1.

172 15 13
                                    

Pewnego lata, może, nawet kiedy miałaś 14 lat, miałaś poważny wypadek. Jechałaś z matką oraz przybranym ojcem do liceum, do którego chciałaś zacząć chodzić. Los chciał, że ojczym pewny siebie przejechał na czerwonym świetle, dodając tym sobie gwóźdź do trumny.

Twoja matka została przebita na wylot częściami auta, ojczym wyleciał przez przednią szybę, a ty siedząc z tyłu, uderzyłaś tylko z ogromną siłą, o oparcie fotela z przodu.

Rodzice zmarli. I co teraz? Mówiono ci o dobrym domu dziecka gdzieś w miasteczku obok, nie miałaś w sumie za dużego wyboru. Rodzina od strony matki w większości albo zmarła, albo powyjeżdżali w różne strony świata. Pozostawała także rodzina od strony ojczyma, ale na tych nie liczyłaś, kto by chciał obce dziecko pod swój dach? No właśnie, nikt.

Po kilku a dokładnie 3 latach w sierocińcu dostałaś dużo nauk życiowych. Nadal nie byłaś pełnoletnia, a co się z tym wiąże - nie mogłaś opuścić sierocińca, ani uciec, no bo gdzie?

Byłaś bita tak jak inni niepasujący do społeczeństwa odrzutów, traciłaś na wadze przez okradanie cię z jedzenia, zabierano ci również środki do higieny osobistej. Ulgą od tego odstające go od innych świata była część dnia, kiedy szłaś do szkoły lub do pracy.

-Odsuń się od niej lepiej - szepnął kolega do kolegi. Siedziałam w ławce już w swojej klasie, czekając na nauczyciela. Ciuchów nie zmieniałam od trzech dni, dlatego były brudne i śmierdzące. Każdy rówieśnik mnie unikał - Nie wiadomo czy jakiejś zarazy nie roznosi - szeptali.

Nałożyłam kaptur na głowę, nauczyciel nie zwracał na mnie uwagi, inni uczniowie też. Położyłam ręce na biurku i głowę na rękach, wyjrzałam przez duże okno, patrząc na idących rodziców wraz z ich dziećmi. Udało mi się nawet dostrzec czarnego vana jeżdżącego po okolicy, tak zwany Candy car, nigdy nie rozumiałam tych ludzi... Porywali i gwałcili dzieci, muszą mieć naprawdę zniszczoną psychikę, by coś takiego robić.

Westchnęłam, patrząc na zachmurzone niebo.

Po lekcjach zostałaś na dodatkowych zajęciach. Nie musiałaś na nich być, jednak dla dłuższego spokoju chodziłaś tam.

Uczestniczyłaś w dodatkowych naukach do 17:00, a dzięki jesiennej porze o tej godzinie było już praktycznie ciemno. Sama idąc po chodniku w stronę sierocińca, dostrzegłaś przed sobą matkę z dzieckiem. Szli razem śmiejąc się, jak prawdziwa rodzinka.

Nałożyłaś kaptur, nie chcąc zbytnio się im przyglądać, szłaś dalej w ich kierunku.

Kiedy usłyszałaś pisk opon, spojrzałaś przed siebie, ten sam czarny van zbliżał się do ciebie, jak i matki z dzieckiem. Wiedziałaś co to zwiastuje, szybko czmychnęłaś za pobliski murek od jakiegoś domostwa, wychylając tylko głowę w stronę auta.

Z wana wyszedł na oko 25-letni mężczyzna, był naprawdę przystojny, podszedł do kobiety, by zacząć rozmowę. Wyglądali jakby się znali, kobieta i dziecko śmiali się wraz z mężczyzną, gdy ten coś im opowiadał. Może faktycznie się znali i źle to wszystko odebrałam? Pomyślałaś, lekko przechodząc w bok, by mieć lepszy widok. Nic konkretnego się nie działo. Chwilę później wstałaś i otrzepałaś ubrania z ziemi, idąc za krzakiem usłyszałaś strzał. Na chwilę cię zmroziło, wychyliłaś głowę w stronę grupki, mężczyzna postrzelił kobietę prosto w brzuch, dziecko zaczęło niewyobrażalnie głośno płakać, a facet? Szarpnął dzieciaka za kurtkę i porwał go do swojego vana, odjechał tak szybko, jak się pojawił.

-Co się stało... - zadrżałam, widząc kobietę wijąca się we własnej krwi, wydawał z siebie ciche pomruki, jakby błagała o pomoc.

Nie byłaś aż tak daleko od miejsca zdarzenia, ciepłe powietrze od strony kobiety dotarło do ciebie z wonią juchy. Czułaś jak żołądek podchodzi ci do gardła, a tuż po tym zwymiotowałaś w pobliski krzak. Zapach dalej krążył w twoim nosie, zmuszając do dalszego wymiotowania.

Przetarłaś usta rękawem, ponownie zerkając na zwłoki. Ciało już się nie ruszało, umarła.

Serce zabiło ci szybciej czując strach przed możliwymi konsekwencjami. Ale czym ja się przejmuje? Nie ja ją zabiłam! Jednak jej nie pomogłam...

Zaczęłaś się cofać, nie spuszczając ciała z oczu, zeszłaś z drogi prowadzącej do sierocińca, biegłaś w totalnie innym kierunku, byle z dala od ciała.

Kołysanka || Jeff The Killer x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz