Stałem na zimnie patrząc na rudowłosego niskiego mężczyznę. Zastanawiałem się czy był zaskoczony moją wizytą i tym, że do niego zadzwoniłem. Uśmiechnąłem się szeroko na samą myśl o tym jak mógł panikować jeszcze minutę temu przez moją osobę, prawdopodobnie zamęczał się w swojej małej główce pytaniami i nie mógł się domyślić co ja tu robię z torbą pełną zakupów. Miał na sobie zwykłą białą koszulkę na której była wielka głowa lisa i krótkie spodenki. Jego włosy były w nieładzie przez co wiedziałem, że dopiero wstał. Tylko kilka razy w życiu widziałem jak jego włosy nie były ułożone a było to tylko rano kiedy jakimś cudem udawało mi się wstawać wcześniej od niego. Zbyt wielką wagę przyciągał do układania swoich włosów, dodam, że moim skromnym zdaniem wyglądał bardziej uroczo z wielką puszczą na łbie. Ale to tylko moje nic nie warte zdanie.
- Wchodzę. - odparłem i ruszyłem w stronę bloku.- Co, wchodzę, jakie wchodzę?! Co?! - wykrzyczał i wychylił się zza barierkę piorunując mnie wzorkiem. - Wypad z mojego bloku mumio!
- Zabawny jak zawsze. - odpowiedziałem i przewróciłem oczyma.
- Zabije cię.
- Mówisz mi to przy każdym naszym spotkaniu.
- Zabije.
Parsknąłem i zamknąłem za sobą drzwi. Wszystkie ściany były pomalowane na zielono, do mojego nosa doleciał okropny odór zgnilizny. Nie zdziwiłbym się gdyby ktoś tu wcześniej zdechł.
Z tego co pamiętam mieszkał na czwartym piętrze pod... dziesiątką? W sumie nie ważne, jak już to będę dobijać się do każdych drzwi. I tak go znajdę, ha, ha!
Stanąłem pod dziesiątką i chwyciłem klamkę. Chciałem otworzyć drzwi jednak były zamknięte. Eh.- Chuuuuyaaaa.
- Nie. - warknął.
- Mam dla ciebie wino.
- Już mam dużo wina w mojej skrytce. A teraz wypad.
- Mam twoje ulubione wino, Chuuya. Pétrus z 1972. Brzmi smacznie prawda? - odpowiedziałem najbardziej przekonująco jak potrafiłem. Po drugiej stronie zabrzęczała cisza, zacząłem się martwić o to, że się rozłączył jednak po chwili usłyszałem krzątanie się i ciche przekleństwa. Nie miałem pojęcia co zaczął robić ale zaczęło mnie to lekko martwić. Szykował na mnie jakaś broń czy po prostu zaczął się chować bo wiedział, że i tak dostanę się do jego mieszkania?
Stałem może jakieś kilka minut co zaczęło mnie irytować. Gdy rozejrzałem się dookoła zobaczyłem przy kolejnych drzwiach wielkiego grzyba, skrzywiłem się obrzydzony.- Zamierzasz w końcu coś powiedzieć? - zapytałem.
Wraz z moimi słowami drewniane drzwi otworzyły się skrzypiąc cicho a przede mną stanął Chuuya. Rozłączył się i schował telefon do kieszeni swoich spodenek. Gdy przyjrzałem mu się bliżej zauważyłem, że dalej się nie obudził jego oczy dalej ledwo patrzyły na świat.
On zrobił to samo ze mną i zaczął świdrować swoimi niebieskimi oczami po moim ciele. Zmarszczył brwi i wyburczał coś pod nosem, a potem zrozumiał co jest nie tak. Spojrzał na swój ubiór i przygryzł nerwowo wargę.
Na moją twarz wpłyną lekki niewinny uśmieszek na sam widok jego zakłopotania.
- Wpuszczam cię tylko dlatego, że skończyło mi się wino. - wymamrotał zezłoszczony i zaczął iść w głąb mieszkania, zrobiłem to sam co on zamykając za sobą drzwi.Miałem cichą nadzieje, że mieszkanie Nakahary będzie się różniło od klatki schodowej, jednak gdy zrobiłem pierwszy krok już zrozumiałem, że nic z tego nie wyjdzie. Od razu poczułem zapach wina i jakiegoś mocno śmierdzącego jedzenia. Mieszkanie miało cztery pomieszczenia - łazienka i sypialnia były obok siebie. Zajrzałem na chwilę do jego pokoju, stało tam po środku wielkie nie pościelone łóżko z masą czerwonych poduszek i jakiś mniejszych pluszaków. Była tam też mała szafka na której leżał stos książek, reszty nie zdążyłem zobaczyć. Kuchnia i salon były połączone w jedno. Wszędzie były białe ściany jakieś obrazy i szafeczki przeznaczone na alkohol. Szara sofa i mały stoliczek kawowy mogły by mieć w sobie jakiś urok gdyby nie walające się koce i poduszki po ziemi i masa papierków. Gdy spojrzałem do kuchni ujrzałem to samo. Syf. Brudne talerze i kieliszki. Przecież tu jest gorzej niż w moim wynajmowanym pokoju!
CZYTASZ
Kiedy mnie zostawileś - Soukoku ZAKOŃCZONE
FanficByli sobie pisani, nie ważne jak bardzo chcieli się ignorować ich życie przeplecione było czerwoną nicią której nie potrafili przeciąć. Byli jak ogień i woda jednak ich chemia przyciągała ich do siebie coraz bliżej i bliżej. Razem wzniecili chaos kt...