Praca

825 60 23
                                    

Odchyliłem się lekko do tyłu spoglądając na zachmurzone niebo. Gdy chmury zaczęły się zbierać każdy zaczął chować się po kątach, tak jakby jedna kropla deszczu miała ich wybić co do sedna. Mimo wszystko, dalej siedziałem na drewnianej ławce bez ruchu cały czas rozmyślając. W tym momencie nie obchodziło mnie to, że mogę zmoknąć, nie miało to jakiegokolwiek znaczenia.

Ten tydzień minął bez problemu. No prawie. Dazai przetaczał mi się pod nosem jak jakaś pijawka, wyglądało to tak jakby jego osoba musiała pojawiać się wszędzie gdzie ja. Wiedziałem, że jakakolwiek konfrontacja z nim skończy się bólem głowy i kolejnymi nieprzespanymi nocami.

Więc robiłem wszystko by go unikać. Muszę to przyznać, naprawdę dobrze mi to wychodziło. Zajmowałem się pracą i niczym innym, starałem się myśleć tylko i wyłącznie o pracy. Wiem, dziwne jest to, że kiedy dochodzi co do czego zaczynam go ignorować, zachowuję się tak jakbym w ogóle nie chciał jego towarzystwa a dobrze wiem, że jest inaczej. Problem tkwił w tym, że boję się jednej rzeczy. Co jeżeli moje przywiązanie do niego wzrośnie? Co jeżeli będę mógł w końcu swobodnie z nim rozmawiać a po czasie mnie zostawi? Nie wiedziałem dlaczego tak nagle uznał mnie odwiedzić, czułem się z tym dziwnie. Wiem też do czego jest zdolny, jego zachowanie może świadczyć jedynie o chęci wykorzystania mnie do jednego z jego niecnych planów.

- Za dużo rozmyślam. - wyszeptałem sam do siebie wzdychając głęboko. Przez te wszystkie lata radziłem sobie bardzo dobrze, więc dlaczego teraz miałoby się coś zmienić?

Gdy poczułem pierwsze krople deszczu na swojej twarzy zamknąłem oczy i zacząłem rozkoszować się chwilą. Z jakiegoś powodu deszcz potrafił mnie uspokoić. Nie wiedziałem ile tak siedziałem. Może z jakieś dwie/trzy minuty? Aż w końcu ktoś mi przerwał.

- Przeziębisz się. - szorstki męski głos rozbrzmiał w mojej głowie jak dzwony. Otworzyłem wystraszony oczy, nie czułem już kropel deszczu spadających na moją twarz. A to wszystko przez mężczyznę, który trzymał nad moją głową czarną parasolkę. Wyprostowałem się po czym spojrzałem na niego uważnie.

-Ah, to ty. - powiedziałem patrząc na siwowłosego.

-A kto inny? - parsknął Hirotsu. - Kogo innego chciałeś zobaczyć? -gdy zobaczył mój grymas na twarzy, od razu zmienił temat.

- Nie ważne. - dodał wzdychając zrezygnowany.

-Co tu robisz?- zapytałem. Byłem naprawdę ciekaw ponieważ nigdy nie widziałem by zachodził do tej części miasta.

-To samo pytanie powinienem zadać tobie. - spojrzał na mnie z zaciekawieniem.

-To nic ważnego. - wykaszlałem i spojrzałem na ziemię zakłopotany.

- Skoro tak twierdzisz. - wzruszył ramionami.

Muszę przyznać, lubiłem go. Mimo swojego wieku był kimś z kim mogłem porozmawiać o każdej porze dnia i nocy. Wydawał się chłodny i niedostępny ale mimo wszystko widziałem,że życie jego ludzi miało dla niego znaczenie, tak właśnie zdobył mój szacunek.

- Chuuya.

- Tak? - spojrzałem mu prosto w oczy. Ten położył swoją pomarszczoną dłoń na moim ramieniu, zdołałem zobaczyć na jego twarzy zmartwienie. Moje serce biło tak szybko z nerwów,że miałem wrażenie, że cała Yokohama je słyszy.

- Musisz pamiętać o jednej rzeczy, dobrze? - na chwilę przerwał swoją wypowiedź jakby nie wiedział czy na pewno może to powiedzieć. - Nie ważne co się stało, jakie masz powody... jesteś wystarczająco dobry żeby sobie poradzić z tym problemem. Nie skacz w paszczę smoka bez powodu Chuuya.

Uśmiechnął się smętnie po czym wyprostował się zabierając swoją dłoń z mojego ramienia.

- Nie wiem o czym mówisz. - zaśmiałem się nerwowo. Aż tak bardzo było widać, że ostatnio odpływam do własnego świata? Ugryzłem dolną część wargi i zmarszczyłem brwi. - Wszystko jest pod kontrolą.

- Mamy jakieś nowe zlecenia? - zapytałem po chwili zmieniając temat.

- Hm... miałem ci powiedzieć to później jednak skoro już się spotkaliśmy... - mówił to z taką swobodą jakby to co przed chwilą mi powiedział w ogólę się nie zdarzyło. - Myślę, że to nie jest dobre miejsce na omawianie tego tematu. Chodź ze mną.

Odszedł kilka kroków dalej po czym znowu na mnie spojrzał, przechylił parasolkę i uśmiechnął się.

- Nie chcę żebyś jeszcze bardziej zmoknął, rusz się. - nie miałem wyboru więc zrobiłem to co mi kazał i ruszyłem za nim.

***

Zakrztusiłem się winem od razu gdy usłyszałem nasze nowe zlecenie.

Hirotsu zaprowadził mnie z powrotem do siedziby mafii. Wszystko szło po mojej myśli do pewnego momentu.

Do miasta przyjeżdżają grube szychy z ameryki, będziemy ich oczywiście gościć u siebie. Mori zaznaczył, że wkupienie się do nich przyniesie nam wielkie zyski. Dlatego trzeba zadbać o to by wszystko poszło po naszej myśli. Nasi goście zapragnęli uczty powitalnej, gdzie mafia oraz oni mają pogłębić swoją znajomość. 

- Jak to agencja detektywistyczna ma nadzorować to spotkanie?! Co oni mają wspólnego z naszym klientem? - wycedziłem przez zęby odkładając pusty już kieliszek na stół.

- Muszą mieć pewność, że chcemy jedynie wymienić się towarami. Myślą, że możemy zorganizować jakiś atak. - czarnowłosy wzruszył ramionami jakby nic się nie stało. Jakim cudem pozwala on sobie na takie coś? Agencja nie powinna wciskać nosa w n a s z e transakcje. Z jakiegoś powodu nazywamy się mafią, prawda?

Już miałem wybuchnąć złością i zacząć się sprzeciwiać, jednak Hirotsu spojrzał na mnie wymownie. Nie chciał żebym się już więcej odzywał. Starałem się uspokoić, siwowłosy miał rację, jedno złe słowo i jest po mnie. Nie powinienem nic więcej mówić. Zacisnąłem pięści i wypuściłem powietrze ustami. 

-Więc? Bierzesz tą sprawę Chuuya? - spojrzałem na Moriego, siedział na swoim czerwonym fotelu patrząc na mnie przenikliwie. Przeszły mnie ciarki. Dobrze wiedział, że mi się to nie podobało, ale wiedział też, że nie śmiałbym mu się sprzeciwić.

-Tak. - odpowiedziałem kiwając głową. Ten w odpowiedzi zaklaskał w dłonie i uśmiechnął się szeroko pokazując mi swoje białe zęby. Dazai i Mori byli bardzo podobni w jednej rzeczy. Ich uśmiechy były tak samo fałszywe.

-Miło mi to słyszeć. Pamiętaj, że liczę na ciebie Chuuya. - machnął ręką co oznaczało, że mogę już odejść. Ukłoniłem się i ruszyłem spokojnym krokiem do wyjścia. Ten ostatni raz Hirotsu spojrzał na mnie jakby wiedział o co mi chodzi.

To już jest pewne. Moje życie nie może być tak spokojne jak sobie tego zażyczyłem.. 

Kiedy mnie zostawileś - Soukoku ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz