༻ ༒ ༺
Nie byłoby niczym nowym, gdyby uczeń powiedziałby, że nienawidzi chodzić do szkoły. Pod tym względem nie różniłem się od innych. Byliśmy zbiorowiskiem przypadkowych osób, podzielonych w mniejsze grupki według profili na jakie zdecydowaliśmy się iść. Ja byłem skomplikowanym człowiekiem, który zagrzewał swoje miejsce na rozszerzeniu z chemii i biologii. Szło mi dobrze. Powiedziałbym, że nawet bardzo dobrze. Znaczna większość była tu tak naprawdę z zachcianki ich rodziców. Nigdy nie umiałem zrozumieć dlaczego ci ludzie zmuszali swoje dzieci do realizowania swoich niespełnionych marzeń. Czemu nie mogli się pogodzić z byciem nieudacznikiem lub losem, który ich spotkał i odebrał im możliwości? Zaobserwowałem, że znaczna większość ludzi nie umie tego zaakceptować. Chciałem poznać tylko odpowiedź, dlaczego? Możliwości są nieskończone. Im więcej umysłów, tym więcej pomysłów. Z przykrością oglądałem zmartwione twarze uczniów, którym coś nie wychodziło.
Siedziałem na parapecie czekając na kolejną lekcje. W tej szkole czułem się zupełnie nietykalny. Moja, ich zdaniem, dziwna postawa przerażała ich do tego stopnia, że bali się mnie pytać o godzinę. Łatek mi nie brakowało. Byłem uważany przez rówieśników za mordercę, psychola, geja i terrorystę. Co dla mnie najdziwniejsze, dostawałem zawsze zaproszenia na jakieś przyjęcia. Miałem wrażenie, że boją się mnie pominąć na swojej liście gości, chcą być dla mnie mili, żebym im nic nie zrobił. To była zupełna nieprawda, ale korzystałem z tego jak tylko mogłem.
Przemyślenia przerwał mi Felix. Wskoczył sprawnie na parapet i pierwsze co zrobił to mocno się do mnie przytulił. Swoim uśmiechem od razu sprawił, że poczułem przyjemne ciepło w okolicy serca. Objąłem go ramieniem. Nie wiedziałem, jakim cudem przegapiłem tego rudzielca w tłumie innych uczniów. Przecież to było niewykonalne.
– Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cię znalazłem Binnie! To było trudne – wyżalił się piegowaty. – Chciałem ci coś pokazać i przy okazji dowiedzieć się jak u ciebie. Ja jestem zupełnie zdruzgotany! Jisung się rozchorował po swoich wczorajszych wyprawach, na które mnie nawet nie zabrał! Stwierdził, że musi zmienić coś w swoim życiu. Bez jakiś wyjaśnień poszedł sobie, tak o! Mówił, że znalazł jakiegoś anioła. Chciałem wzywać lekarza, ale dla niego to i tak za późno. I zostałem zupełnie sam w szkole. A dobrze wiesz, że dla mnie to zbyt trudne. Potrzebuję towarzystwa. Nie chcę, żebyś odebrał to, jako że ty jesteś drugą opcją! Absolutnie nic z tych rzeczy. Sprawdzałem twój plan lekcji i zrobiło mi się przykro, bo zwykle mamy zajęcia w dwóch różnych skrzydłach szkoły. Ale dla ciebie mogę rzucić punktualność!
– Może się zakochał albo stwierdził, że zacznie monetyzować swoje życie prywatne. - Przeczesałem jego włosy. Były z lekka suche i zniszczone. Coraz większość osób podnosiła wzrok na nas. Miałem nadzieję, że Felix'owi nie będzie to przeszkadzać. — Dowiem się, co chciałeś mi pokazać?
Chłopak wyślizgnął się z moich objęć i sięgnął do plecaka. Wyciągnął z niego szary, okrągły kamień. Zupełnie ignorując wpatrzonych w niego uczniów. Wsunął się z powrotem pod moje ramię.
– Widzisz, na zewnątrz jesteś zwykłym kamieniem pośród innych szarych skał na ulicy. – Wskazał palcem na skałę. – Ale postanowiłeś się przełamać. – Po tych słowach rudzielec otworzył okrągły głaz. W jego środku znajdowała się jama osadzona fioletowymi kryształami. Były wyjątkowo piękne. Odbijały światło szkolnego oświetlenia na moją twarz. – I tylko dla mnie pokazujesz swój środek, swoje piękno, które skrywasz pod grubą skorupą szarości. Tym samym chciałem przekazać ci, że lubię cię. I chciałem się zapytać ile masz dzisiaj lekcji, żebym wiedział czy mogę się wprosić do ciebie.
![](https://img.wattpad.com/cover/297473488-288-k16600.jpg)
CZYTASZ
Puste płótno ¦|changlix
Hayran Kurgu• Changbin obserwuje innych od zawsze. Nigdy nie bierze czynnego udziału w życiu społecznym. Przez ten czas nauczył się poznawać ludzkie historie po ich zachowaniu, mimice, gestach. W tłumie ludzi dostrzegł jeden mały promyczek, który zwrócił jego s...