11

213 11 0
                                    

- Harry skarbie?

Louis zapytał równie cicho bacznie obserwując twarz młodszego. Nie puszczał jego dłoni, cchsc pokazać mu, że tu jest, że jest w końcu bezpieczny z nim. Harry jedynie uchylił powieki. Zauważając Louisa, zamarł na chwilę, przecież, wyobrażał sobie to wszystko inaczej, ich pierwsze spotkanis, jednak , po chwili, mimo bolu, na jego twarzy  pojawił się deliaktny uśmiech, jednak, nie dał rady nic odpowiedzieć. Niebieskooki widząc to, zaczął mowic cicho, na tyle, żeby nie sploszyc chłopca.

-Sam za dużo nie wiem, wiem tylko, że miałeś jakiś wypadek, przyjechałem odrazu kiedy się o tym dowiedzialem. Powiesz mi kto ci to zrobił? to był wypadek, czy może ktoś zrobił ci ta krzywdę specjalnie? wiesz zs możesz mi ufać prawda? wiem że strasznie krótko się znamy, ale obiecuje, że jeżeli teraz mi powiesz, to nigdy nie stanie ci się krzywda.

Harry zamknął oczy, zaciskając deliaktnie palce na jego dloni. Bał się powiedzieć, wiedział, że jeżeli to zrobi i jego ojczym się dowie, to będzie miał straszne problemy, jednak miał nadzieję, że na prawdę nic się mu nie stanie. Po chwili wziął głęboki oddech i zaczął mówić cicho.

-To był mój ojczym, Robin, pamiętam wszystko jak przez mgle. Wróciłem do domu, jak zawsze, Robin nagle zaczął na mnie krzyczeć, sam nje wiedziałem dlaczego, kiedy się i to zapytałem, uderzył mnie w policzek, pamiętam jak okropnie piekło, poczułem wtedy łzy w oczach i modliłem się żeby ich nie zobaczył. Myliłem sje, zauważył je. Zaczął się śmiać, że jestem baba nie chłopakiem, że ryczę z czegoś takiego, nje mam jaj. Pp chwili poczułem kokolejne uderzenie, na drugim policzku, później kolejne...kolejne...i kolejne...Później pamiętam że upadłem na ziemię, on coś krzyczał...a na koniec obudziłem się tutaj.

Louis szeroko otworzył oczy i usiadł na brzegu łóżka. Czuła jak krew buzuje w jego żyłach. Jednak, uniósł deliaktnie plecy młodszego i przytulił go do swojego torsu, wiedział że chłopak tego potrzebuje. Harry automatycznie wtulił się w jego tors, tak mocno, ile miał tylko siły i zaczął płakać, nie mając siły na nic innego.

- Już dobrze, Już spokojnie słońce, jestem tutaj z tobą tak? Już nie pozwolę żeby ktokolwiek cie skrzywdził, obiecuje.

Szatyn szeptał czule słówka do ucha chłopca kolyszax nimi delikatnie na boki, tak, żeby nie zrobić mu krzywdy. Chłopak nie był wstanie nic odpowiedzieć, po prostu siedział wtulony w niego i probowal opanować placz. Wtedy Louis znów się odezwał.

- Mam małe mieszkanie tutaj, w mieście, przeprowadzimy się tam razem, jak tylko wyjdziesz ze szpitala, a ten powrót dostanie karę na jaką zaslozyl...

Już przez resztę dnia, Louis byl tam z Harrym, tak samo jak przez następny tydzień, kiedy młodszy dochodził do siebie. Tak obiecał, tak zrobił, przeprowadzki się. Harry skończył szkole, poszedł na wymarzone studia, w między czasie przyszło na świat ich pierwsze dziecko, zaadoptowali nawet dwa koty i psa, a później żyli dlugo i szczęśliwie...


/ ///////////////
Może dodam coś os siebie haha.
Z całego serca, chce podziękować każdej pojedynczej osobie, za to, że przexzytala ta opowieść. Nie było mnie tu dlugo I przepraszam, jednak dawaliście mi mocnego kopa kiedy widziałam ile was jest. z początku opowieść miała być dkuzsza, jednak stwierdziłam że nie będę falej tego ciągnąć. Natomiast, może kiedyś się pojawi jakąś druga część, w roli głównej z ich dziećmi?...

But, you're perfect to me || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz