• Rozdział [1] - Tło •

131 15 46
                                    

༻ ༒ ༺

Kolejna impreza. Jeśli miałbym rozszerzyć to słowo do definicji szczegółowej, powiedziałbym że to nic innego jak grupa ludzi, która lubi być pijana. Wlewa w siebie zachodnią wódkę, najtańszą jaką znajdą w najbliższym sklepie, żeby kupić jej jak najwięcej. Co piąta osoba trzyma papierosa w dłoni lub ustach. Najbliższa okolica może nasłuchać się agresywnego rapu, opowiadającego o narkotykach, gołych kobietach i ekscesach z nimi. Jestem bardziej niż pewien, że widziałem już osoby pod wpływem środków odurzających. Imprezy to nic innego jak alkohol, narkotyki, papierosy i skąpo ubrane dziewczyny, próbujące się do ciebie dobrać. Mnie odpuściły sobie po drugim razie jak nie odezwałem się do nich słowem. Były rzeczy ciekawsze od ich piersi. Przez to otrzymałem przydomek geja. Nic to nie zmieniło. Przynajmniej w moim życiu. Była to prawda, nigdy temu nie zaprzeczyłem, jednak też nigdy nie potwierdziłem. Co to za różnica była rozmawiać z mężczyzną, który lubi dziewczyny, a tym co lubi tą samą płeć. Jeśli nie był kwestionowany związek, to o co innym chodziło. Mimo mojego dziwnego, ich zdaniem, zachowania, wszędzie byłem mile widziany. Domyśliłem się, że to dlatego, że potrzebne im było tło do obrazku. Mógłby być namalowanym jabłkiem na białej kartce, jednak wtedy byłby tylko cieniem. Potrzebowali koloru, urozmaicenia, żeby jabłko wydawało się atrakcyjniejsze. A ja mogłem tylko na tym korzystać. Nie było lepszego miejsca na moje małe zainteresowania. Obserwowałem różnych ludzi. Wyciągałem z ich zachowań, gestów, mimiki przy różnych sytuacjach ich historie. To jacy byli ich rodzice, jak wyglądało ich dzieciństwo, co mogli lubić i osiągnąć w swoim życiu. Ich wygląd mi w tym pomagał. Co ciekawsze postaci umieszczałem w swoich opowiadaniach.

Starałem się ich wszystkich zrozumieć. Ludzkie uczucia były dla mnie zagadką. Odkąd sięgam pamięcią uważałem, że ja ich nie posiadam. Mimo to nie byłem potworem. Wtapiałem się w innych, szarych obywateli. Po co miałbym innych krzywdzić? Po prostu żyłem. Nie chciałem nigdy umrzeć, ale też nigdy nie chciałem żyć. Czekałem codziennie na kolejny dzień, na kolejne przeżycia, które podobno mnie kształtowały. Jednak co może kształtować pustą powierzchnię? Byłem tylko kolorem w tle, oddającym przestrzenności namalowanym przede mną martwym obiektom. Gdzieś w głębi potrzebowałem swojego jabłka to zapełnienia tła.

Podczas kolejnej imprezy siedziałem w ogrodzie. Naprzeciw największych, szklanych drzwi. Słyszałem stłumioną muzykę. Jak zwykle byłem wpatrzony w ludzi. Moje obserwacje przerwał jeden, jak na moje gusta, uroczy chłopak. Próbował wychylić się w tłumie. Gdy mnie ujrzał zaczął mi machać. Lekko zdziwiłem się jego zachowaniem, jednak postanowiłem odpowiedzieć mu tym samym. Bez szczególnego wyrazu twarzy patrzyłem jak ten zaczyna przebijać się przez grupy ludzi i iść w moim kierunku. Będąc na zewnątrz podbiegł do mnie krzycząc jakieś imię. Chyba się pomylił. Nie wiedziałem, że nazywam się Jisung. Uśmiechnąłem się do niego i czekałem, aż się zorientuje, że się pomylił. Nie chciałem, żeby uświadamiał to zbyt wcześnie. Spodobał mi się. Miałem nadzieję na to, że zostanie dłużej.

– Oj! Przepraszam cię strasznie. Źle widzę i najwyraźniej pomyliłem cię z moim przyjacielem, który swoją drogą gdzieś zniknął. Pewnie znowu piepszy się gdzieś z innymi. Jaki on jest nieodpowiedzialny, naprawdę tego nie rozumiem. – Miły chłopak zaintrygował mnie. Przyglądałem mu się z pasją. Nic mu na razie nie odpowiadałem, tylko wpatrywałem się w wesołe oczy rudego chłopaka. Wokół nich rozciągały się ciemne plamki. Piegowaty przekrzywił głowę w lewą stronę. – Przestraszyłem cię? Jeju, powinienem przestać tyle mówić do innych. To musi być strasznie denerwujące.

– Twój przyjaciel jest dziwką? – odpowiedziałem mu w końcu. Moja wypowiedź nie była ambitna i odnosiła się do najmniej znaczącej rzeczy. Czułem się oczarowany osobą stojącą przede mną.

Puste płótno ¦|changlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz