IV

955 102 22
                                    

– Wybacz – rzuciłam do Maksa w korytarzu. – Mój mąż zwykle jest bardziej uprzejmy, ale dziś najwyraźniej coś go ugryzło.

Maksymilian przez chwilę milczał. Czułam na sobie jego wzrok. Miałam wrażenie, że zastanawia się nad odpowiedzią, ale w końcu rzucił tylko:

– W porządku. Nie musisz za niego przepraszać.

Gdy dotarliśmy do salonu, ciotka Ewa od razu zajęła się gościem, wyraźnie ucieszona, że ktoś jeszcze spróbuje jej pierogów. Razem z Balbiną podtykały mu wszystko, co było na stole. Dzieciaki wyglądały na niepocieszone faktem, że Maks nie ma siwej brody i czapki Mikołaja, a w dodatku nie przyniósł ani jednego prezentu. Babcia z kolei łypała na mężczyznę, jakby liczyła, że w ten sposób dowie się o nim czegoś więcej.

Ilona, ani Artur nie pojawili się przy stole przez kolejne pół godziny. Gdy mój mąż wreszcie się zjawił, wyglądał na równie zagniewanego, co w chwili, kiedy zostawiłam go samego w holu.

– Och, Artur. Już się martwiliśmy – rzucił trochę ironicznie wujek Kajetan.

Babcia zerknęła w stronę wejścia.

– Mów za siebie – burknęła, po czym nagryzła obficie polukrowany piernik.

Artur nie odpowiedział na zaczepkę, wyprostował się i dumnym krokiem podszedł do stołu, by znów zająć miejsce obok mnie.

Nie miałam najmniejszej ochoty na jego towarzystwo. Szczerze powiedziawszy, czułam się lepiej, gdy nie było go z nami.

Chyba powinnam zastanowić się, czy po świętach nie udać się jednak do prawnika... Ten wyjazd był kolejną szansą, jaką dawaliśmy temu małżeństwu, ale może nie było sensu dłużej się oszukiwać.

Dostrzegłam, że Maks zerka to na mnie, to na Artura, jakby dostrzegał wiszące między nami napięcie. Napotkawszy mój wzrok, lekko uniósł kącik ust, jakby chciał dodać mi otuchy.

Wtedy do salonu wkroczyła Ilona. Poplamioną bluzkę zdążyła zamienić na czystą. Jej włosy były lekko potargane. Być może rwała je sobie z głowy, rozpaczając nad zniszczoną garderobą. Łucja spochmurniała pod wpływem jej pełnego pogardy spojrzenia.

Usiadła, podobnie, jak Artur nie zaszczycając nas słowem. Nagle dostrzegła Maksa. Uniosła lekko brew, po czym odrzuciła do tyłu włosy, przybierając bardziej przyjazną minę.

– Widzę, że jest nas więcej – zaświergotała z uśmiechem.

– Skąd ta nagła zmiana nastroju? – wtrąciła się Gabriela. – Wygrzebałaś coś mocniejszego z barku?

Ilona zbyła jej słowa, wciąż zajęta gościem. Nie ulegało wątpliwości, że Maks wzbudził jej zainteresowanie.

Ściągnęłam brwi, z politowaniem obserwując jej umizgi. Sam Maksymilian wyglądał na nieco stropionego.

Reszta wieczoru upłynęła mi na ignorowaniu Artura i obserwowaniu, jak Ilona wychodzi z siebie, by zwrócić uwagę gościa. Babcia dorzucała do tego czasem jakąś kąśliwą uwagę.

W końcu, gdy zaliczyliśmy odśpiewywanie kolęd i rozpakowywanie prezentów,

Ilona w końcu stwierdziła, że jest śpiąca i zmyła się do pokoju, chcąc pewnie uniknąć pomagania przy sprzątaniu.

Szybszy od niej był tylko Kornel, który przez ostatnią godzinę wpatrywał się smętnie w swój rozładowany telefon.

Gdy pokój opuściły dzieciaki z Łucją, babcia podniosła się z miejsca z głośnym stęknięciem.

Ktoś niespodziewany (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz