum ujrzałem coś dziwnego, rozpędzony pojazd jadący w moją strone, co to może być?
Zastanawiałem się nie zatrzymując się jednak po chwilii ujrzałem wysoką sylwetke prawdopodobnie mężczyzny na motorze.

Przeszły mnie dreszcze.

Moto-lovers {BL}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz