Muszę ci powiedzieć coś bardzo ważnego…- powiedzieli jednocześnie.
Tony i Peter byli zdezorientowani. Obaj nie mieli pojęcia o co może chodzić drugiemu.
-Przepraszam, mów pierwszy- powiedział Stark.
-Nie, nie, niech Pan mówi pierwszy- prosił Parker.
-W porządku- Tony wziął głęboki oddech i kontynuował. -Wiesz Peter… skoro May odeszła to… musisz mieć jakiegoś opiekuna prawnego, więc… rozmawiałem z Pepper i postanowiliśmy… cię… adoptować…
Tony raczej spodziewał się zobaczyć zadowolenie na twarzy nastolatka, ale… jego mina wyrażała raczej zaskoczenie, strach i niepewność.
-Ja… ja… przepraszam Panie Stark, ale… ja nie… ja nie mogę…- wyjąkał cicho zestresowany.
Te słowa wystarczyły, aby Tony Stark całkowicie złamał się w środku.
-Ale… dlaczego ?- wyszeptał zdezorientowany.
-Przepraszam ! To nie Pana wina tylko moja !- Peter krzyknął ze łzami w oczach i wybiegł z pokoju.
Tony wciąż siedział na łóżku przetwarzając dokładnie to co się przed chwilą stało. Po chwili do pokoju weszli zdezorientowani Steve, Natasha i Clint.
-Dlaczego Peter wybiegł stąd z płaczem ?- pytała bardzo zaniepokojona Nat.
-Co się stało ?- zapytał zdezorientowany Steve.
-Co mu zrobiłeś ?!- warknął Clint.
-Ja… ja nie wiem. Powiedziałem mu, że razem z Pepper chcemy go adoptować, a on powiedział, że nie może. Zapytałem dlaczego i wtedy wybiegł- wytłumaczył Stark.
Trójka Avengersów się uspokoiła.
-Ale nie rozumiem… Przecież Peter tak cię uwielbia… dlaczego nie chciałby być twoim synem ? Przecież to w ogóle nie ma sensu !- powiedziała Steve.
-Właśnie ! Peter kocha cię jak ojca ! Dlaczego nie chce, żebyś go adoptował ! Nie rozumiem- stwierdziła Natasha.
-Ok, dosyć- przerwał im Stark. -Muszę z nim porozmawiać.
Tony zaczął wychodzić.
-Tylko spokojnie ! Peter jest naprawdę zestresowany !- zawołał za nim Clint.
Stark opuścił pokój i zwrócił się do swojej sztucznej inteligencji.
-Friday ? Gdzie teraz jest Peter ?
-Obecnie znajduje się na dachu szefie i płacze.
Na te słowa Tony od razu wszedł do windy i wjechał na najwyższe piętro. Gdy dojechał na dach zobaczył skulonego Petera siedzącego na skraju dachu. Stark niepewnie do niego podszedł i usiadł obok niego. Peter szybko odwrócił wzrok od swojego mentora nie chcąc pokazać strumienia łez.
-Hej młody… możemy porozmawiać ?- zapytał niepewnie Tony.
Peter przez chwilę nie drgnął lecz potem pokiwał głową, ale nie odwrócił jej.
-Peter… trochę chyba pośpieszyłem się z tym wszystkim i wiem, że możesz czuć się przytłoczony tymi zmianami, które zachodzą w twoim życiu. Ale wcale nie chcę cię do niczego zmuszać. Nie chcę, żebyś robił coś pod przymusem lub wbrew sobie… chcę powiedzieć tylko… jesteś dla mnie jak syn i kocham cię…
Nigdy, ale to nigdy w życiu Peter nie spodziewał się usłyszeć czegoś takiego z ust Tony'ego Starka. Człowiek, którego od dawna postrzegał jako swojego ojca, traktuje go jak syna ? Peter otarł łzy i spojrzał na mentora. Teraz nadszedł czas na jego chwilę prawdy…
-Panie Stark… ja nie jestem sierotą...
CZYTASZ
Marvel: Super Rodzina
FanfictionGdy Peter traci wszystko co miał, Tony Stark i Avengers są jedynymi osobami, które mogą mu pomóc.