Rozdział 3: Chwila prawdy

534 30 10
                                    

Muszę ci powiedzieć coś bardzo ważnego…- powiedzieli jednocześnie.

Tony i Peter byli zdezorientowani. Obaj nie mieli pojęcia o co może chodzić drugiemu.

-Przepraszam, mów pierwszy- powiedział Stark.

-Nie, nie, niech Pan mówi pierwszy- prosił Parker.

-W porządku- Tony wziął głęboki oddech i kontynuował. -Wiesz Peter… skoro May odeszła to… musisz mieć jakiegoś opiekuna prawnego, więc… rozmawiałem z Pepper i postanowiliśmy… cię… adoptować…

Tony raczej spodziewał się zobaczyć zadowolenie na twarzy nastolatka, ale… jego mina wyrażała raczej zaskoczenie, strach i niepewność.

-Ja… ja… przepraszam Panie Stark, ale… ja nie… ja nie mogę…- wyjąkał cicho zestresowany.

Te słowa wystarczyły, aby Tony Stark całkowicie złamał się w środku.

-Ale… dlaczego ?- wyszeptał zdezorientowany.

-Przepraszam ! To nie Pana wina tylko moja !- Peter krzyknął ze łzami w oczach i wybiegł z pokoju.

Tony wciąż siedział na łóżku przetwarzając dokładnie to co się przed chwilą stało. Po chwili do pokoju weszli zdezorientowani Steve, Natasha i Clint.

-Dlaczego Peter wybiegł stąd z płaczem ?- pytała bardzo zaniepokojona Nat.

-Co się stało ?- zapytał zdezorientowany Steve.

-Co mu zrobiłeś ?!- warknął Clint.

-Ja… ja nie wiem. Powiedziałem mu, że razem z Pepper chcemy go adoptować, a on powiedział, że nie może. Zapytałem dlaczego i wtedy wybiegł- wytłumaczył Stark.

Trójka Avengersów się uspokoiła.

-Ale nie rozumiem… Przecież Peter tak cię uwielbia… dlaczego nie chciałby być twoim synem ? Przecież to w ogóle nie ma sensu !- powiedziała Steve.

-Właśnie ! Peter kocha cię jak ojca ! Dlaczego nie chce, żebyś go adoptował ! Nie rozumiem- stwierdziła Natasha.

-Ok, dosyć- przerwał im Stark. -Muszę z nim porozmawiać.

Tony zaczął wychodzić.

-Tylko spokojnie ! Peter jest naprawdę zestresowany !- zawołał za nim Clint.

Stark opuścił pokój i zwrócił się do swojej sztucznej inteligencji.

-Friday ? Gdzie teraz jest Peter ?

-Obecnie znajduje się na dachu szefie i płacze.

Na te słowa Tony od razu wszedł do windy i wjechał na najwyższe piętro. Gdy dojechał na dach zobaczył skulonego Petera siedzącego na skraju dachu. Stark niepewnie do niego podszedł i usiadł obok niego. Peter szybko odwrócił wzrok od swojego mentora nie chcąc pokazać strumienia łez.

-Hej młody… możemy porozmawiać ?- zapytał niepewnie Tony.

Peter przez chwilę nie drgnął lecz potem pokiwał głową, ale nie odwrócił jej.

-Peter… trochę chyba pośpieszyłem się z tym wszystkim i wiem, że możesz czuć się przytłoczony tymi zmianami, które zachodzą w twoim życiu. Ale wcale nie chcę cię do niczego zmuszać. Nie chcę, żebyś robił coś pod przymusem lub wbrew sobie… chcę powiedzieć tylko… jesteś dla mnie jak syn i kocham cię…

Nigdy, ale to nigdy w życiu Peter nie spodziewał się usłyszeć czegoś takiego z ust Tony'ego Starka. Człowiek, którego od dawna postrzegał jako swojego ojca, traktuje go jak syna ? Peter otarł łzy i spojrzał na mentora. Teraz nadszedł czas na jego chwilę prawdy…

-Panie Stark… ja nie jestem sierotą...

Marvel: Super RodzinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz