Mróz utrzymywał się od przedwczoraj. Kolejne, wielkie płaty śniegu spadały na ziemię, obsypując Londyn białą pierzyną. Hermiona szła przez park rozglądając się w poszukiwaniu profesora. Wczoraj, kiedy rozmawiała z nim przez telefon, jego głos zdawał się być zachrypnięty, ale nie mogła później sprawdzić jak się czuje, bo był to ten jeden dzień w tygodniu, kiedy na spacerze towarzyszyła mu Shailene.
Znalazła nauczyciela dopiero po dłuższym czasie. Zdawało się, że dopiero co się tutaj pojawił. To do niego nie podobne. Nigdy wcześniej się nie spóźniał.
Jak zawsze, Flame szczeknął jej na powitanie.
— Dzień dobry, profesorze — przywitała się z uśmiechem. Snape wyciągnął dłoń, a ona zadbała, by od razu znalazła się na jej ramieniu.
— Dzień dobry, panno Granger — odpowiedział, po czym uśmiechnął się słabo. Hermiona uwielbiała patrzeć, jak to robi. Zawsze działo się to dokładnie w ten sam sposób; lewy kącik ust wędrował do góry, by po chwili dogonił go prawy, a po krótkiej chwili, zakłopotanie zmuszało go do spuszczenia głowy.
— Dobrze się pan czuje? — zapytała z zaniepokojeniem zauważając jego podkrążone oczy i zbyt bladą skórę.
— Skąd to pytanie? — klęknął by spuścić psa.
— Źle pan wygląda — wsunęła swoją rękę pod jego.
— Wydaje ci się — mruknął cicho, po czym zakasłał paskudnie.
— Profesorze...
— Nic mi nie jest, Granger — warknął, nerwowo odgarniając włosy opadające na twarz.
Hermiona westchnęła cicho. Ruszyli przed siebie, nie odzywając się ani słowem. To było dziwne. Od kiedy zaczęli wychodzić na wspólne spacery, rzadko panowała między nimi cisza.
— Granger? — przez moment miał ochotę zaprosić ją na Święta. Nie, to głupie... jest tylko jej nauczycielem.
— Tak? — był pewien, że się teraz uśmiechnęła. Oddałby wszystko, żeby móc ten uśmiech zobaczyć. Otwierał już usta, żeby jednak zapytać czy przyjdzie, ale zamknął je równie szybko jak otworzył. Zrobiło mu się jednocześnie zimno i gorąco. Zaschło mu w gardle. Nie był w stanie zapytać. Za mocno się stresował. — Profesorze?
— Nieważne... — mruknął cicho, odwracając od niej głowę.
— Ważne — odparła przekornie.
Śnieg na moment przestał padać. Oczarowana Hermiona wbiła wzrok w ciemne niebo, a w jej oczach odbijały się spadające gwiazdy.
— Niech pomyśli pan życzenie — wyszeptała z uśmiechem.
— Słucham? — uniósł jedną brew do góry.
— Gwiazdy spadają. Jedna za drugą — odpowiedziała zachwycona widokiem nieba.
— Granger... — wziął głęboki oddech — ...nigdy cię o to nie proszę, ale... powiesz mi jak to wygląda?
— O-oczywiście — powiedziała nieco zaskoczona prośbą. Spojrzała to na niebo, to znowu na profesora. Nagle opisanie tego co widzi, stało się tak trudne... W końcu zebrała się w sobie, by zacząć mówić: — wszędzie dookoła leży śnieg. Niebo jest granatowe. Wygląda trochę jak... — zamilkła, szukając dobrego słowa — ma kolor tego atramentu, którym pisał pan w podręczniku do eliksirów...
Słysząc to mimowolnie się uśmiechnął. To niebywałe, że zapamiętała taki szczegół.
— Gwiazdy są mleczno żółte, a poświata, którą za sobą zostawiają ma taki kolor jak Felix Felicis. Pomyślał pan życzenie?
W odpowiedzi tylko uśmiechnął się do niej słabo. Jego życzenie usłyszało już tysiące innych gwiazd. Chciałby ją zobaczyć. Pannę Granger. Móc jeszcze raz na nią spojrzeć. Na jej burzę loków, czekoladowe oczy i blade piegi. Oddałby za to wszystko, a przynajmniej większość. Resztą tego co miał, zapłaciłby za odwagę, by móc powiedzieć jej, że mu się podoba. Tak po prostu. Po ludzku. Jak kobieta podoba się mężczyźnie i chociaż niby nie było w tym nic strasznego, Severus był czasem przerażony samą jej obecnością.
CZYTASZ
Blindness
Fanfic✨ czasy po wojnie ✨ Hermiona Granger & Severus Snape - Zdaje mi się, że widzę... - Gdzie? - Przed oczyma duszy mojej. "- Narcyzo, od której ty tutaj jesteś? - zapytał już nieco ostrzej, siadając do stołu. - Od za dwadzieścia trzecia - odparła z r...