VI

975 119 31
                                    

      Wchodząc po schodach przyświecałam sobie telefonem.

Moje myśli wciąż krążyły wokół Maksa. Wiedziałam, że to głupie i nie powinnam ulegać chwilowej fascynacji. Miałam przecież męża. I, nawet jeśli podjęłabym decyzję o rozstaniu, nie był to odpowiedni czas na zaczynanie nowego związku.

Związku? Och, czemu w ogóle to rozważałam? Fakt, że między mną a Maksem istniała chemia, nie znaczył, że cokolwiek się między nami wydarzy. Dziś albo jutro on po prostu stąd wyjedzie i więcej się nie zobaczymy.

Na tę myśl ukłuło mnie uczucie straty. Jakby miało mnie ominąć coś bardzo ważnego.

Daga, weź się w garść. Pora wrócić na ziemię.

Pokonałam ostatnie stopnie i ruszyłam w stronę pokoju, który dzieliłam z Arturem. Miałam nadzieję, że będzie spał i po cichu położę się do łóżka, możliwie najdalej od niego.

Po drodze minęłam drzwi do sypialni, w której spali mój ojciec i brat. Chrapanie Kornela słychać było aż na korytarzu. Po chwili dobiegł mnie jeszcze jakiś dźwięk. Kobiecy chichot, który dochodził z pokoju Ilony.

Najwyraźniej ona też nie mogła spać. Tylko co ją tak bawiło?

Nie interesowało mnie to na tyle, by dłużej się nad tym zastanawiać. Dotarłam do właściwych drzwi i bardzo ostrożnie nacisnęłam klamkę. Miałam nadzieję, że Artur śpi dostatecznie mocno, by się nie zbudzić.

Początkowo zamierzałam zgasić latarkę od razu po wejściu, ale dotarcie do łóżka po omacku było zbyt karkołomnym wyzwaniem, biorąc pod uwagę rozstawione w pokoju bagaże. Chciałam też sprawdzić, po której stronie materaca śpi Artur.

Okazało się, że po żadnej.

Zamrugałam, zaskoczona tym odkryciem. Może poszedł do łazienki? Albo obraził się i śpi gdzieś indziej?

W mojej głowie pojawiła się niepokojąca myśl.

Wróciłam na korytarz, nasłuchując, czy z pokoju Ilony wciąż dobiega śmiech. W pierwszej chwili wydawało mi się, że panuje tam cisza, ale później dosłyszałam czyjś przyciszony głos. Nie mogłam go rozpoznać, więc podeszłam bliżej. Głupio się czułam podsłuchując pod drzwiami, ale sytuacja była zbyt podejrzana, by bawić się w półśrodki.

– Jesteś jedynym powodem, dla którego w ogóle zgodziłem się tutaj przyjechać.

Zamurowało mnie. Wszystkie najgorsze przypuszczenia, które przed chwilą przyszły mi do głowy znalazły odzwierciedlenie w tym jednym zdaniu. Wypowiedział je oczywiście Artur, który najwyraźniej dobrze bawił się podczas mojej nieobecności w sypialni.

– Oj, daj spokój. Byłam pewna, że zrobiłeś to dla swojej kochanej żoneczki – droczyła się z nim Ilona.

Nie wiedziałam, jak powinnam się zachować, więc po prostu stałam w bezruchu, słuchając, co jeszcze mają do powiedzenia.

Artur prychnął.

– Ledwie mogę ją znieść. A teraz jeszcze całe to pieprzenie o magii świąt i innych bzdurach... Ile ona ma lat? Siedem?

Aż się we mnie zagotowało. Poddałam się emocjom, nie zastanawiając już dłużej nad tym, co powinnam, a czego nie. Nacisnęłam na klamkę i z impetem pchnęłam drzwi, tak, że prawie uderzyły o ścianę wewnątrz pokoju.

– Dwadzieścia siedem, ty żałosny, nadęty bałwanie! – wycedziłam, kierując blask latarki na łóżko, gdzie Artur i Ilona leżeli w miłosnych objęciach. Częściowo przykrywała ich kołdra, ale mogłam domyślić się, że nie tylko ramiona mieli nagie.

Ktoś niespodziewany (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz