• Rozdział [5] - Uczucia •

42 7 11
                                    

༻ ༒ ༺

Leżałem z Felix'em na moim łóżku. Nie wiedzieliśmy co ze sobą zrobić. Rudzielec przekładał moje pluszaki z miejsca na miejsce i zajadał chrupki z miski. Nic do siebie nie mówiliśmy. Źle się czułem. Piegus przyszedł się mną zająć. Postanowił leczyć mnie przytulasami i buziakami. Nie chciałem mu psuć zabawy, mówiąc że to mnie z kaszlu nie uleczy. Felix wyciągnął na wierzch jakiegoś miśka i przystawił mi do twarzy.

– Ten mi ciebie przypomina. Jest niby zwyczajny, ale mi się podoba. – Chłopak skrzywił się. – To dziwne, że prawie dorosła osoba, czyli ja, bawi się właśnie jakimiś pluszakami dorosłego człowieka.

– Czy ja wiem? To chyba nie jest rzecz, której powinniśmy się wstydzić. – Objąłem ramieniem rudzielca. Jego kolor z włosów powoli się zmywał. Byłem ciekawy, czy zostanie przy około pomarańczowych kolorach czy zmieni ma zupełnie inny. – A tego miśka to ukradłem sąsiadce. Zupełnie przypadkowo! Powiedzmy, że mi go pożyczyła, ale ja już go jej nie oddałem.

– Tak nie można! – skarcił mnie przez śmiech chłopak.

– Nie upomniała się, więc stwierdziłem, że go nie potrzebuje. Zresztą ukradłem jeszcze dwie rzeczy i planuję czwartą – rzekłem w odpowiedzi do Felix'a. – W drugiej skradłem twoje serce, w trzeciej twój pierwszy pocałunek, a w czwartej skradnę twoje dziewictwo - zaśmiałem się, pstrykając chłopaka w nos.

– Proszę zostawić moje dziewictwo! – oburzył się Felix. – Jakby moja mama się dowiedziała, że nie jestem jej grzecznym aniołkiem, uh ciężko by było. – Uśmiechnął się do mnie szeroko. Pocałowałem go w czoło. Uwielbiałem wpatrywał się w jego buzię. Była taka śliczna, bez skaz. Perfekcyjna wręcz.

– Masz rację. Nie ma po co psuć takich ludzi jak ty. – Wziąłem jego dłoń i położyłem sobie na policzku. Swoją własną na jego włosach. – Życie nie ma absolutnie żadnego sensu. Żeby chciało nam się żyć, musimy wyznaczać sobie cele. Nawet te najmniejsze, jak umycie zębów czy zrobienie sobie kanapki. Bez tego szybko możemy przepaść. Ja traktowałem życie neutralnie. Nic nie sprawiało, że chciałem umrzeć, ani nic że chciałem żyć i nigdy nie umierać. Gdy pojawiłeś się ty, a razem z tobą uczucia, zepsułeś równowagę tej szali. Wstaję codziennie rano i mam ochotę udowodnić sobie, że każdy następny dzień będzie najlepszy. Cieszę się z tego, że wstaję, mogę z tobą porozmawiać, mogę cię pocałować i być z tobą. Uczyniłeś mnie wariatem. Już ci kiedyś to mówiłem.

– Mi się zawsze chciało żyć. Jednak posiadanie jeszcze jednego powodu, żeby wstać jutro rano i cieszyć się, jest tam samo piękne.

Rudzielec wbił się we mnie swoimi truskawkowymi ustami. Uwielbiałem gdy to robił. Był zawsze taki delikatny w swoich ruchach, ale i pewny tego co robi. Felix nauczył się budzić odpowiednie uczucia swoimi pocałunkami. Wystarczyło nam kilka tygodni, żeby się ze sobą zżyć. Nie wyobrażałem sobie ani jednego dnia bez przynajmniej jego wiadomości. Dokarmiał mnie swoimi pocałunkami, spojrzeniami, objęciami i wieloma innymi rzeczami. Zawsze był serdeczny w tym co robił. Jak taka mała opiekunka. Chudy, drobny w swojej budowie, niepozorny z twarzy. Taki sam opis mógłbym dać sobie, bo moje ciało mogło na spokojnie służyć jako szkielet w klasie biologicznej, jednak każdy mi powtarzał, że wyglądam z twarzy jak morderca. Choć rudzielec uparcie twierdził, że jest inaczej. Wolałem wierzyć mu.

Rudzielec odsunął się ode mnie. Żeby bardziej uprzykrzyć mi życie, postanowił położyć się na moim brzuchu. Głowę jak zwykle ułożył na wysokości mojego serca.

– To takie niezwykłe! Czuję jak twoje serce bije. Zawsze przyspiesza, gdy się do ciebie zbliżam. A teraz sprawię, że będzie bić szybciej. – Piegus zrobił małą przerwę w swojej wypowiedzi. Przeczesałem jego włosy, czekając na rozwój sytuacji. Nie miałem bladego pojęcia co chciał zrobić. – Zbieram się do tego od kilku dni. Chciałbym ci powiedzieć coś ważnego. – Rudzielec zamyślił się chwilę, po czym kontynuował. – Kocham cię. Najzwyczajniej w świecie, kocham cię Binnie.

Puste płótno ¦|changlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz