Spotkanie

1.1K 85 21
                                    

Ostatnie spotkanie z Dazaiem wywołało w moim życiu nieskończony atak niepotrzebnych uczuć. Samo wspomnienie o jego głosie przyprawiało mnie o ciarki, nie wiedziałem już co o nim myśleć. Dręczyło mnie to tak mocno, że sięgałem po wino coraz częściej i nie potrafiłem przestać. Na tą jedną noc znowu byliśmy razem tak jak kiedyś, tak jakby moje ciche pragnienie się spełniło. Byłem głupi myśląc, że po całej misji ze mną zostanie, nie opuści mnie i wróci... Tak zdecydowanie byłem głupi i dalej taki jestem. Minęły dwa miesiące a ten maniak samobójstw nie chciał mi wyjść z mojej głowy, to tak jakby uznał, że sobie w niej zamieszka już na stałe i nie ważne co robiłem nie potrafiłem wyrzucić go ze swoich myśli. Przez tyle lat starłem się żyć bez niego, nawet kiedy przeznaczano mi nowego partnera od razu od niego odchodziłem. Nie potrafiłem znieść myśli, że ktoś inny mógłby zająć jego miejsce, wyglądało to jakby moje życie kręciło się wyłącznie wokół Dazaia Osamu co irytowało mnie niemiłosiernie. Jednak życie toczyło się dalej czy tego chciałem czy nie.

Była sobota co oznaczało, że miałem wolne jako tako, jedyne co musiałem zrobić to przynieść raport Kouyou jednak to zrobię popołudniu. O takich wczesnych godzinach nigdy jej nie było. Leniwie wstałem z łóżka i ruszyłem do kuchni, zimne kafelki drażniły mnie w stopy przez co marszczyłem brwi niezadowolony, muszę ogrzać mieszkanie. Kiedy skończyłem dwudziestkę uznałem, że nie będę mieszkać już w siedzibie mafii i kupiłem własne mieszkanko. Może i było małe, ale przytulne (nigdy nie przepadałem za dużymi przestrzeniami, zawsze miałem wrażenie, że nad nimi nie zapanuję). W kuchni jak zwykle walały się brudne kieliszki po winie i talerze, wczoraj nie miałem czasu by to posprzątać. Sięgnąłem po szklankę i nalałem do niej wody, oparłem się o blat kuchenny i spojrzałem przez okno. Yokohama już żyła swoim życiem, ludzie wychodzili na ulice i chodzili własnymi ścieżkami.

- Powinienem też się gdzieś ruszyć. – mruknąłem i odłożyłem szklankę na bok. Ruszyłem po telefon, który zapodział mi się gdzieś w pościeli, szukanie go zajęło mi chwile aż w końcu go znalazłem. Wystukałem numer do Akutagawy i zacząłem do niego pisać. Nie miałem zbyt wielu znajomych, czy jak to tam mam nazwać. Od bardzo dawna z nikim nie utrzymywałem takiego bliższego kontaktu by nazwać kogoś przyjacielem jednak znajomość z Akutagawą sprawiała, że się nie nudziłem. Nawet go lubiłem, nie wiedziałem czy to dlatego bo wiedziałem jak Osamu go traktował i było mi go żal, czy po prostu przypadł mi do gustu. Kiedy chłopak mi odpisał uśmiechnąłem się lekko, nie wiedziałem, czy wychodzi ze mną dla uprzejmości czy dlatego że chce jednak za bardzo się tym nie przejąłem. Musiałem się ogarnąć, już nawet nie myślałem o tym by zjeść śniadanie.

Upiąłem moje rude włosy w kitkę i ubrałem tylko białą koszulę i czarne spodnie a na to założyłem mój płaszcz dodałem jeszcze do tego czarne rękawiczki, nie zamierzałem się za bardzo wystrajać. Spojrzałem na czarny choker leżący na komodzie. Zadrżała mi ręka, nie byłem pewny czy go zabierać czy sobie odpuścić. Cholera. Warknąłem pod nosem i zacząłem tupać nerwowo nogą.
- Jeden dzień bez niego mnie nie zabija, prawda? Prawda. – wyburczałem i sięgnąłem po klucze wychodząc z domu jeszcze chwyciłem mój kochany kapelusz i byłem gotowy do wyjścia.

***

Gdy stałem przed wielkim ceglanym budynkiem czułem, że pożałuje wejścia do kawiarni jednak nie wiedziałem, dlaczego. To przeczucie nie chciało zniknąć przez co było mi niekomfortowo.

Pchnąłem do przodu szklane drzwi i od razu poczułem zapach kawy atakujący moje nozdrza. Był tak intensywny jednak nieprzesadnie. Cała kawiarenka miała drewniane ściany a na nich były przyczepione sztuczne kwiaty. Mimo godziny było mało ludzi co mi pasowało, na samym końcu stał barek przy którym krzątała się starsza siwowłosa kobieta, miała na sobie zielony fartuch i nie zwracała uwagi na to, że w ogóle znalazłem się w jej kawiarni. Uznałem, że zamówię coś dopiero kiedy przyjdzie Akutagawa, ruszyłem do stolika przy oknie by mieć widok na ulicę i usiadłem lekko znudzony. Racja byłem wcześniej jednak wierzyłem, że chłopak także zjawi się szybciej niż się spodziewałem. Wyciągnąłem komórkę i zacząłem przeglądać jakieś social media, jak zwykle nic interesującego się nie działo. Westchnąłem i podparłem głowę o dłonie.

Mijały minuty a ja miałem wrażenie, że zaraz zasnę. Muszę sobie zanotować: nigdy nie przychodź przed czasem. Aż w końcu stało się coś czego się nie spodziewałem. Ten sztuczny szczęśliwy głos rozbrzmiał tuż za moimi plecami a na moim ramieniu wylądowała jego wielka dłoń.

- Nie sądziłem, że ciebie tutaj spotkam!

To był sam Dazai Osamu, który najwyraźniej nie miał zamiaru szybko się ode mnie odkleić.  

---

Przepraszam wiem jest krótkie ale ostatnio naprawdę mam dużo na głowie trochę nie mam czasu na pisanie czegoś dłuższego!

Kiedy mnie zostawileś - Soukoku ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz