Rozdział 2: Nie jest dobrze

604 29 1
                                    

Tony Pov.

Poszedłem z samego rana do pokoju Petera. Wczoraj po południu, gdy tam przyszedłem zasnął, więc go nie budziłem.

Zapukałem.

-Peter ? Wstałeś już ?- zapytałem przez drzwi.

-Tak, może pan wejść- odpowiedział.

Wszedłem do pokoju i zobaczyłem go siedzącego na łóżku. Dosiadłem się.

-Jak się czujesz ?- zapytałem doskonale znając odpowiedź.

Wzruszył ramionami ze smutną miną. Musiałem go jakoś rozweselić.

-A może spotkasz się z drużyną ? Wariują bez swojego ukochanego pająka.

Peter lekko się uśmiechnął.

-Ok, ale proszę… nie rozmawiajmy o tym co się stało… nie dam rady…- poprosił cicho.

-Oczywiście, nie musimy wcale jeśli nie chcesz- zapewniłem go.

Wyszliśmy z pokoju Petera i razem poszliśmy do salonu. Wtedy znikąd Natasha, Steve i Clint zaatakowali dzieciaka ogromnym i mocnym uściskiem.

-Ludzie… nie… mogę… oddychać…- wydusił Peter.

Narwana trójka od razu go puściła.

-Przepraszamy Pete, ale to było silniejsze od nas !- powiedział szybko Clint.

-Tak bardzo się o ciebie martwiliśmy !- dodał Steve.

-Hej, hej ! Spokojnie, nic mi nie jest- Peter ich uspokajał.

-Tony nam powiedział co się stało…- rzekła Nat.

Peter od razu posmutniał. Musiałem zainterweniować.

-Hej Peter, a może zagrasz z Clintem. Nie daje nam spokoju marudzenie, że dzieciak go pokonał w grze wideo.

Steve i Nat pokiwali głowami z lekkimi uśmiechami, a Clint zaczął się obrażać.

-W porządku. Chętnie zagram- Peter lekko się rozpromienił.

Dwójka zapalonych graczy pobiegła grać. Zostałem sam z Nat i Stevem.

-Nie mówmy o tym co się z May. Peter bardzo to przeżywa- wytłumaczyłem.

-Oczywiście, dobry miałeś pomysł z tą grą- powiedziała Natasha.

-Racja. A tak w ogóle to wczoraj mówiłeś coś o tym, że masz pomysł związany z Peterem- mówił Steve.

-A tak… skoro May odeszła… Peter potrzebuje prawnego opiekuna… rozmawiałem z Pepper i… podjęliśmy decyzję, że… adoptujemy go…- wydusiłem z siebie.

Dwójka przede mną miała tak wielkie uśmiechy jakich nigdy nie widziałem.

-To świetnie ! To najlepszy pomysł jaki w życiu słyszałem- ucieszył się Steve.

-Mój Mały Pająk będzie z nami mieszkał ! Tak ! To niesamowite !- powiedziała podekscytowana Natasha.

-Ok, wiem że bardzo się cieszycie, ale cichosza ! Muszę to powiedzieć Peterowi na spokojnie. Jest w rozsypce po śmierci May i boję się, że nie spodoba mu się taka informacja- mówiłem spięty.

-Spokojnie Tony. Dam głowę, że Peter padnie z zachwytu, gdy usłyszy tą wiadomość- zapewniał Steve.

-Tak ! Nie trzeba być szpiegiem, żeby wiedzieć, że Pete kocha cię ojca. Jestem pewna, że będzie najszczęśliwszy dzieciakiem na świecie, gdy go adoptujesz- dodała Natasha.

-Macie rację- odpowiedziałem.

Poszliśmy razem do salonu i oglądaliśmy jak Pete kopie tyłek Clintowi w grze. Cały czas uważnie przyglądałem się dzieciakowi. To niesamowite, że może wkrótce nazwę go… moim synem.

Kilka godzin później, Peter siedział w swoim pokoju. Gdy zajrzałem do środka i zobaczyłem jak się uśmiecha, mogłem uznać to za najlepszą rzecz jaką w życiu widziałem…

-Peter ? Możemy pogadać ?- zapytałem.

Spojrzał na mnie i z uśmiechem pokiwał głową. Usiedliśmy razem na łóżku. Miałem ogromną nadzieję, że nie widzi mojego zdenerwowania.

-Muszę ci powiedzieć coś bardzo ważnego...

~~~~~~~~~~
Przemyślałam wszystko i postanowiłam wznowić pisanie. Cieszcie się nowym rozdziałem !

Marvel: Super RodzinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz