𝑅𝑜𝑧𝑑𝑧𝑖𝑎𝑙 17 𝑃𝑜𝑤𝑟𝑜́𝑡

292 10 0
                                    


𝟙𝟡𝟜𝟛, 𝟙𝟝.𝟘𝟜
𝔾𝕠𝕕𝕫𝕚𝕟𝕒 𝟙𝟚.𝟘𝟘

Pov. Liliana

Zostałam w końcu wypisana ze szpitala, opuściłam ten budynek i zaczęłam się oglądać na boki szukając Rudzielca, który miał tutaj po mnie przyjść.

- BUUU! - Usłyszałam krzyk za mną, tak głośny, że aż podskoczyłam.
- Janek!
- Ja!
- Ty głupku! - Uderzyłam go lekko od tyłu w głowę.
- A za co to? - Zapytał oburzony.
- Jak to za co? Wystraszyłeś mnie! - Zaśmiałam się.
- To możeee... w ramach przeprosin pójdziemy do mnie na kolację?
- Hmmm... Zastanowię się. - Stwierdziłam, iż zacznę się z nim droczyć.
- Ale żeś niezdecydowana jesteś. - Powiedział, po czym chwycił mnie na ,,Pannę młodą".
- Grzybie! Przecież umiem chodzić! - Zachichotałam.
- Wiem, ale cię poniosę.
- A czemuż to?
- Bo tak.
- Kreatywna wypowiedź. - Przekręciłam teatralnie oczyma. - A co będziemy jeść?
- Sami coś ugotujemy, co tylko chcesz.
- Naleśniki? - Zadałam pytanie z widoczną nadzieją w głosie.
- Owszem. - Uśmiechnął się.
- A kiedy będzie jakaś akcja? - Wypaliłam.
- Niedługo, ale nawet nie myśl, aby wziąć w niej udział.
- Dlaczego?
- Musisz jeszcze wyzdrowieć.
- Bla, bla, bla.
- Osz ty mała!
- Osz ty duży! - Parsknęłam śmiechem, a chłopak zawtórował czynność. - Wiesz co?
- Co?
- Kocham cię grzybie. - Cmoknęłam go w usta.
- Ja ciebie też kocham Kruszynko.
- O jesteśmy. - Ucieszyłam się widokiem kamienicy Bytnara.

Weszliśmy po schodach, raczej to Rudy wszedł, gdyż mnie niósł. Po dotarciu pod drzwi Prymus wyciągnął z kieszeni klucz, tym samym otwierając wejście.

- Postawisz mnie? - Zachichotałam.
- Dobrze. - Rzucił mnie na sofę.
- JANEK! MIAŁEŚ MNIE POSTAWIĆ, A NIE RZUCIĆ!
- Ups. - Zaczął biegać po mieszkaniu, uciekając przede mną.
- Złapię cię zmoro nieczysta! - Ruszyłam w pościg za nim.

Pędziliśmy tak po mieszkaniu krzycząc i śmiejąc się, dopóki nie zobaczyłam Alka oraz Zośki w framudze.

- O cholera. - Mruknęłam pod nosem.
- Serwus gołąbeczki! Widzę, że nieźle się bawicie. - Powiedział Dawidowski z chytrym uśmieszkiem.
- Oj mamy problem. - Podrapał się po karku ze wstydu Janek.
- Najwidoczniej. - Odparłam. - Co was tutaj sprowadza? - Dodałam.
- A nic, po prostu chcieliśmy pogawędzić czy coś. - Wzruszył ramionami Tadek.
- No to zapraszam do salonu. - Rzekł Bytnar, a my udaliśmy się do pokoju dziennego i zaczęliśmy zwyczajnie dyskutować o wszystkim i o niczym.

_____________________________________

Serwus!

Słowa : 335

To nie to samo | Kamienie na szaniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz